Okazuje się, że najbardziej produktywne kraje to te, gdzie pracuje się najkrócej. Brytyjczycy z Expert Market postanowili przeanalizować dane dotyczące zarobków i godzin pracy zebrane przez OECD (Organization for Economic and Development). Wyszło im, że mieszkańcy 7 z 10 krajów z najwyższym PKB mają także najkrótszy tydzień pracy. Na 36 przebadanych państw najbardziej produktywni okazali się pracownicy z Luksemburga. Pracują średnio 1643 godziny w roku, co w zestawieniu z ich produktem krajowym brutto przekłada się na 228,55 zł godzinnej produktywności. Najgorzej pracują mieszkańcy Kostaryki. Rocznie siedzą ponad 2,2 tys. godzin w pracy, ale daje to zaledwie 26,5 zł godzinnej produktywności. Zresztą nie lepiej jest u nas. Polska w zestawieniu zajęła 7. miejsce od końca. Za Węgrami, ale przed Grecją. Pracujemy średnio 1923 godziny rocznie i przez godzinę naszej pracy dajemy zarobić gospodarce średnio 52,5 zł.
Długa droga do „złotego pociągu”
16 SIERPNIA NARESZCIE RUSZY- ŁY PRACE MAJĄCE WYDOBYĆ NA ŚWIATŁO DZIENNE LEGEN- DARNY „ZŁOTY POCIĄG”. Owiany tajemnicą skład wagonów od lat rozpalał wyobraźnię historyków i poszukiwaczy skarbów. Dopiero w ostatnich dwóch latach pojawiły się konkretne podejrzenia co do miejsca ukrycia pociągu. Przekonanie władz do wykopalisk na 65. kilometrze łączącej Wrocław z Wałbrzychem trasy kolejowej zajęło zespołowi odkrywców okrągły rok. Piotr Koper i Andreas Richter, którzy zgłosili się do Starostwa Powiatowego w Wałbrzychu, od początku twierdzili, że w skarpie obok linii kolejowej ukryte jest tajne torowisko. Z uporem powtarzali, że w zasypanym tunelu stoi porzucony pociąg wojskowy o długości około 150 metrów, skrywający kosztowności zrabowane przez Niemców podczas II wojny światowej. Powoływali się na informację przekazaną na łożu śmierci przez uczestnika tamtych zdarzeń. We wrześ niu 2015 r. teren został przebadany przez saperów pod kątem obecności min lub niewybuchów. Obszar sprawdzali też badacze z Akademii Górniczo- Hutniczej w Krakowie, zaprzeczyli jednak istnieniu pociągu. Nie zraziło to poszukiwaczy, którzy ostatecznie dopięli swego i w zeszłym tygodniu, po uzyskaniu nareszcie wszystkich niezbędnych zezwoleń, rozpoczęli prace wydobywcze. JB
Euforia i żenada
Najpierw była tradycyjna euforia i pełne optymizmu liczenie medalowych szans, potem miłe niespodzianki i liczniejsze od nich momenty zdumienia oraz smutku przemieszanego z zażenowaniem. Amerykańska agencja Associated Press przewidywała, że Polacy zdobędą 12 medali, w tym 3 złote. Prorokowano je Piotrowi Małachowskiemu w rzucie dyskiem, Pawłowi Fajdkowi w rzucie młotem i Adrianowi Zielińskiemu w podnoszeniu ciężarów. A tymczasem skompromitowani ciężarowcy umykali z Rio nakryci na stosowaniu dopingu, piąta tenisistka świata Agnieszka Radwańska przegrała w pierwszej rundzie wszystko, co mogła, Paweł Fajdek nie do końca się wybudził na zawody i ostatecznie zajął 17. miejsce, ekipa pływaków zanotowała najsłabszy występ od niepamiętnych czasów (kogoś trener zapomniał wpisać na listę startową, kogoś innego wycofano w ostatniej chwili, nakręcał się konflikt między trenerami a pływaczkami), kolarka torowa Małgorzata Wojtyra nie wystartowała, bo miała lekceważyć trenerów i swoje obowiązki, choć wcześniej „punktowała”, jak trzeba itd. Teraz zacznie się znów euforia wywołana świetnym występem kajakarek oraz złotem i rekordem świata Anity Włodarczyk. I może uda się pod tym schować wymienione wyżej i niewymienione wpadki. Oby jednak do tego nie doszło, bo wszystkie one z daleka pachną brakiem profesjonalizmu – wydaje się, że coś nie funkcjonuje na linii trenerzy i działacze a sportowcy. Tak to wygląda sprzed telewizora. LB
Najsłynniejszy olimpijczyk wszech czasów
Był nim Leonidas z Rodos. Startował w czterech kolejnych olimpiadach (w latach: 164, 160, 156 i 152 p.n.e.) i na każdej zdobywał po trzy ówczesne złote medale, czyli wieńce laurowe, w biegach na różnych dystansach. To mu dało w sumie 12 zwycięstw w konkursach indywidualnych. Ten rekord udało się pobić dopiero w tym roku – a więc po 2000 lat – pływakowi Michaelowi Phelpsowi.
