Socjalista powiedział, że ostatniej nocy "spał krótko". - Ten dzień będzie bardzo długi. Nie wiem, czy będzie to piękny dzień, to Francuzi o tym zdecydują - dodał. Po głosowaniu Hollande udał się w spacer po Tulle, gdzie zatrzymywał się wiele razy rozmawiając z licznymi sympatykami.
Prezydent Nicolas Sarkozy oddał głos tuż przed południem w lokalu wyborczym usytuowanym w liceum w szykownej XVI dzielnicy Paryża, niedaleko prywatnego apartamentu jego małżonki Carli Bruni-Sarkozy.
Szefa państwa, który przybył w towarzystwie pierwszej damy, witały przed lokalem wyborczym tłumy sympatyków, mediów i gapiów. Okolice otoczono ochronnymi barierami, których pilnowały kordony policji. Para prezydencka przeszła wzdłuż barierek, pozdrawiając zebranych. Słychać było okrzyki sympatyków: "Nicolas, Nicolas!".
Głosowali już także niektórzy z pozostałych kandydatów, którzy w pierwszej turze zajęli czołowe miejsca za prowadzącą dwójką: centrysta Francois Bayrou i lewicowy radykał Jean-Luc Melenchon.
Francuzi decydują, kto przez kolejne pięć lat będzie zasiadał w Pałacu Elizejskim. Do głosowania uprawnionych jest ok. 46 mln Francuzów na ponad 65 mln mieszkańców kraju.
W pierwszej turze wyborów prezydenckich, 22 kwietnia, frekwencja wyniosła w południe 28,29 proc. Teraz, jak podało MSW, frekwencja o tej samej godzinie wyniosła 30,66 proc.
zew, PAP