Policja i straż pożarna zablokowały dostęp do miejsca zamachu. Zamknięto wszystkie sklepy w okolicy - w niektórych chronili się ludzie. Nad miastem krążyły policyjne śmigłowce, a na dziedzińcu gmachu sądu, położonym przy placu, zorganizowano punkt medyczny. - Widzieliśmy ludzi z ranami postrzałowymi na dłoniach i ramionach, ludzie są przerażeni, płaczą - relacjonował Gaspard Grosjean, dziennikarz lokalnej gazety i jeden ze świadków strzelaniny. Reynders zapewniła jednak, że od godz. 15 sytuacja na placu jest już pod kontrolą.
Według źródeł w wymiarze sprawiedliwości, domniemanym sprawcą strzelaniny był 32-letni Nordine Amrani, który w 2008 roku został skazany na prawie pięć lat więzienia za posiadanie broni i uprawianie konopi indyjskich. Mężczyzna parał się także paserstwem i odsiadywał karę więzienia za przestępstwa na tle obyczajowym - poinformowała Reynders. Amrani wywołał strzelaninę w drodze na komisariat policji, dokąd został wezwany na przesłuchanie - dodała przedstawicielka prokuratury, nie podając jednak dalszych szczegółów.
Belgijska gazeta "La Muese" napisała, że Amrani bardzo dobrze znał się na broni, potrafił ją rozkładać, ponownie składać i naprawiać różne modele. W 2008 roku w jego mieszkaniu policja znalazła 10 sztuk broni palnej. Dotychczas nie ustalono motywów, jakimi kierował się napastnik. Zdaniem MSW i prokuratury można wykluczyć jedynie atak terrorystyczny.
Do Liege przybył już premier Belgii Elio di Rupo. Wizytę w mieście zapowiedziała również para królewska. Wsparcie i współczucie rodzinom ofiar wyraził przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. - To dramatyczne wydarzenie, składam wyrazy głębokiego współczucia rodzinom ofiar. Wszyscy liczymy na to, że pokrzywdzeni szybko wyzdrowieją - podkreślił Buzek. - To rzeczywiście dramat, takie wydarzenia mają - jak się okazuje - od czasu do czasu miejsce także na naszym kontynencie, w Europie. To nas bardzo niepokoi - dodał przewodniczący PE.
pap, ps, arb