W Delhi obowiązuje racjonowanie wody. Szkoły pozostają zamknięte, szpitale tworzą rezerwy na czarną godzinę, a największe firmy wstrzymują pracę w swoich zakładach. "Na chwilę obecną woda jest niedostępna i nadal nie ma nadziei, że dostawy zostaną przywrócone" – pisał w niedzielę na Twitterze Manish Sisodia, wiceszef rządu Delhi. Dopływ wody zablokowali protestujący przedstawiciele ludu Dżatów, którzy przejęli kanał, doprowadzający wodę do metropolii.
Armii udało się odzyskać kontrolę nad kanałem, jednak nie wiadomo jak długo potrwa naprawa całego systemu. – Teraz wojsko sprawdzi, jak szybko woda dopłynie do stolicy i czy kanał nie został uszkodzony – ogłosił szef stołecznego rządu Arvind Kejriwal.
Marzenie o niższej kaście
Mieszkańcy sąsiadującego ze stolicą Indii stanu protestują, ponieważ od 2 lat ich ziemie nawiedza susza, przez co znaleźli się w tragicznej sytuacji. Chcieliby pomocy od rządu, a to możliwe będzie, jeśli przejdą do niższej kasty. Obecnie należą do tzw. zamożnych, a chcieliby oficjalnie uzyskać status "innych kast zacofanych". Od 1991 roku rząd walczący z dyskryminacją na tle kastowym przewiduje różnego rodzaju korzyści dla przedstawicieli gorszych kast, m.in. miejsca na uczelniach i w administracji.
Chaos w Delhi
Trwający od ponad tygodnia pokojowy protest przerodził się w zamieszki w ubiegły piątek, kiedy policja z nieznanych przyczyn zaczęła strzelać do demonstrantów. Wściekły tłum rozpoczął walkę z policją, zaczął też niszczyć wszystko na swojej drodze. Sparaliżowano ruch pociągów i zablokowano dwie drogi ekspresowe, przejęto również kanał doprowadzający wodę. Protestujący utworzyli w Nowym Delhi strefy, do których policja nie miała wstępu.
Rząd stanu zablokował dostęp do internetu i możliwość wysyłania SMS-ów. Wysłał na miejsce także 10 tys. żołnierzy, którym nakazał strzelać do walczących. Wtedy dopiero opanowano sytuację.
Reuters, Gazeta Wyborcza
