Zakładnicy Saddama

Zakładnicy Saddama

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zakładnikami Saddama Husajna w zbliżającej się interwencji amerykańskiej ma być ludność cywilna, pilnowana przez rozmieszczane nawet po domach oddziały irackich żołnierzy.
Irackie władze gromadzą wojska w Bagdadzie i w rejonach wokół miasta - poinformowały w środę wieczorem amerykańskie źródła zbliżone do Pentagonu.

Oddziały irackich żołnierzy rozmieszczono m.in. w meczetach, szpitalach, hotelach, ośrodkach handlowych, parkach, a nawet w prywatnych domach - podaje agencja France Presse, powołując się na informacje anonimowych kół w resorcie obrony USA. Zarówno ludność cywilna jak i świątynie mają stać się "żywymi" bądź "świętymi" tarczami w razie amerykańskiego ataku na miasto.

Informacje te potwierdził też częściowo w środę minister obrony USA Donald Rumsfeld. Powiedział, iż dowództwo amerykańskie spodziewa się, że w razie interwencji w Iraku, miejscowe władze będą chciały wykorzystać cywilów w charakterze "żywych tarcz". Nie wykluczył, że takie cele mogą jednak stać się obiektem amerykańskiego ataku. Podkreślił, że ludzie ochotniczo zgadzający się na rolę "żywych tarcz", muszą zdawać sobie sprawę z realnego zagrożenia. Zaznaczył jednak, że posługiwanie się takimi tarczami przez władze równe jest zbrodni przeciwko ludzkości.

Irackie ambasady w wielu krajach prowadzą nieoficjalny werbunek kandydatów do roli "żywych tarcz", wskazując kontakt z organizacją, która organizuje ich wyjazd do Iraku lub gromadząc adresy i telefony ochotników.

Tymczasem w w Salahuddinie, w kontrolowanej przez Kurdów północnej części Iraku, przedstawiciele irackiej opozycji zastanawiają się nad przyszłością Iraku. W spotkaniu uczestniczy wysłannik administracji USA Zalmay Khalilzad, który zapewnił, że celem Waszyngtonu jest wprowadzenie demokratycznych rządów w Iraku.

"Niektórzy mówią, że iracki rząd nie może być demokratyczny. Stany Zjednoczone całkowicie się nie zgadzają z takim stanowiskiem" - oświadczył.

W tym samym tonie utrzymane było przemówienie prezydenta Busha, wygłoszone w środę wieczorem w konserwatywnym American Enterprise Institute. Bush przypomniał, że podobne zastrzeżenie zgłaszano kiedyś w odniesieniu do Niemiec i Japonii.

"Mówiło się, że kultura polityczna tych krajów uniemożliwia tam utworzenie demokratycznego ustroju. To samo mówią niektórzy o  Iraku, ale głęboko się mylą. Irak, ze swoim dumnym dziedzictwem historycznym, bogatymi zasobami i wykształconą ludnością jest w  pełni zdolny do tego, by żyć w wolności" - powiedział.

Wysłannik USA potwierdził, że w początkowym okresie po obaleniu Saddama Husajna władzę w Bagdadzie obejmie przejściowo amerykańska administracja wojskowa. Irackich opozycjonistów, a nawet zwykle proamerykańskich Kurdów, mocno zaniepokoiły wcześniej doniesienia, że taka tymczasowa sytuacja może potrwać nawet dwa lata. Niechętnie przyjęto też zapowiedzi, że nowa władza będzie korzystała ze starej kadry urzędniczej, wywodzącej się w dużej mierze z szeregów partii Husajna, Baas.

Khalilzad starał się przekonać opozycjonistów do dobrych intencji USA. "Nikt nie chce saddamizmu bez Saddama Husajna - powiedział - oczekujemy, że wolny Irak zreformuje swoje instytucje".

Przywódca głównego ugrupowania szyickiego w Iraku, Najwyższej Rady Islamskiej Rewolucji, Abdul Aziz Hakim uważa, że największym zagrożeniem dla Iraku jest "zagraniczna dominacja".

"Amerykanie! Jesteśmy waszymi przyjaciółmi, ale nie waszymi agentami" - powiedział z kolei Ahmad Chalabi, lider opozycyjnego Irackiego Kongresu Narodowego.

Dotąd iraccy Kurdowie bez oporów patrzyli na powojenne plany wojskowych rządów w Bagdadzie. Jednak w środę zaprotestowali przeciwko planom ewentualnego udziału w operacji w północnym Iraku wojsk tureckich. Oficjalnie mają tam one pomagać zapobiec kryzysowi humanitarnemu, a nieoficjalne - ukrócić niepodległościowe dążenia Kurdów, które mogłyby wywołać ferment wśród kurdyjskiej mniejszości w Turcji.

"Obecność tureckich oddziałów otworzy drzwi regionalnemu konfliktowi i serii interwencji, których skutki nie są znane, oraz zagrozi stabilności całego regionu" - ostrzegła komunistyczna partia Kurdystanu.

em, pap