Zadziobany jastrząb

Zadziobany jastrząb

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Rumsfeld stał się kozłem ofiarnym porażki Republikanów w wyborach do Kongresu.
Rumsfeld zasłynął tym, że 12 września 2001 roku (dzień po zamachu na World Trade Center) namawiał George'a Busha do zaatakowania Iraku - ledwo dał się przekonać "gołębiom" w Białym Domu, aby wcześniej rozprawić się z Afganistanem. Wtedy jednak był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. USA znajdowały się w głębokiej traumie po szokującym ataku Al-Kaidy i potrzebowały silnego człowieka, który nie będzie bał się podjąć twardych decyzji w obronie kraju. Stanowczość Rumsfelda były jak najbardziej na miejscu i bardzo imponowała przerażonym Amerykanom. Do tego stopnia, że aż 70 proc. Amerykanek uznawało go za symbol seksu - chyba po raz pierwszy w historii ludzkości 70-latek wzbudzał tyle pożądania.

Nie wolno zapominać, że styl a la Rumsfeld bardzo długo był niezwykle skuteczny i podobał się Amerykanom. Przecież po zwycięstwach w wyborach do Kongresu w 2002 i 2004 roku Republikanie zdobyli zdecydowaną większość w obu izbach parlamentu. Gdy po ostatnim zwycięstwie w wyborach prezydenckich Bush zdecydował, że na stanowisku sekretarza stanu ugodowego Colina Powella zastąpi bardziej wojownicza Condoleezza Rice, nie było wątpliwości, jaki sposób uprawiania polityki jest najlepszy.

Kto jednak mieczem wojuje, od miecza ginie. Amerykanie utknęli w Iraku i brakuje dobrych pomysłów, jak oraz kiedy stamtąd się wycofać. Właśnie ten brak pomysłów kosztował Republikanów przegraną w wyborach do Kongresu. Kozłem ofiarnym tej porażki uczyniono Rumsfelda - w końcu to on był "jastrzębiem" najgłośniej  wzywającym do ataku na reżim Saddama Husajna. Tym ruchem Bush stara się uratować Republikanów przed porażką w wyborach prezydenckich za dwa lata. Jednak bez głębszych reform (oprócz kłopotów w Iraku, w USA zaczął spadać PKB, kuleje system ubezpieczeń społecznych), odwołanie Rumsfelda okaże się tylko plastrem na ropiejącą ranę.