40 ton polskiej pomocy humanitarnej dla Iraku

40 ton polskiej pomocy humanitarnej dla Iraku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dwie ciężarówki z 40 tonami przedmiotów pierwszej potrzeby dotarły do nowego obozu w prowincji Dohuk. Polacy po raz kolejny wyciągnęli pomocną dłoń.
Konwój szczelnie wypełniony 678 materacami, 473 pudłami z ciepłymi ubraniami, czapkami i kocami oraz 250 łóżkami dla dzieci przybył do prowincji Dohuk, do powstałego tam kolejnego obozu dla uchodźców, jednego z dwudziestu podobnych w tym rejonie. Dary z Polski osobiście wydawał  ks. Tomasz Jegierski z Fundacji SOS dla Życia. Towarzyszyła mu konsul Renata Trzcińska oraz właściciel firmy transportowej Direx, Piotr Prudzyński. Część darów została zakupiona przy wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego, utrzymującego od lat partnerskie stosunki z irackim Kurdystanem. Z Fundacją SOS dla Życia współpracowała miejscowa Fundacja Barzani.

Położony w prowincji Dohuk, przy drodze do Zakho, nowy obóz został wybudowany na prywatnym terenie, nieodpłatnie użyczonym przez właściciela. Tak pomagają miejscowi ludzie. Robią też paczki z najpotrzebniejszymi rzeczami, które przekazują do administracji obozów. Pieniądze rządowe dawno się skończyły, więc władze lokalne muszą sobie radzić same, aby zapewnić uchodźcom dach nad głową i pożywienie. Obozy są planowane na ok. 800 rodzin, co oznacza 4-6 tysięcy osób w każdym z nich. Dorośli uchodźcy pozostają bez pracy, a dzieci bez szkół.

Jak wygląda taki obóz?

Otoczony ogrodzeniem teren. Wewnątrz baraki, jeden obok drugiego oraz naprzeciwko. Jeden z nich przeznaczony na biuro zarządu obozu, kilka innych na magazyny. Pozostałe to „mieszkania” dla rodzin uchodźców. Każdy barak posiada pokój przeznaczony na sypialnię dla ok. siedmiu osób, przedpokój z miejscem na kuchnię oraz oddzielne pomieszczenie na łazienkę. Już mają swoich lokatorów, choć nie są jeszcze umeblowane, nie mają ani klimatyzatorów, ani grzejników. Są jedynie koce z polskich darów. Co jakiś czas przyjeżdża samochód z produktami spożywczymi. Wodę do picia czerpie się z cystern. A za oknami zima, która w górzystej prowincji Dohuk daje się mocno we znaki. Już w czasie rozładunku ciężarówek zacinał intensywny deszcz i wiał silny wiatr. Opatuleni w szaliki, z czapkami na głowach przedstawiciele darczyńców przekazywali pomoc prosto z samochodów ludziom jedynie w klapkach na nogach i letnich swetrach.

Konsulat RP w Irbilu