W wielu miastach włoskich zapowiedziano manifestacje i pochody. Największe mają odbyć się w Mediolanie, Rzymie i Palermo, gdzie ruch uliczny zostanie dodatkowo sparaliżowany przez kilka równoczesnych marszów.
Włoscy związkowcy zdecydowanie sprzeciwiają się jej reformie emerytalnej - jednej z elementów polityki gospodarczej centroprawicowego rządu Silvio Berlusconiego. Ich zdaniem, jest ona nie do przyjęcia, bo ma na celu tylko oszczędności budżetowe, a nie poprawę sytuacji zatrudnionych. Argumentują, że zdaniem ekspertów z Brukseli, włoski system emerytalny jest najlepszy ze wszystkich systemów obowiązujących w Unii i żądają, by wszelkie dyskusje o ewentualnych zmianach odłożyć do 2005 roku.
Ostry sprzeciw wzbudza szczególnie propozycja wydłużenia okresu wpłacania obowiązkowych składek emerytalnych z 35 do 40 lat od 2008 roku oraz wydłużenia wieku emerytalnego dla kobiet do 60 lat, a dla mężczyzn do 65.
Rząd uzasadnia konieczność reformy sytuacją finansową państwa i żądaniami Brukseli. Berlusconi przypomina, że reformy przeprowadzono już we Francji i w Niemczech i podkreśla, że jeśli Włochy nie dokonają zmian w systemie emerytalnym, po 2030 roku w państwowej kasie zabraknie pieniędzy na tego rodzaju świadczenia.
Strajk generalny zapowiedziały po raz pierwszy od 10 lat wspólnie lewicowa CGIL (Confederazione Generale Italiana Lavoratori - Powszechna Włoska Konfederacja Ludzi Pracy), związana z katolickim ruchem społecznym CISL (Confederazione Italiana Sindacati Lavoratori - Włoska Konfederacja Związków Pracowniczych) i nawiązująca do tradycji socjalistów UIL (Unione Italiana Lavoratori - Włoski Związek Pracowniczy).
Poprzedni - zapowiadany jako czterogodzinny - strajk generalny, zorganizowany w październiku zeszłego roku, praktycznie na cały dzień sparaliżował całe Włochy. Urzędy, szkoły i instytucje publiczne były zamknięte przez cały dzień. Przez cały dzień trwały też zakłócenia w ruchu pociągów, ruchu lotniczym i komunikacji miejskiej.
em, pap