Boeinga mógł porwać... kapitan samolotu? Był politycznym aktywistą

Boeinga mógł porwać... kapitan samolotu? Był politycznym aktywistą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Boeing 777 (fot. Wikimedia Commons)
Jak donosi "Daily Mail", Zahari Ahmad Szah, kapitan zaginionego boeinga mógł porwać samolot w ramach protestu politycznego. Według prasy, był on aktywistą malezyjskiej opozycji, a do porwania maszyny mogła go popchnąć decyzja o skazaniu na więzienie jednego z liderów politycznych, którego popierał.
Według "DM", kapitan samolotu był gorącym zwolennikiem lidera malezyjskiej opozycji Anwara Ibrahima, a podobno na kilka godzin przed lotem uczestniczył on w jego procesie, w którym został skazany na 5 lat więzienia za "odbywanie stosunków homoseksualnych", co z racji islamu panującego w Malezji - jest zakazane.

Zwolennicy Ibrahima twierdzą jednak, że cały proces ma charakter polityczny, a zarzuty są sfingowane, a chodzić ma o prześladowanie opozycji. W zeszłym roku partia Ibrahima uzyskała bardzo dobry wynik w wyborach, ale nie zdobyła większości mandatów.

W niedzielę malezyjscy urzędnicy badali znaleziony w domu pierwszego pilota zaawansowany, własnoręcznie wykonany symulator lotów. Wiązało się to m. in. z orzeczeniem ekspertów, którzy twierdzą, że wyłączenie systemu łączności o pilotowanie maszyny w taki sposób, żeby nie była widoczna na radarach, wymaga doskonałego wyszkolenia. Według policji, żaden z pasażerów lotu nie posiadał umiejętności do sterowania samolotem.

W poszukiwania zaangażowało się już 25 państw. To, co wiadomo na pewno, to fakt, iż 8 marca, krótko po starcie, maszyna zeszła z kursu do Pekinu, a tuż przed zmianą, wyłączono komunikację z kontrolą naziemną. Mimo tego, system pokładowy z silników automatycznie wysyłał sygnał satelitarny, stąd wiadomo, że maszyna przebywała w powietrzu jeszcze ok. 6,5 godziny od kiedy utracono łączność.

Powstała teoria, że ostatni sygnał mógł być wysłany już z ziemi. To by znaczyło, że maszyna się nie rozbiła, a, jak powiedział rzecznik Malaysia Airlines, wylądowała na terenie południowego Afganistanu lub północno-zachodniego Pakistanu. Władze oczekują teraz na pozwolenie na akcję poszukiwawczą w tych krajach.

 - Władze Malezji ubiegają się o zgodę dyplomatyczną na sprawdzenie teorii, według której boeing 777 mógł przelecieć nad radarem w bazie kontrolowanej przez talibów na granicy Afganistanu i północno-zachodniego Pakistanu - podaje z kolei "The Independent".

Bardzo zaawansowana nawigacja, niezwykłe umiejętności, a także błąd monitoringu lotów międzynarodowej kontroli przestrzeni powietrznej - jedynie przy takich założeniach, twierdzi "DM", samolot pasażerski zdołałby przelecieć niezauważony nad tak zmilitaryzowanym terenem, jak właśnie Afganistan czy Pakistan.

DK, Daily Mail, The Independent