W demonstracji uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy Wenezuelczyków, którzy darli formularze zeznań podatkowych i grozili, że pozbawią prezydenta Hugo Chaveza dochodów.
"Społeczeństwo jest świadome, że to jedyny sposób na ukrócenie finansowania skorumpowanego, rozrzutnego i niemoralnego rządu" - powiedział przewodniczący Konfederacji Pracujących Wenezueli Carlos Ortega.
Prezydent Chavez i jego rząd podkreślają, że rewolta podatkowa jest nielegalna i grożą więzieniem tym, którzy nie będą płacili podatków.
Tymczasem pracownicy banków, które i tak pracują w ograniczonym wymiarze godzin, zapowiadają, że w najbliższym czasie rozważą możliwość 48-godzinnego strajku. W wenezuelskich bankach ustawiają się długie kolejki. Zamkniętych jest wiele fabryk i centrów handlowych. Odwołano zajęcia w niektórych szkołach prywatnych i na wyższych uczelniach.
Protestująca od 36 dni opozycja domaga się przeprowadzenia referendum w sprawie ustąpienia prezydenta Chaveza. Konstytucja Wenezueli przewiduje możliwość rozpisania takiego plebiscytu w połowie sześcioletniej kadencji prezydenckiej, Chavez zaś został wybrany po raz drugi w roku 2000.
les, pap