Nie liberalizacji zapłodnienia in vitro (aktl.)

Nie liberalizacji zapłodnienia in vitro (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kompletnym fiaskiem zakończyło się we Włoszech dwudniowe referendum na temat liberalizacji ustawy o sztucznym zapłodnieniu. Do urn nie poszło nawet 30 procent Włochów.
25,9 procent - taka była frekwencja w zakończonym w poniedziałek o godzinie 15 referendum na temat liberalizacji ustawy o sztucznym zapłodnieniu - podało włoskie MSW. W związku z tym głosowanie jest nieważne; wymagany jest bowiem próg 50 procent.

W poniedziałek, w drugim dniu plebiscytu, głosy oddało tylko 7  procent obywateli. W niedzielę frekwencja wyniosła niespełna 19 procent.

W wydawanych oświadczeniach włoscy politycy podkreślają, że była to samodzielna decyzja obywateli. Premier Silvio Berlusconi, który wcześniej deklarował, że nie pójdzie głosować, powiedział, że  sprzeciwia się podziałowi społeczeństwa w kwestiach sumienia. "Wyborcy raz jeszcze udowodnili, że potrafią podejmować decyzje w  sposób niezależny" - dodał szef rządu. Zaskoczenie, jak to ujął, wielką dojrzałością Włochów wyraził też przewodniczący Episkopatu Włoch kardynał Camillo Ruini, który wraz z pozostałymi biskupami wzywał do bojkotu głosowania.

O tym, że referendum, zorganizowane na wniosek włoskich radykałów i niektórych środowisk lewicowych, będzie nieważne wiadomo było już w niedzielę wieczorem, po pierwszym dniu głosowania, gdy do  urn poszło 18,7 procent obywateli. W ciągu ośmiu godzin głosowania w poniedziałek frekwencja wzrosła zgodnie z przewidywaniami zaledwie o kilka procent.

Wszyscy komentatorzy są zgodni, że prawdziwym zwycięzcą plebiscytu jest włoski Kościół, który pod hasłami obrony życia sprzeciwiał się liberalizacji ustawy. Nie mają wątpliwości, że zadziałały tu apele włoskich biskupów o powstrzymanie się od głosowania. "Nie łamiemy sumień, ale je oświecamy, stając w obronie życia" - argumentował przewodniczący Episkopatu kardynał Camillo Ruini. To stanowisko poparł papież Benedykt XVI, który kilka razy w dniach poprzedzających referendum wypowiedział się w obronie życia. Z własnymi inicjatywami występowali proboszczowie poszczególnych parafii, wywieszając plakaty z hasłami bojkotu referendum i  zapraszając wiernych w referendalną niedzielę na wycieczki nad morze.

Obecnie wielu komentatorów włoskiej prasy wyraża obawy, że może dojść do wzrostu nastrojów antykościelnych. Przeciwnicy Kościoła tymczasem rozpoczęli już ostrą kampanię na antenie Radio Radicale, czyli rozgłośni partii radykalnej, która była jednym z inicjatorów referendum. Od niedzieli można tam usłyszeć bardzo ostre ataki na  kardynała Ruiniego, cały Kościół oraz Benedykta XVI. Na antenie padają przekleństwa i obraźliwe słowa.

Przedmiotem plebiscytu była uchwalona w 2004 roku ustawa numer 40 o sztucznym zapłodnieniu, jedna z najbardziej restrykcyjnych w Europie. Inicjatorzy referendum dążyli do jej zmiany i rezygnacji z kilku najbardziej kontrowersyjnych artykułów. Pierwsze z czterech pytań dotyczyło przepisu zabraniającego wszelkich eksperymentów na embrionach ludzkich, a zatem także na pobranych od nich komórkach macierzystych. Jego uchylenie - argumentowali inicjatorzy zmiany ustawy - umożliwiłoby prowadzenie badań naukowych w celu znalezienia bardziej skutecznych metod leczenia wielu chorób. Drugie pytanie dotyczyło zasięgu sztucznego zapłodnienia, do którego mają prawo tylko pary bezpłodne. Propozycja zmiany dotyczyła rozszerzenia dostępu do zabiegu także na te pary, które nie chcą przekazać dzieciom chorób genetycznych. Ponadto trzeba było zająć stanowisko wobec przepisu przyznającego embrionom osobowość prawną. Ostatnie, czwarte pytanie odnosiło się do przepisu zakazującego wykorzystywania materiału genetycznego pobranego od osób trzecich. Gdyby wygrało "tak" możliwe byłoby pobieranie komórek od innych dawców w przypadku, gdy jeden z rodziców jest bezpłodny lub istnieje ryzyko przeniesienia na dzieci choroby dziedzicznej.

em, pap