SARS z południowych Chin rozprzestrzenił się najpierw na całą południowo - wschodnią Azję, potem przeniósł się na inne kontynenty. Przypadki choroby odkryto już w Europie, w Polsce - jeszcze nie. Czytaj też: Pożar płuc
W Singapurze 2400 osób zostało poddanych dziesięciodniowej kwarantannie, ponieważ podejrzewa się, że mogły mieć kontakt z osobami zakażonymi wirusem ostrej niewydolności oddechowej (SARS). Wszyscy są pracownikami albo klientami głównej giełdy warzywnej.
W sobotę wielką giełdę zamknięto, bowiem u pewnej pracującej tam osoby rozpoznano symptomy SARS. Wcześniej zmarł jeden z tamtejszych sprzedawców warzyw. Budynki zostały otoczone przez policję i zaplombowane. Z pewnością spowoduje to utrudnienia w zaopatrzeniu Singapuru w warzywa; wstrzymany został import z Malezji, która jest głównym źródłem zaopatrzenia Singapuru w świeże produkty rolne.
Decyzją ministra zdrowia kwarantanną objęto wszystkich, którzy pracowali albo robili interesy na giełdzie między 5 a 19 kwietnia. Jeśli podporządkują się nakazowi władz, dostaną pomoc, która ma im zrekompensować ewentualne straty finansowe. Z kolei za nieprzestrzeganie zarządzeń o pozostaniu w domu grozi grzywna lub więzienie.
Dotychczas przymusową domową kwarantanną objęto w Singapurze 467 osób. W niedzielę zarejestrowano tam kolejny potwierdzony przypadek SARS. Ogółem ich liczba wynosi 178. 16 osób zmarło.
les, pap