Republikanin: ochroniarze Obamy powinni bawić się z prostytutkami po zakończeniu pracy

Republikanin: ochroniarze Obamy powinni bawić się z prostytutkami po zakończeniu pracy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barack Obama (fot. EPA/Alejandro Bolívar/PAP) 
Agenci Secret Service odesłani do USA po wykryciu, że sprowadzali sobie prostytutki do hotelu w Cartagenie w Kolumbii, mogli stać się ofiarami szantażu - uważa republikański przewodniczący Komisji Nadzoru i Reform Rządowych w Izbie Reprezentantów Darrell Issa.
Skandal związany z przyspieszonym powrotem do USA 11 agentów, którzy przygotowywali wizytę prezydenta Baracka Obamy na szczycie obu Ameryk w Cartagenie, przyćmił w amerykańskich mediach doniesienia o ustaleniach z samego szczytu.

W wywiadzie dla telewizji CBS kongresman Issa zapowiedział, że nie będzie na razie wszczynał śledztwa w swojej komisji w sprawie incydentu, ale dał do zrozumienia, że sprawa jest poważna. - Jeżeli w najbardziej elitarnej jednostce ochrony rządu mamy tego rodzaju awarię, która może prowadzić do szantażu, musimy się zapytać: gdzie jest system, który zapobiegnie temu w przyszłości? - pytał Republikanin. Issa dodał, że zdarza się, iż agenci Secret Service "urządzają sobie takie zabawy" po zakończeniu wizyty prezydenta USA za granicą, ale podobne incydenty przed wizytą są dla niego nowością.

Obama polecił przeprowadzenie dochodzenia w sprawie agentów. Prezydent podkreślił, że jeżeli doniesienia o sprowadzeniu przez nich prostytutek do hotelu się potwierdzą, "będzie bardzo rozgniewany". Obama wyjaśnił jednocześnie, że pracownicy Secret Service za granicą "reprezentują naród amerykański", więc oczekuje od nich, że będą się zachowywali "z godnością, przestrzegając najwyższych standardów".

PAP, arb