Liban płonie, Hezbollah odpowiada

Liban płonie, Hezbollah odpowiada

Dodano:   /  Zmieniono: 
Izrael dokonał w poniedziałek ponad 50 nalotów na cele w Libanie - zaatakowany został m.in. port w Bejrucie. Hezbollah odpowiedział ostrzałem rakietowym północnego Izraela.
Izrael nie zamierza wstrzymać swej ofensywy przeciwko Hezbollahowi w Libanie - powiedziała rzeczniczka rządu Miri Eisin, reagując na doniesienia telewizji izraelskiej, że operacja może zakończyć się "na dniach".

"Izrael kontynuuje ataki na cele Hezbollahu, a z pewnością na te, z których wystrzeliwuje się rakiety. Na razie nie zamierzamy ich wstrzymywać" - podkreśliła Eisin.

Izraelskie wojska lądowe przeprowadziły kilka niewielkich akcji na terytorium Libanu - poinformował rzecznik armii Izraela. Oddziały wróciły jednak, gdy "zrealizowały cele swojej operacji".

Głównym celem ataków Izraela pozostaje południe Libanu i siedziby Hezbollahu w samym Bejrucie, składy paliw, stanowiska radarowe armii libańskiej i stacja telewizyjna Hezbollahu Al-Manar.

Hezbollah odpowiedział ostrzałem rakietowym północnego Izraela. Rakiety spadły na miasto Afula, obrzeża Nazaretu oraz wieś Talel, gdzie trzy osoby zostały ranne, a później na Hajfę - trzecie co do wielkości miasto izraelskie.

W związku z atakami rakietowymi Hezbollahu władze izraelskie zdecydowały się zamknąć port w Hajfie, jeden z głównych punktów tranzytowych izraelskiego handlu zagranicznego.

Według policji libańskiej, w nocnych nalotach izraelskich w sumie zginęło 19 osób, w tym 9 wojskowych. 44 ludzi zostało rannych. Po południu 12 libańskich cywilów zostało zabitych przez izraelską rakietę powietrze-ziemia, która trafiła w wiozący ich mikrobus na południe od Bejrutu - podały libańskie źródła policyjne.

Izrael twierdzi, że w ciągu swojej sześciodniowej ofensywy w Libanie zniszczył ok. jednej trzeciej rakiet Hezbollahu, mogących dosięgnąć odległych celów w głąb Izraela - poinformował w poniedziałek izraelski wywiad wojskowy.

"Sądzimy, że zestrzeliliśmy ok. 30 proc. rakiet o zasięgu co najmniej 45 kilometrów" - podało to źródło. Izrael oszacował, że hezbollahowie pierwotnie mieli kilkaset takich rakiet. Hezbollah ma prawdopodobnie również tysiące rakiet krótkiego zasięgu typu Katiusza. Według izraelskiego wywiadu wojskowego, wiele z nich wystrzelono z terytorium Libanu, a "niezliczoną liczbę" zniszczyła strona izraelska.

Izrael zaprzeczył w poniedziałek informacjom, jakoby nad Bejrutem został zestrzelony izraelski samolot bojowy F-16. "Nic takiego się nie wydarzyło" - podało cytowane przez Reutera źródło. Doniesienia o zestrzeleniu F-16 pojawiły się chwilę wcześniej w libańskiej telewizji. Towarzyszyły im obrazy spadających szczątków płonącej maszyny.

Przedstawiciel władz izraelskich oświadczył w poniedziałek po południu, zastrzegając sobie anonimowość, że Izrael zgodzi się na zawieszenie broni, jeśli Hezbollah wycofa się z rejonów wzdłuż granicy libańsko-izraelskiej oraz uwolni dwóch żołnierzy izraelskich, uprowadzonych w środę. Obszary, opuszczone przez Hezbollah miałaby zająć armia libańska.

Ów przedstawiciel władz dodał, że premier Izraela Ehud Olmert przekazał to stanowisko szefowi rządu włoskiego Romano Prodiemu, który stara się pomóc w wynegocjowaniu zawieszenia broni.

Dotąd Izrael jako warunek zakończenia operacji zbrojnej stawiał całkowite rozwiązanie Hezbollahu.

Unijna komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner oświadczyła, że żadna ze stron konfliktu na Bliskim Wschodzie nie ponosi wyłącznej odpowiedzialności za trwającą eskalację przemocy.

"Nie można powiedzieć, że wina spada na którąś ze stron. Po obu stronach są ofiary wśród ludności cywilnej" - zauważyła. Zdaniem pani komisarz, sytuacja na Bliskim Wschodzie "jest najgorsza w ostatnich latach". Istnieje "bardzo wysokie ryzyko zaostrzenia się sytuacji w regionie. Pożar może rozlać się na cały jego obszar".

Unia Europejska rozważa możliwość wysłania sił stabilizacyjnych do Libanu - podano w poniedziałek w Brukseli. Wcześniej w Petersburgu na szczycie G-8 z ideą rozlokowania na południu Libanu sił międzynarodowych wystąpili sekretarz generalny ONZ i premier Wielkiej Brytanii.