Pierwsi w sporcie, pierwsi w seksie
W Rio pobito na pewno jeden rekord – w ilości prezerwatyw dostarczanych sportowcom do miasteczka olimpijskiego. Trafiło tam ich 450 tys. – najwięcej od 1988 r., gdy podczas igrzysk w Seulu zaczęto je dystrybuować zawodnikom. Warunki do uprawiania seksu w miasteczkach olimpijskich są idealne. Skoszarowano tam tysiące zdrowych, młodych ludzi, produkujących wzmożone ilości testosteronu i posiadających nadwyżki energii, bo w czasie występów nie są przecież poddawani rygorom treningowym a mimo to stale przyjmują przepisowe 9 tys. kalorii dziennie. Starożytni Grecy zalecali atletom wstrzemięźliwość seksualną w czasie igrzysk. Obecnie uczeni są zdania, że uprawianie seksu nie ma wpływu na formę sportową. Za to uprawianie wyczynowe sportu znacznie zwiększa potencję i przyjemność osiąganą podczas stosunku, co udowodnili uczeni z Harvardu, badając 40- i 60-letnich pływaków obojga płci. Do pewnego stopnia oczywiście, bo zbyt intensywny trening już obniża libido. Uczeni zwracają też uwagę, że seks zmniejsza poziom stresu przed zawodami, co w dużym stopniu tłumaczy prawie pół miliona zużytych w Rio prezerwatyw. JM
Obrona Barbie
Barbie to więcej niż lalka – przez lata była także manifestacją zwycięskiej i zaborczej kobiecości, której bronią były wykraczające swoimi proporcjami poza reguły ustanowione przez naturę niebotycznej długości nogi. Złośliwcy i męscy szowiniści oczywiście uznali ją za symbol głupiutkiej blondynki. Nic dziwnego, że kiedy na dobre rozkręciła się feministyczna rewolta, lalka Barbie stała się celem ataków jako zjawisko utrwalające stereotypowe myślenie o kobiecie troszczącej się – mówiąc krótko – tylko o wygląd i dbającej jedynie o zaspokojenie męskich oczekiwań. Barbie, a ściślej rzecz ujmując, produkująca ją firma Mattel, ruszyła do kontrofensywy. Kierunki są dwa: różnorodność i powaga. Przede wszystkim: zmiana kształtu ciała – obok nierealnie zgrabnego oryginału pojawiły się modele od niego odbiegające: wysoka, krągła i drobna. O tym, jakiej to rangi rewolucja, świadczy fakt, że nowemu ciału Barbie swoją okładkę poświęcił tygodnik „Time”, a sama bohaterka z tejże okładki pytała: „Czy teraz możemy przestać mówić o moim ciele?”. Zaczęto też, w zgodzie z polityczną poprawnością, produkować lalkę w siedmiu odcieniach skóry, pojawiła się również Barbie w stroju muzułmanki – hidżabie. Jeśli chodzi o dodawanie lalce powagi, to w tym roku ruszyła produkcja Barbie Prezydent i Barbie Wiceprezydent. Tu już żartów nie ma – Barbie bierze władzę w swoje ręce. Na tym nie koniec: kilka dni temu światową premierę miał animowany film „Barbie: Gwiezdna przygoda”, którego bohaterka nie ma czasu, by zamartwiać się fatałaszkami i dbać o urodę, bo musi ratować galaktykę. W czołówce nie zadaje pytania: „Czy teraz możemy przestać mówić o moim rozumku?”, ale gdzieś w podtekście tego głupiutkiego filmu jest ono ukryte. Idzie nowe. LB
Chińczycy poznają „Krzyżaków”
