Łukaszenka: ambasada pomagała w zrzucie misiów. Mamy na to dowody

Łukaszenka: ambasada pomagała w zrzucie misiów. Mamy na to dowody

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szwedzka agencja Studio Total zrzuciła nad Białorusią pluszowe misie (fot. EPA/HO/PAP)
Prezydent Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że konflikt dyplomatyczny ze Szwecją nie ma związku ze zrzuceniem przez Szwedów nad Białorusią misiów z apelami o wolność słowa, dodał jednak, że organizatorzy lotu współpracowali ze szwedzką ambasadą.

- Niektórzy wiążą ten problem a to z pluszowymi niedźwiedziami, a to ze słoniami. A są to absolutnie różne sprawy - powiedział Łukaszenka agencji BiełTA, nawiązując do odwołania przez Mińsk wszystkich pracowników ambasady Białorusi w Szwecji i prośby o odwołanie pracowników szwedzkiej ambasady w Mińsku. 

"To Szwedzi rozdmuchali skandal"

Jak podkreślił, Białoruś i Szwecja uzgodniły wcześniej, że oba państwa wymienią swoich ambasadorów, ale umowa ta została złamana przez stronę szwedzką, w wyniku czego powstał obecny konflikt. Łukaszenka dodał, że nowi ambasadorowie mieli objąć posady na wiosnę, gdy kończyła się akredytacja szwedzkiego ambasadora Stefana Erikssona, ale choć nowy białoruski ambasador rozpoczął pracę w Sztokholmie, szwedzka strona wciąż nie przysyłała nikogo na miejsce Erikssona.

Tym sposobem - ciągnął Łukaszenka - Eriksson "przez kilka miesięcy znajdował się tu faktycznie nielegalnie bez zezwolenia". Gdy około miesiąca temu ambasador wyjechał do Szwecji, Mińsk przypomniał Sztokholmowi, że "jest pożądane", by przyjechał nowy ambasador. - Po pierwsze, w tym czasie nie było go na Białorusi, postąpiliśmy więc taktownie, aby nie musiał nosić walizki na lotnisko i wyjeżdżać. Zachowaliśmy się po ludzku. A oni z tego rozdmuchali skandal. Gdzie tu nasza wina? - zapytał prezydent. Uzupełnił, że władze białoruskie nie chciały przedłużać akredytacji Erikssonowi, bo "niszczył wszystko, co pozytywne, w stosunkach Białorusi i Szwecji".

Lot szwedzkiej awionetki, z której 4 lipca zrzucono nad Białorusią misie, to natomiast – zdaniem szefa państwa – „inny temat”. - Temat ten wymaga zgodnie z międzynarodowymi standardami odpowiedzi od Szwecji i Litwy, i tym się dziś zajmujemy. Jeśli tych odpowiedzi zgodnie z międzynarodowymi standardami nie będzie, znajdziemy adekwatną odpowiedź na pluszową sprawę – powiedział. Białoruś zwróciła się do Litwy i Szwecji z prośbą o pomoc prawną w wyjaśnieniu sprawy naruszenia białoruskiej granicy przez szwedzką awionetkę. Samolot wleciał na terytorium Białorusi nielegalnie od strony Litwy.

"Ambasada nam nie pomagała"

- A Litwa – ciągnął Łukaszenka – niech nie siedzi jak mysz pod miotłą. Powinna nam odpowiedzieć, dlaczego udostępniła swoje terytorium w celu naruszenia granicy państwowej.  Prezydent zaznaczył też, że gdy rozpoczęto śledztwo w sprawie lotu Szwedów, okazało się, że „ci, którzy przyjeżdżali i szykowali naruszenie granicy państwowej, współpracowali z ambasadą”. - Mamy na to dowody. Przedstawiła je ekipa śledcza – podkreślił. „Jeszcze ustalimy, jaką rolę odegrała była szwedzka ambasada w tym incydencie” – dodał.

Szef agencji reklamowej Studio Total, która zorganizowała lot, Per Cromwell zaprzeczył w rozmowie z Radiem Swaboda, by ktokolwiek z ambasady wiedział o planach zrzucenia misiów.

Konflikt dyplomatyczny

Białoruskie MSZ powiadomiło, że nie przedłużyło akredytacji szwedzkiemu ambasadorowi w Mińsku Stefanowi Erikssonowi. W odpowiedzi Szwecja poprosiła o opuszczenie kraju dwóch białoruskich dyplomatów. W środę Białoruś odwołała wszystkich pracowników swojej ambasady w Szwecji i wystąpiła do Sztokholmu o odwołanie do końca miesiąca pracowników szwedzkiej ambasady w Mińsku.

W związku ze sprawą lotu awionetki zatrzymano na Białorusi dwie osoby: pracownika agencji nieruchomości Siarhieja Baszarymaua, który pomógł wynająć mieszkanie szwedzkim uczestnikom akcji, oraz 20-letniego studenta dziennikarstwa Antona Surapina, który jako pierwszy opublikował w internecie zdjęcia zrzuconych misiów. Obu przedstawiono zarzut współudziału w nielegalnym przekroczeniu granicy Białorusi przez obywateli szwedzkich.

ja, PAP