Zgodnie z planem pokojowym wynegocjowanym przez międzynarodowego wysłannika Kofiego Annana zawieszenie broni przez syryjskie siły rządowe miało nastąpić już 10 kwietnia o godz. 6. Po 48 godzinach ten sam warunek miała spełnić opozycja. Poza rozejmem plan zakłada pomoc humanitarną dla ludności, wycofanie ciężkiej broni z dzielnic mieszkalnych oraz podjęcie rozmów na temat politycznego rozwiązania konfliktu. Rahman oświadczył jednak, że w Syrii nie stwierdzono przemieszczania się czołgów, a na kilka godzin przed zawieszeniem broni wojsko w dalszym ciągu było obecne w wielu syryjskich miastach. Jeden z działaczy w mieście Hims potwierdził, że nie widać, by armia się wycofywała. - Nie ma oznak odwrotu: czołgi, snajperzy i uzbrojeni żołnierze są nadal widoczni w całym mieście - relacjonował. Na skutek działań prowadzonych 11 kwietnia przez siły rządowe śmierć poniosło 25 kolejnych cywilów, w tym 10 w mieście Rastan, w środkowej części kraju, które od miesiąca znajduje się w rękach przeciwników reżimu - twierdzi Obserwatorium. W wyniku ostrzału zginął także oficer armii i jego kierowca.
Damaszek zapowiadał, że 12 kwietnia wstrzyma działania zbrojne, ale jego siły będą gotowe odpowiedzieć na każdy atak ze strony terrorystów (władze określają tak uczestników rebelii). Rewolta przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada trwa w Syrii od ponad roku. Według szacunków ONZ dotychczas śmierć poniosło w niej ok. 9 tys. osób.
PAP, arb