Bezpośrednio po ogłoszeniu oficjalnych wyników Lien oświadczył, że wybory nie były uczciwe i zażądał ponownego przeliczenia głosów. "Ten wynik wyborów nie jest uczciwy. Chcemy wszcząć postępowanie w sprawie ogłoszenia wyborów za nieważne. Zwracamy się do Centralnej Komisji Wyborczej o zabezpieczenie i opieczętowanie wszystkich urn" - oświadczył wiwatującemu na jego cześć tłumowi w swej głównej kwaterze wyborczej.
Podkreślił, że należy również dokładnie wyświetlić okoliczności piątkowego zamachu na Chen Shui-biana i kandydującą wraz z nim na wiceprezydenta Annette Lu. Policja nie aresztowała żadnego sprawcy incydentu, w którym do Chena i Lu oddano co najmniej dwa strzały. Oboje odnieśli tylko lekkie obrażenia.
"Do tej pory nie mamy wyraźnego przedstawienia prawdy o wczorajszej strzelaninie. W jej wpływie na te wybory nie ma co mówić, a wpływ ten był bezpośredni. Towarzyszące temu wątpliwości pozostawiają nam jedno wspólne wrażenie - to są nieuczciwe wybory" - oświadczył Lien.
Chen Shui-bian, przywódca Demokratycznej Partii Postępowej, prowadził swoją kampanię wyborczą pod kategorycznym hasłem państwowej odrębności Tajwanu i Chin. Sprzeciwia się temu zarówno Pekin, uważający Tajwan za swą zbuntowaną prowincję, jak i Kuomintang, nadal obstający przy statusie "rządu Republiki Chińskiej" dla tajwańskich władz.
Sprawa ta ma jednak charakter głównie prestiżowy i dlatego Lien starał się nie wysuwać jej na pierwszy plan, by nie zrażać do siebie rdzennie tajwańskiego elektoratu.
oj, pap