10 maja w podwójnym zamachu bombowym w Damaszku zginęło 55 osób, a 372 zostały ranne. Do jego dokonania przyznało się mało znane zbrojne ugrupowanie pod nazwą Jabhat al Nusra (Front Zwycięstwa). Bierze ono odpowiedzialność także za inne zamachy w Syrii. Zachodni eksperci uważają, że konflikt w Syrii doprowadził do pojawienia się radykalnych grup islamskich, które przyznają się do krwawych zamachów. Działają one na własną rękę lub są kierowane przez reżim Baszara el-Asada, aby podtrzymać negatywny wizerunek opozycji.
- W Syrii nie ma Al-Kaidy. Istnieją jednak obecnie grupki dżihadystów, które naśladują sposób działania tej siatki ekstremistycznej - uważa specjalista ds. świata arabskiego i muzułmańskiego Mathieu Guidere. - Wiadomo, że są to Syryjczycy, a nie cudzoziemcy, których jest tu bardzo mało i nikt ich nie zna; nie jest to także ani Al-Kaida, ani rebelianci - dodał. W sytuacji, gdy Syria pogrąża się w chaosie "powinniśmy spodziewać cię mnożenia grup radykalnych" - uważa inny specjalista od Bliskiego Wschodu Joshua Landis.
Obojętne kim są, sprawcy zamachów "podszywają się pod Al-Kaidę" - uważa Guidere, który jest autorem wielu książek o tej siatce terrorystycznej. Z powodu braku konkretnych dowodów Guidere występuje z dwiema hipotezami co do sprawców ostatnich zamachów w Syrii. "Są to albo frakcje, które jak ruch Al-Szabab w Somalii chcą być uznani jako część Al-Kaidy, albo co bardziej prawdopodobne, są to grupy, które dokonują zamachów tak, aby ich wiązano z Al-Kaidą". Wywiad syryjski jest często oskarżany o manipulację i wysyłanie dżihadystów, by zdestabilizować sytuację w Libanie i Iraku.
ja, PAP