Pod koniec sierpnia mieszkańcy Chin będą mieli możliwość zapoznania się z jednym z najważniejszych dzieł literatury polskiej. Profesjonalne słuchowisko na podstawie „Krzyżaków” przygotowuje Studio Osorno we współpracy z Audioteką. Powieść Henryka Sienkiewicza ma promować naszą kulturę na targach książki w Pekinie. Będzie to także debiut polskiego wydawcy audiobooków na dwunastym już z kolei niea nglojęzycznym rynku zagranicznym. W niedzielę do Chin udał się reżyser słuchowiska Krzysztof Czeczot. – Zrealizujemy tam dwa koncerty „Krzyżacy China live” z udziałem muzyków i miejscowych aktorów – mówił na antenie TVP. – Chińscy aktorzy czytać będą fragmenty przetłumaczonego tekstu, towarzyszyć im będzie muzyka wykonywana na żywo oraz dźwiękowe efekty specjalne – zapowiadał. Premiera polskiej wersji słuchowiska miała miejsce w marcu tego roku. Wystąpili w niej m.in: Magdalena Cielecka jako księżna Anna Danuta, Marian Dziędziel jako Maćko z Bogdańca, Robert Więckiewicz w roli Juranda ze Spychowa, Katarzyna Sawczuk jako Danusia i Jerzy Trela jako komtur Zygfryd de Löwe. JB
Kosmici powoli nadciągają
Zaledwie dwie dekady mogą nas dzielić od odkrycia życia pozaziemskiego. Do takich wniosków doszedł międzynarodowy zespół astronomów, który wyśledził trzy podobne do Ziemi planety orbitujące wokół gwiazdy odległej od Układu Słonecznego o 40 lat świetlnych. Dwie z nich, położone najbliżej karłowatej, stosunkowo zimnej gwiazdy, są cały czas zwrócone w jej stronę, co powoduje, że na jednej półkuli jest zbyt gorąco, a na drugiej zbyt zimno, żeby rozwinęło się tam życie. Uczeni uważają jednak, że w strefach przejściowych mogą panować ku temu idealne warunki, zwłaszcza jeśli planeta posiada oceany, dzięki którym skrajne temperatury są równomiernie rozprowadzane po powierzchni. Za pomocą teleskopu Hubble’a udało się ustalić, że ich atmosfera może przypominać bogatą w dwutlenek węgla atmosferę Wenus lub nawet mocno zachmurzoną wersję Ziemi. – W ciągu 10 lat obserwacji będziemy w stanie określić, czy na planetach krążących wokół gwiazdy TRAPPIST-1 jest woda i właściwa atmosfera, kolejną dekadę zajmie określenie, czy są tam ślady gazów, które mogą być produkowane wyłącznie przez żywe organizmy – oświadczył Julien de Wit z amerykańskiej uczelni MIT, będący członkiem zespołu badawczego. Przy obecnie dostępnej technologii nie da się przeprowadzić szybciej tego typu analiz. Astronomowie są na razie skazani na eksplorację niewielkich, zimnych gwiazd w naszej części galaktyki, gdyż przy użyciu współczesnego sprzętu tylko wokół takich obiektów da się poszukiwać życia na krążących wokół nich planetach. JM
Jak zapamiętywać imiona
Mylisz Basię z Kasią i Darka z Jarkiem, na przyjęciu lawirujesz, by nie musieć nikogo nikomu przedstawiać, a w nowej pracy marzysz, by każdy nosił plakietkę ze swoimi danymi? Naukowcy wiedzą, jak ci pomóc. Oto 4 proste sposoby na to, by skutecznie i błyskawicznie zapamiętywać imiona nowo poznanych osób.
