Komu zależy na wojnie z Iranem?

Komu zależy na wojnie z Iranem?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po wielu tygodniach, gdy temperatura sporu Zachodu z Iranem rosła, jest wreszcie nadzieja na obniżenie napięcia. Niestety, nie wszystkim na tym zależy.
Tygodnie machania szabelkami i rzucania groźnych haseł doprowadziły polityczno-militarny kryzys wokół Iranu do stanu, który grozi wybuchem konwencjonalnej wojny. Na szczęście istnieje szansa na przełom, bowiem znów pojawiła się propozycja rozmów w sprawie programu atomowego. Rękę ku negocjacjom wyciągnął Teheran – prawdopodobnie jest to efekt obowiązywania bolesnych dla Iranu sankcji międzynarodowych, które w ostatnim czasie poważnie podkopały tamtejszą gospodarkę.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to wszystko – nadzieje i rozmowy – już było. Można także oceniać, że propozycja Teheranu wcale nie jest szczera, bowiem Iran może po prostu chcieć wyprzedzić europejskie embargo na import irańskiej ropy, które wejdzie w życie w połowie roku, co będzie kolejnym ciosem w irańską gospodarkę. Tymczasem rozpoczęcie rozmów mogłoby doprowadzić do wstrzymania sankcji – co z pewnością byłoby na rękę Teheranowi. Analitycy zwracają przy tym uwagę, że - z jednej strony - zapewnia się o woli współpracy, a z drugiej blokuje się dostęp do instalacji atomowych międzynarodowej inspekcji ONZ. Niewątpliwie tych wszystkich podnoszonych przez sceptyków obaw nie można bagatelizować, ale mimo wszystko należałoby zachować wiarę, że bliskowschodni kryzys można przezwyciężyć. Jeżeli bowiem to się nie uda - wówczas dojdzie do dalszej eskalacji konfliktu, co z całą pewnością nie może przynieść światu niczego dobrego.

Szansa na zakończenie sukcesem ewentualnych negocjacji będzie większa, jeśli Zachód zdecyduje się na trzy stosunkowo proste kroki. Po pierwsze - warto byłoby przychylić się do opinii części ekspertów, by w rozmowach z Teheranem Stany Zjednoczone i ich sojusznicy byli reprezentowani przez bezstronnego mediatora - choćby Szwajcarię lub Szwecję. Historia zna wiele sporów, które zostały rozwiązane za pośrednictwem kogoś trzeciego. Po drugie - żadna ze stron nie może stawiać warunków wstępnych – dotyczy to także Zachodu, który nie może traktować Irańczyków jak chcących wysadzić w powietrze świat fanatyków. Każdy kto zna irański naród wie, że są to ludzie niezwykle dumni i wyczuleni na takie kwestie, w związku z czym łatwo ich obrazić. Rozmowy muszą więc być prowadzone przez równych sobie partnerów. Wreszcie – last but not least - nie można ulegać izraelskiej presji.

Niestety utrzymywanie wysokiego poziomu napięcia w stosunkach Iranem leży w interesie wielu istotnych graczy, w związku z czym nadzieje na przełom mogą okazać się płonne. Na utrzymaniu ryzykownego status quo zależy przede wszystkim Izraelowi, który jest zwolennikiem twardej linii wobec Teheranu, albowiem dla izraelskich polityków Iran jest śmiertelnym wrogiem nie tylko z powodu prowadzonego przez Teheran programu atomowego, ale również za sprawą wspierania Palestyńczyków i libańskiego Hezbollahu. Na niespokojnej sytuacji zależy także części polityków irańskich, którzy w ten sposób mogą mobilizować naród wokół zewnętrznego zagrożenia. A nie od dziś wiadomo, że zastraszonym społeczeństwem rządzi się najłatwiej. Kryzys irański wiąże się również z ogromnymi korzyściami dla podmiotów handlujących ropą naftową, w tym dla Rosji – im sytuacja wygląda gorzej, tym cena surowca jest wyższa, a zyski tych, którzy ropę sprzedają - większe.

Pozostaje więc pytanie: czy rozsądek zdoła wygrać z partykularnymi interesami?