Andriej Peczow, rzeczony "agent" został bohaterem aż trzech programów rosyjskiej telewizji. W tym samym jednak czasie, należący do Gazpromu kanał "NTW" mówił o nim, że przyjechał na Ukrianę z Niemiec, ma niemiecki paszport i współfinansuje antyrosyjską rewolucję. Peczow miał opowiedzieć o tym osobiście, zaś telewizja uczyniła z niego niemieckiego agenta.
W tym samym jednak czasie dla kanału "Rossija 1", "niemiecki agent" nie wspominał o pieniądzach dla "majdańczyków", ale tłumaczył, że 7 kwietnia znalazł się w Kijowie, aby demonstrować... przeciwko Jaceniukowi i jego rządowi. Na jego ślad w jednym z kijowskich szpitali natrafili dziennikarze kanału Rossija 1, którym udzielił wywiadu.
Jak gdyby nigdy nic, ten sam człowiek opowiadał w relacji z Krymu dla innego kanału, że jest pediatrą pracującym w Niemczech, w swojej karierze uratował nawet 200 dzieci. Kraj opuścił, aby wesprzeć Ukrainę przed "atakiem neonazistów".
W chwili, gdy NTW przedstawiała Peczowa jako najemnika Zachodu walczącego z Rosją, inne rosyjskie kanały czyniły z niego "bojownika w słusznej sprawie".
DK, Rzeczpospolita