Były prezes General Electric, John F. Welch, jeden z najwybitniejszych menedżerów w USA, zrezygnował z większości przysługujących mu na emeryturze przywilejów.
Welch oznajmił, że będzie sam płacił za takie apanaże, zafundowane mu przez firmę, jak loty korporacyjnym samolotem Boeing 737, używanie limuzyny 2003 Mercedes SLR, bilety na ulubione imprezy sportowe oraz apartament na Manhattanie ze służbą i widokiem na Park Centralny.
W sumie wszystkie te udogodnienia wyceniono na 2,5 miliona dolarów rocznie. Welch dostaje emeryturę w wysokości 9 milionów dolarów rocznie, a w ostatnim roku kierowania firmą zarabiał 16 milionów. Koncern będzie mu odtąd finansował tylko biuro i jego utrzymanie.
Prezes wyrzekł się przywilejów - najzupełniej legalnych - gdy Komisja Kontroli Giełdy i Papierów Wartościowych (SEC) poprosiła General Electric o informacje o jego pakiecie emerytalnym.
Welch stara się przedstawić swoją decyzję jako odpowiedź na skandale w wielkich korporacjach w USA. Oświadczył, że "w czasach, gdy zaufanie społeczeństwa (do wielkich korporacji) uległo osłabieniu, percepcja znaczy więcej niż kiedykolwiek".
Opinia w USA podzieliła się w ocenie decyzji Welcha. Wielu Amerykanów chwali go za "przywódczą" postawę w epoce kryzysu zaufania do wielkiego biznesu. Konserwatyści ganią rezygnację z przywilejów jako populistyczny gest bez znaczenia. Większość wątpi, by inni menedżerowie biznesu poszli w jego ślady.
les, pap
W sumie wszystkie te udogodnienia wyceniono na 2,5 miliona dolarów rocznie. Welch dostaje emeryturę w wysokości 9 milionów dolarów rocznie, a w ostatnim roku kierowania firmą zarabiał 16 milionów. Koncern będzie mu odtąd finansował tylko biuro i jego utrzymanie.
Prezes wyrzekł się przywilejów - najzupełniej legalnych - gdy Komisja Kontroli Giełdy i Papierów Wartościowych (SEC) poprosiła General Electric o informacje o jego pakiecie emerytalnym.
Welch stara się przedstawić swoją decyzję jako odpowiedź na skandale w wielkich korporacjach w USA. Oświadczył, że "w czasach, gdy zaufanie społeczeństwa (do wielkich korporacji) uległo osłabieniu, percepcja znaczy więcej niż kiedykolwiek".
Opinia w USA podzieliła się w ocenie decyzji Welcha. Wielu Amerykanów chwali go za "przywódczą" postawę w epoce kryzysu zaufania do wielkiego biznesu. Konserwatyści ganią rezygnację z przywilejów jako populistyczny gest bez znaczenia. Większość wątpi, by inni menedżerowie biznesu poszli w jego ślady.
les, pap