Tymczasem premier Kataru Obserwatorzy Ligi Arabskiej popełnili "błędy" w Syrii podczas misji, której celem było sprawdzenie, czy doszło do wstrzymania przemocy, wycofania wojska z miast i zwolnienia aresztowanych. - Jest to nasze pierwsze doświadczenie i musimy określić błędy, które zostały popełnione. Widzę je bez cienia wątpliwości, nawet jeśli przybyliśmy do Syrii, aby obserwować sytuację, a nie powstrzymać przemoc - przyznał szejk Hamad ibn Dżasim ibn Dżabr as-Sani. Szejk Hamad nie wymienił "błędów" popełnionych przez obserwatorów. W rozmowie z kuwejcką agencją prasową Kuna przyznał jedynie, że szuka "technicznej pomocy" ze strony ONZ.
Zespół obserwatorów przybył do Syrii w ubiegłym tygodniu, aby na miejscu sprawdzić, czy władze wprowadzają plan wycofania wojska z miast i uwalniają tysiące aresztowanych podczas trwających od marca demonstracji przeciwko prezydentowi Baszarowi el-Asadowi. Misja obserwatorów Ligi Arabskiej wywołała jednak kontrowersje, gdyż nie spowodowała ona uspokojenia sytuacji, w dalszym ciągu reżim morduje przeciwników, a w mieście Hims doszło nawet do ostrzelania samych obserwatorów.
Szejk Hamad zapowiedział, że Liga wkrótce zapozna się z wynikami misji i określi jej celowość. - Zamierzamy dokonać oceny sytuacji i zastanowimy się nad możliwościami i sposobem kontynuowania misji, lecz przede wszystkim musimy zapoznać się z raportem tych, którzy byli na miejscu - zapowiedział.Syryjskie organizacje praw człowieka i ONZ szacują, że do momentu wybuchu rewolty 15 marca kilkadziesiąt tysięcy Syryjczyków trafiło do więzień. W listopadzie zwolniono 4300 osób. Według ONZ w tłumieniu protestów przez siły bezpieczeństwa zginęło łącznie ponad 5 tys. ludzi. Władze twierdzą natomiast, że ponad 1000 osób zginęło z rąk "terrorystycznych grup".
PAP, arb