Faludża Irakijczyków

Faludża Irakijczyków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Iracka brygada, złożona z b. żołnierzy armii saddamowskiej, przejmuje od  Amerykanów odpowiedzialność za zbuntowane miasto Faludżę. Brygada "spełnia oczekiwania" - oceniają Amerykanie.
Nowa iracka formacja, nazwana Brygadą Faludżyjską, zaczęła już w ubiegły piątek przejmować pozycje na południu miasta od piechoty morskiej USA zgodnie z porozumieniem, które ma wywikłać Amerykanów ze zbrojnej konfrontacji z partyzantami okopanymi w centrum Faludży. Przywraca ona spokój w tym mieście po czterotygodniowym oblężeniu, w którym zginęło 10 marines i setki Irakijczyków.

Brygada ma liczyć do 1100 żołnierzy, z których wielu służyło w armii Saddama, zaś na jej czele stanie jeden z saddamowskich generałów. Co więcej, jak przypuszcza dowództwo amerykańskie, część z nich do niedawna mogła walczyć w Faludży w szeregach partyzantów. "Jeśli niektórzy z tych ludzi uznali teraz, że jest jakieś inne wyjście... to tym lepiej" - powiedział pułkownik John Coleman, szef sztabu 1. Grupy Ekspedycyjnej Piechoty Morskiej w prowincji Anbar, gdzie leży Faludża.

Coleman, który rozmawiał z reporterami w bazie piechoty morskiej kilka kilometrów od centrum Faludży, powiedział, że marines nadzorują przebieg operacji prowadzonej przez brygadę iracką. Nie  chciał podawać szczegółów, ale oświadczył, że "w części miasta przywrócono już normalną sytuację".

Amerykanie oczekują, że partyzanci złożą ciężką broń. Dowódca 1. Grupy Ekspedycyjnej marines, gen. John Conway, oświadczył kilka dni temu, że brygada iracka "ma plan (działania)" i "rozumie nasze stanowisko, iż tych ludzi (najzagorzalszych partyzantów, nieskorych do kapitulacji) trzeba zabić albo pojmać".

We wtorek Coleman powiedział, że Brygada Faludżyjska jest inicjatywą byłych oficerów armii irackiej. "Nie przyszli prosić o  pieniądze ani o cokolwiek innego, chcieli otrzymać szansę, by  służyć swemu krajowi. Za długo byli odstawieni na bok, nie  dawaliśmy im sposobności, by włączyli się do pracy (dla kraju)" -  dodał pułkownik.

Dowództwo amerykańskie nie śpieszyło się z frontalnym szturmem na  Faludżę z obawy przed stratami po obu stronach i zantagonizowaniem irackiej opinii publicznej. Wielu Irakijczyków uważa partyzantów z  Faludży za bohaterów, bo nie dali się pokonać Amerykanom.

Dowódcy piechoty morskiej i zespoły łącznikowe spotykają się z  oficerami Brygady Faludżyjskiej. Według Colemana są to "wojskowe dyskusje między wojskowymi o wojskowych zadaniach".

Coleman powiedział też, że spotkał się z generałem Mohammedem Abdulem Latifem, który zapewne stanie na czele Brygady Faludżyjskiej. Według Amerykanów, Latif był oficerem irackiego wywiadu wojskowego, ale poróżnił się z reżimem Saddama i jakiś czas spędził w więzieniu, a potem przebywał na uchodźstwie. Coleman oświadczył, że wie, iż Latif "nie aprobował tego, co wcześniej działo się w kraju".

Do soboty zapowiadano, że Brygadą Faludżyjską będzie dowodził generał Dżasim Mohammed Saleh, były oficer elitarnej saddamowskiej Gwardii Republikańskiej, potem dowódca irackiej piechoty, a  podczas ubiegłorocznej wojny dowódca dywizji sił paramilitarnych w  Ramadi, ok. 55 km na zachód od Faludży.

Jednak wiadomość o nominacji dla Saleha wywołała protesty wśród szyitów, za Saddama dyskryminowanych i często prześladowanych przez jego armię. Zapewne dlatego Amerykanie postanowili zastąpić go Latifem, choć, jak oświadczył Coleman, Saleh będzie służyć w  Brygadzie Faludżyjskiej.

Atutem Saleha jest to, że pochodzi w Faludży i należy do  plemienia Mohammadi, największego w tym mieście, podczas gdy Latif jest bagdadczykiem.

em, pap