Rakiety wybuchają. Rosjanie sądzą, że to sabotaż

Rakiety wybuchają. Rosjanie sądzą, że to sabotaż

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wystrzelenie rakiety z kosmodromu Bajkonur (fot.NASA)
Jak donosi portal Belsat.eu, rosyjskie władze zleciły FSB przeprowadzenie śledztwa na terenie fabryki rakiet Proton. Protony miały wynosić na orbitę satelity nawigacyjne i komunikacyjne.
Władze Rosji stwierdziły, że za porażkami programu kosmicznego mogą stać dywersanci w fabrykach. Przypomnijmy, rakiety spadały 16 maja oraz 11 czerwca. W wyniku katastrof utracono satelity, które miały wynieść na orbitę.

Już w kwietniu 2013 r. podczas kontroli w przewodzie podającym powietrze dla silnika drugiego stopnia rakiety znaleziono kilka aluminiowych plomb. Wtedy funkcjonariusze FSB przesłuchali 15 pracowników. Po ostatnim upadku Protona sprawą zajęło się rosyjskie MSW, które wszczęło sprawę karną na podstawie art. 167 cz. 2 KK („umyślne zniszczenie lub uszkodzenie cudzego mienia, prowadzące w wyniku nieostrożności do śmierci człowieka lub innych ciężkich następstw”). Rosyjskie MSW jest przekonane, że otrzymana informacja potwierdza wersję o sabotażu.

O sabotażu mówiono już wcześniej przy okazji awarii rakiety w połowie ub.r. Wtedy okazało się, że za awarię odpowiada niewłaściwie założony czujnik prędkości kątowej, który umieszczono po niewłaściwej stronie urządzenia. Co ciekawe – umieszczenie w ten sposób urządzenia było praktycznie niemożliwe, gdyż nie pasowało ono do znajdujących się tam kontaktów. Okazało się jednak, że pracownik, który zamontował urządzenia poradził sobie i z tym problemem. W efekcie rakieta spadła, a wobec prawdopodobnego sprawcy również wszczęto śledztwo jednak nie dało ono rezultatów.

Utrata rakiety nie jest sprawa tanią - według obliczeń rakieta, jej transport do kosmodromu i wystrzelenie kosztują łącznie 2,8 mld rubli. Ok. 250 mln zł.

Belsat.eu