- Z a przemoc odpowiada opozycja
- Uczestnicy protestów to radykalni nacjonaliści
- Janukowycz postępował zbyt łagodnie, co rozzuchwaliło opozycję
- Do eskalacji konfliktu przyczynił się Zachód
- Zachód knuje na Ukrainie po to, żeby zaszkodzić Rosji
- Rosja nie ingeruje w wewnętrzne sprawy Ukrainy
- Rosja jako jedyna dąży do pokojowego zakończenia konfliktu
Relacjonując brutalny atak na opozycję w środę, państwowa telewizja Rossija 24 nazywała demonstrantów naprzemiennie "ekstremistami" oraz "radykałami". Pomijano informacje dot. szturmów Berkutu, a na stronach internetowej agencji prasowej RIA Nowosti najważniejszym okazał się artykuł o zajmowaniu przez demonstrantów budynków lokalnych w Lwowie i Tarnopolu - naturalnie, przez "radykałów".
W depeszy nt. ofiar i rannych w Kijowie podano tylko informacje o stratach po stronie milicji (6 zabitych, 150 rannych). Bardzo szczegółowo, na przykład w "Rossijskiej Gazetcie", pisano o stratach wśród funkcjonariuszy, podając dane dot. tego, ilu z nich jest hospitalizowanych, rannych, etc. nie napominając słowem o stratach opozycji.
Najpopularniejszym "chwytem" dezinformacyjnym jest stałe podawanie ogólnej liczby rannych i zabitych, wyszczególniając jedynie, ile ofiar to milicjanci czy członkowie Berkutu.
Na pierwszych stronach lub miejscach w serwisach informacyjnych w zdecydowanej większości pisano o Soczi i złotym medale rosyjskiego snowboardzisty, a także o klęsce hokeistów (o tym rzadziej).
Manipulacje dotyczą często samych tytułów prasowych bądź telewizyjnych. Podczas gdy p.o. premiera Ukrainy Serhij Arbuzow oskarżył opozycję o próbę przejęcia władzy, „Głos Rosji” dał tytuł: „Ukraina: radykałowie próbowali wczoraj przejąć władzę”.
Demonstrantów i opozycję nie określa się inaczej niż "radykałami", '"prowokatorami” czy „nacjonalistami”. Według sondażu przeprowadzonego pod koniec stycznia przez Centrum Lewady, aż 84 proc. Rosjan uważa Majdan w Kijowie za próbę zamachu stanu.
DK, TVN24