W grę wchodzi koalicja sześciu partii, które do tej pory prowadziły negocjacje nad reformą państwa. Oprócz francuskojęzycznych socjalistów (PS) i flamandzkiej chadecji (CD&V) skupia ona flamandzkich socjalistów (SP.A), francuskojęzycznych i flamandzkich liberałów (MR i VLD) oraz francuskojęzyczną chadecję (CDH). Z koalicji wypadli Zieloni z obu stron granicy językowej - na ich obecność w rządzie nie zgodzili się flamandzcy liberałowie, obawiając się zbyt silnej koalicji partii lewicowych.
Koalicja w spadku po zjednoczeniu?
Tekę premiera w nowym rządzie ma objąć di Rupo, który na rzecz rządowych negocjacji zrezygnował nawet z przewodnictwa swojej partii. Będzie on pierwszym od 1974 roku francuskojęzycznym premierem Belgii. Negocjacje odbywają się pod presją. Nowa rządowa koalicja musi dojść do porozumienia w sprawie polityki społeczno-gospodarczej kraju i przyjąć budżet na 2012 rok z oszczędnościami rzędu 7-8 miliardów euro, by zgodnie z wymogami UE dotyczącymi finansów publicznych zlikwidować deficyt budżetowy do 2015 roku. W tym tygodniu agencja ratingowa Moody's zagroziła, że obniży notę kraju z powodu wysokiego długu publicznego i niepewności jego finansowania w dłuższej perspektywie.
Francuskojęzyczna prasa zwraca uwagę na tradycyjny charakter koalicji. Podobna koalicja (chadecja, socjaliści i liberałowie) rządziła Belgią praktycznie bez wyjątków od niepodległości w 1830 roku do lat 70-tych XX wieku i pierwszych reform potwierdzających federalny charakter kraju. "Le Soir" nazywa tę trójstronną koalicję "spadkiem po zjednoczonej Belgii" i przypomina, że ostatnia, efemeryczna, powstała w 1980 roku, zaś poprzednia pochodziła z czasów Edmonda Leburtona (1973-1974), ostatniego - dotychczas - premiera Belgii pochodzącego z Walonii.
Jedyny taki kryzys
Pozbawiona prawdziwego rządu od prawie 490 dni Belgia pobiła rekord świata w długości kryzysu politycznego. Za sprawy bieżące wciąż odpowiada gabinet premiera Yvesa Leterme'a, który podał się do dymisji przed wyborami w czerwcu 2010 r. Wynik wyborów skomplikował tradycyjne już podziały na tle kulturowym i społecznym pomiędzy dwoma regionami kraju - francuskojęzyczną Walonią na południu i flamandzkojęzyczną Flandrią na północy: wybory na południu wygrali socjaliści, a na północy nacjonalistyczny Nowy Sojusz Flamandzki (N-VA) kierowany przez charyzmatycznego Barta De Weavera i dążący do pełnej niezależności Flandrii. Kryzys próbowało rozwiązać kilku królewskich negocjatorów. W maju król Albert II powołał na to stanowisko Elio di Rupo.
W lipcu partie rozpoczęły kolejne negocjacje w sprawie utworzenia nowego rządu, ale już bez udziału największej partii w kraju - którą jest NV-A. Sojusz stał się możliwy po tym, jak do koalicji partii politycznych przyłączyła się flamandzka chadecka partia CD&V, porzucając sojusz z NV&A. Warunkiem postawionym przez nowego koalicjanta była najpierw reforma kraju, a dopiero potem rozmowy nad sformowaniem rządu. Kompromis w sprawie reformy został osiągnięty na początku października.
Wskutek ściśle przestrzeganej separacji językowej wprowadzonej w kraju pod koniec lat 60-tych, rząd w Belgii jest parytetowy: liczba ministrów francuskojęzycznych musi odpowiadać liczbie ministrów flamandzkojęzycznych. Rząd składa się z czternastu ministrów: piętnasty - premier ma być "językowo" neutralny. W ostatnich dekadach jednak, zważywszy na to, ze Flamandowie są liczniejsi niż Walonowie, teka szefa rządu była przyznawana przedstawicielowi zwycięskiej partii flamandzkiej.
PAP, arb