Izrael oświadczył natomiast, że idea rozlokowania w południowym Libanie nowych sił międzynarodowych jest "przedwczesna". "Nie sądzę, byśmy doszli do tego etapu" - oświadczyła w poniedziałek rzeczniczka rządu Miri Eisin.

Premierzy Wielkiej Brytanii i Włoch, Tony Blair i Romano Prodi, kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Jacques Chirac opowiedzieli się w poniedziałek za rozmieszczeniem w Libanie sił międzynarodowych.

Konferencje prasowe polityków odbyły się po zakończeniu w Strielnie pod Petersburgiem szczytu państw G-8.

Zdaniem Merkel konieczna jest stabilizacja sytuacji na południu Libanu. "Chcielibyśmy, aby rząd Libanu dostał wparcie, gdyż jest obecnie w bardzo trudnej sytuacji" - powiedziała kanclerz. Oceniła jednak, że formę międzynarodowej obecności w tym kraju powinna określić Rada Bezpieczeństwa ONZ.

"Jeśli nie stworzymy takich sił, to nie uda się nam przywrócić pokoju w tym regionie" - oświadczył Blair. Dodał, że powinien to być duży kontyngent, działający dopiero po przerwaniu działań bojowych. Jego zdaniem trzeba koniecznie "wysłać Syrii sygnał, że należy wywrzeć wpływ na Hezbollah". Pojmanie izraelskich żołnierzy i ostrzał rakietowy terytorium Izraela uznał za "akcje terrorystyczne".

Prezydent Francji Jacques Chirac wyraził przekonanie, że należy stworzyć pod egidą ONZ mechanizmy kontroli granic Libanu, i zaapelował o rozpoczęcie negocjacji, które doprowadzą do zawieszenia broni. Potępił izraelską ofensywę w Libanie, ale podkreślił też, że konieczne jest rozbrojenie ugrupowań w Libanie. "Sytuacja, gdy zbrojne ugrupowania kontrolują terytorium Libanu, jest absolutnie niedopuszczalna" - zaznaczył.

Zdaniem Prodiego, w rejonie konfliktu może być potrzebnych dodatkowo 8 tys. żołnierzy sił pokojowych oprócz przebywających tam już 2 tys. Dodał, że zlecił odpowiednim resortom przygotowanie udziału Włoch w takich siłach, jeśli zostanie podjęta decyzja o ich stworzeniu. Oświadczył, że zamierza omówić z szefem rządu izraelskiego Ehudem Olmertem kwestię udziału Izraela w tych siłach. Jego zdaniem, bez stabilności na Bliskim Wschodzie nie jest możliwy rozwój regionu Morza Śródziemnego.

Sekretarz generalny ONZ Kofi Annan zapowiedział w poniedziałek rano w Strielnie, że Rada Bezpieczeństwa ONZ rozpatrzy ewentualność wprowadzenia międzynarodowych sił stabilizacyjnych do strefy konfliktu libańsko-izraelskiego po powrocie z Bliskiego Wschodu misji ONZ. Sytuację na Bliskim Wschodzie ocenił jako krytyczną i wezwał do podjęcia wysiłków w celu zmniejszenia napięcia w regionie.

Stojący na czele trzyosobowej delegacji ONZ w Libanie Vijay Nambiar powiedział w poniedziałek, że uda się do Izraela, aby przedstawić "konkretne pomysły" w celu zakończenia trwających od sześciu dni walk izraelsko-libańskich.

Doradca polityczny sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana zaobserwował - jak to określił - "zachęcający postęp" w kwestii zawieszenia broni w Libanie, ale zastrzegł, że "trzeba jeszcze wykonać wiele pracy dyplomatycznej".

W niedzielę ekipa ONZ, wysłana do Libanu przez Annana z zadaniem poszukiwania rozwiązania kryzysu, poparła apel rządu libańskiego o zawieszenie broni. Wezwała też do uwolnienia dwóch żołnierzy izraelskich, uprowadzonych przez Hezbollah.

Izrael zapowiedział, że będzie koordynować ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską ewakuację cudzoziemców z Libanu - poinformował w poniedziałek przedstawiciel izraelskich służb bezpieczeństwa, cytowany przez agencję AFP.

W niedzielę amerykański śmigłowiec wojskowy przerzucił na Cypr 21 ludzi: pracowników ambasady i osoby wymagające pomocy medycznej. W poniedziałek do Libanu powinien dotrzeć podstawiony przez francuskie władze statek, który może przerzucić na Cypr od tysiąca do dwóch tysięcy pasażerów - Francuzów i innych Europejczyków. Rosja także zapowiedziała wysłanie - prawdopodobnie do Ammanu - specjalnego samolotu po swych obywateli. We wtorek rozpocznie się ewakuacja Polaków z Bejrutu.

pap, em, ab