TOP 7 WPROST: Bogactwa z Peweksu, o których marzyliśmy w PRL-u

TOP 7 WPROST: Bogactwa z Peweksu, o których marzyliśmy w PRL-u

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prawdziwym hitem Peweksu był zdecydowanie walkman. fot.Esa Sorjonen/Wikipedia
Peweks bez wątpienia był peerelowskim rajem wśród sklepów straszących pustymi półkami. Nieliczni szczęśliwcy, którzy mieli okazję kupować w Peweksie, marzyli o przeskoczeniu lady i poproszeniu o azyl polityczny, by móc zostać w jedynym miejscu gdzie czuło się powiew Zachodu. Chcąc ożywić wspomnienia przedstawiamy ranking siedmiu najbardziej pożądanych produktów „z importu”.
1. Dżinsy

Marzyli o nich dosłownie wszyscy: młodzi, starzy, kobiety i mężczyźni. Ale nie wszyscy mogli sobie wtedy na nie pozwolić - kosztowały co najmniej dwie przeciętne pensje, czyli około 20 dolarów. Pieniądze na nie zbierało się miesiącami a o nowe Wranglery dbało się bardziej niż o samochód zaparkowany przed blokiem. I, oczywiście, prało się je wyłącznie ręcznie.

2. Walkman 

Walkman zrewolucjonizował muzyczny rynek i pozwolił każdemu na kontakt z ulubionymi piosenkami w każdej chwili. Do tego był stosunkowo niedrogi i mocny. Właściwie do używania samej nazwy „Walkman” prawo miała jedynie marka Sony, jednak dość szybko, dla uproszczenia, zaczęto w ten sposób nazywać wszystkie przenośne odtwarzacze kasetowe. Z czasem kolejne modele walkmanów stawały się coraz bardziej skomplikowane i nowoczesne, a przy tym coraz mniejsze. Szklana gablota w Peweksie, dumnie prezentująca najnowsze modele Sony, Panasonic, Amica czy Sanyo, była zdecydowanie jedną z budzących największe zainteresowanie młodzieży.

3. Magnetowid SONY

Telewizor mieli tylko nieliczni - ale jeżeli już mieli, to chcieli mieć też magnetowid. A po ten biegło się oczywiście do Peweksu. Co ciekawe, do kupienia były najpierw drogie kombajny z tunerami telewizyjnymi, nagrywaniem i innymi bajerami, a dopiero później proste odtwarzacze. Dzisiaj, w dobie już nawet nie DVD, ale Blue Ray, kasety VHS wydają się przeżytkiem. Magnetowidy, jeżeli nawet uchowały się jeszcze w niektórych domach, leżą gdzieś na dnach szaf albo z dawno nieużywaną sokowirówką i żelazkiem z duszą w piwnicach. A tymczasem jeszcze 30 lat temu każdy posiadacz odtwarzacza video czuł się niemal pół-bogiem, zwłaszcza, jeżeli wśród kolekcji domowej filmoteki mógł się pochwalić „Gwiezdnymi wojnami” Lucasa.

4. Radiomagnetofon SANYO typu jamnik

Kto z osób, których młodość przypadła na okres PRL, nie wspomina z sentymentem nocy spędzonych na nagrywaniu audycji muzycznych z radiowej Trójki czy Jedynki? Kto z nich nie ma do dzisiaj kartonów pełnych magnetofonowych taśm z największymi przebojami lat 70-tych i 80-tych, hitami Czerwonych Gitar, Beatlesów, ABBY czy Rolling Stonesó. I mimo że chyba nikt nie zamieniłby zdobyczy dzisiejszej techniki i nośników dźwięku na peerelowskiego „jamnika”, to każdy przyznaje, że kasety troskliwie zapakowane w kartonowe pudła to jednak pewien fetysz.

5. Klocki LEGO/lalka Barbie


Klocki LEGO i Lalka Barbie dla dzieci w PRL były tym, czym dla dorosłych papierosy Malboro lub dżinsy Wrangler. Owszem, kolejne modele i wersje coraz mniej przypominają te pierwsze i „typowe” - jednak to ciągle jest to. Trudno sobie wyobrazić świat, w którym nie było tych zabawek. A jednak taki właśnie był PRL. No chyba, że było się szczęśliwcem mogącym sobie pozwolić na Peweks i zakupy w nim.

6. Baton Mars

Nieważne czy rzeczywiście był najlepszym batonikiem - ważne, że jedząc go można było się poczuć jak w zagranicznym filmie. Przy wyrobach czekoladopodobnych, które były w PRL ogólnie dostępne, czekolada z batonika Mars wprost rozpływała się w ustach i była przedmiotem pożądania każdego dużego lub małego dziecka. Podobnie zresztą jak popularna dziś mleczna Milka.

7.    Papierosy Marlboro

Przy „Popularnych”, „Radomskich” czy „Sportach” - „Marlboro” w twardych opakowaniach, z filtrem i na zachodniej licencji wydawały się być prawdziwym dobrem luksusowym. Publiczne palenie papierosa Marlboro natychmiast przyciągało uwagę wszystkich wokół. Dla lepszego efektu można było również postukać twardą paczką o kawiarniany stolik. Wręczone urzędnikowi mogły zdziałać prawdziwe cuda.