Grzegorz Sadowski: Z punktu widzenia gospodarki i przedsiębiorców ważniejsze było to, co się wydarzyło rok przed pierwszymi wyborami: w 1988 r. Uchwalono ustawę Wilczka, uwalniającą działalność gospodarczą. To wtedy rozpoczął się w Polsce kapitalizm. Kiedy mieliśmy więcej wolności gospodarczej, wtedy czy dziś?
Robert Gwiazdowski: Paradoksalnie na takie proste pytania nie ma prostych odpowiedzi. Wolności mieliśmy wtedy więcej. Ustawa o działalności gospodarczej zwana ustawą Wilczka stwierdzała, że „podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach”. Później było już tylko gorzej: kolejne regulacje, ograniczenia, koncesje, zezwolenia w myśl zasady typowej raczej dla komunizmu, a nie budowanego rzekomo kapitalizmu. Ale z drugiej strony ważne jest szerokie otoczenie gospodarcze. Złoty wówczas był niewymienialny, gospodarka w ogromnym kryzysie. Możliwości było mniej. Dziś jest odwrotnie, mimo słabego i utrudniającego życie gospodarcze prawa mamy dobre otoczenie zewnętrzne. Jesteśmy wiarygodni, możemy handlować z całym światem. Ustawa Wilczka była kluczowa. To ona doprowadziła do wprowadzenia planu Balcerowicza. Gdyby komuniści jej nie uchwalili, Balcerowicz nie mógłby przeprowadzić żadnych zmian. Ba, Balcerowiczowi nigdy by się nie udało przeforsować takiej ustawy.
Czyli od czasów Balcerowicza wolności mamy coraz mniej i mniej?
Bo wtedy już się zaczęło zmieniać myślenie. Niech pan spojrzy na konstytucję. Ona jest źródłem naszej słabości. W artykule 2. jest napisane, że Polska „jest demokratycznym państwem prawa”. Każdy wie, co to jest państwo prawa, definicja jest jasna. Ale „demokratyczne państwo prawa?” To jakie to państwo? Angielskie „rule of law” zakłada, że prawo jest ponad głupotą większości i potrafi ją powstrzymać. Ta doktryna państwa prawa nawiązuje do teorii prawa natury, w której z kolei chodzi o rozstrzygnięcie, co jest prawdą, a nie tylko o rozstrzygnięcie, która ze stron ma rację. A u nas dorzucono jeszcze, że to „demokratyczne państwo prawa” ma urzeczywistniać „zasady sprawiedliwości społecznej”. To w imię sprawiedliwości społecznej demokratycznie możemy uchwalić, że górnictwo zarabia, mimo że traci.
Górnicy są sztandarowym przykładem porażki transformacji. Mówi się, że właśnie przez liberałów.
Górników nie zniszczyli liberałowie ani oni sami, tylko państwo. Górnictwu wyznaczono rolę specjalnego hamulca awaryjnego, nazywając go kotwicą antyinflacyjną. Z 1 stycznia 1990 r. utrzymano urzędowe ceny węgla, a uwolniono prawie wszystkie pozostałe. Węgiel kamienny jest podstawowym nośnikiem energii w Polsce, więc jego niska cena stała się elementem ograniczania inflacji. Ale w ten sposób wyłączono górnictwo z procesu urynkawiania gospodarki. Niestety. I o to nie można mieć pretensji ani do wolnego rynku, ani nawet do górników, tylko do państwa i jego interwencjonistycznej polityki mającej „poprawiać wady rynku”.
Przecież wielu dawnych liberałów bije się dziś w piersi i mówi, że zrobiliśmy źle. Że można było inaczej, bez ofiar.
Oczywiście. Można było inaczej. Na pewno lepiej byłoby, gdyby było mniej państwa. Wielkie poparcie społeczne dla idei prywatyzacji z 1989 r. zostało zmarnotrawione przez to, w jak beznadziejny sposób ta prywatyzacja była robiona. Zresztą prywatyzacja nie jest lekarstwem na wszelkie bolączki. Prywatne przedsiębiorstwa też upadają. Ale nawet najgorszy prywatny właściciel jest lepszym właścicielem niż państwo. Bo nie ma z zasady sprzeczności interesów. Prywatne firmy mają zarabiać i płacić podatki. A kim są dziś te ofiary liberalizmu? Górnicy, nauczyciele, rolnicy – oni nigdy nie zaznali rynku. Oni zaznali dającej ręki państwa i dlatego narzekają. Weźmy stocznie. Zarządzanie stoczniami przerosło możliwości ministra skarbu, więc stocznie upadły. Ale prywatne stocznie przecież działają. I to na jaką skalę. A słyszy pan narzekania przedsiębiorców przemysłu meblarskiego? Przecież Polska jest potęgą w produkcji mebli. Dlaczego? Bo są one prywatne.
Czyli można było lepiej?
Trzeba patrzeć na to, co zrobiliśmy, ale i na to, co można było zrobić. Jak się osiągnęło 100, a można było 200, to jesteśmy o 100 do przodu czy o 100 do tyłu? Mamy świetne położenie w centrum Europy, na skrzyżowaniu szlaków handlowych. Po drugie, mamy suwerenność walutową. A po trzecie, mamy zasoby naturalne, których nasze największe spółki nie potrafią wydobywać. Dlatego tutaj posiłkować trzeba się także pomocą inwestorów zagranicznych. Po czwarte, mamy ludzi, to nasz największy majątek. Jako jedyni po drugiej wojnie światowej mieliśmy dwa wyże demograficzne. Ten kapitał trzeba uwolnić, a nie opodatkowywać tak bardzo, jak on w tej chwili jest opodatkowany.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.