Powiedz imię na głos
…i to kilka razy. Najlepiej zwróć się do tej osoby: „To ciekawe, co mówisz, Anito!”, a wręcz uprzedź ją: „Wiesz, Anito, że najlepszym sposobem na zapamiętanie imienia jest jego natychmiastowe powtórzenie? Zgadzasz się z tym, Anito?”.
Zapytaj o historię lub pisownię imienia
Dotyczy zwłaszcza imion rzadkich. Historia, którą opowie ci rozmówca, pewnie da ci jakiś klucz do zapamiętania brzmienia jego imienia. Innym sposobem jest zapytanie (i wyobrażenie sobie), jak to imię się pisze, np. „Izabella przez jedno czy dwa el?”.
Zapisz imię
W pierwszej wolnej chwili zapisz imię na kartce papieru, serwetce czy w telefonie (np. możesz wysłać do siebie SMS lub e-mail). Po zobaczeniu go czarno na białym twój mózg łatwiej je przyswoi. No i zawsze będziesz mógł sięgnąć po ściągawkę.
Połącz imię z jakąś cechą
…tym, jak wygląda lub co opowiada rozmówca. Stwórz historię, nawet absurdalną, która zapadnie ci w pamięć. Na przykład przyjrzyj się krawatowi nowo poznanego Zygmunta Widzisz na nim zygzaki? Zygmunt zygzakiem szedł do domu. Łatwe, prawda?
Wojna z wiatrakami
Rząd w Berlinie postanowił zakazać muzułmankom zasłaniania twarzy. Niemcy próbują w ten sposób zmierzyć się z problemem setek tysięcy imigrantów z Bliskiego Wschodu. Minister spraw wewnętrznych Niemiec Thomas de Maiziere rzucił wyzwanie problemowi, którego na razie w Niemczech praktycznie nie ma. Z badań wynika, że dwie trzecie niemieckich muzułmanek nie zakłada nawet chust zasłaniających włosy. Kobiety całkowicie chowające twarze zgodnie z wymogami konserwatywnej, wahabickiej odmiany islamu również nieczęsto spotyka się na ulicach niemieckich miast. Mimo to rządzący Niemcami chadecy, kojarzeni dotąd raczej z zapraszaniem muzułmanów do Europy, postanowili zmienić front. – Odrzucamy burki, pokazywanie twarzy to podstawa dla ludzi żyjących razem w naszym społeczeństwie – oświadczył de Maiziere, wtórując słowom kanclerz Angeli Merkel, która powiedziała niedawno, że ukryta pod burką kobieta ma małe szanse zintegrować się z niemieckim społeczeństwem. Proponowany przez de Maiziere’a zakaz nie jest tak restrykcyjny jak podobne regulacje wprowadzone we Francji i w Belgii, gdzie za paradowanie w burce na ulicy grozi mandat, a za zmuszanie kobiety do zasłaniania twarzy – wysoka grzywna. Niemiecki minister chce zakazać burek tylko pracownikom służb publicznych, zatrudnionym w sądach, biurach rządowych, przedszkolach, szkołach czy na uniwersytetach. Problem polega na tym, że tego częściowego zakazu nie da się wprowadzić w całych Niemczech, bo każdy z landów ma w tej kwestii dużą swobodę działania, a tylko osiem z nich rządzonych jest przez CDU. W pozostałych landach rządzą jednak socjaliści, przeciwni tego typu rozwiązaniom. Fakt, że inicjatorami całej akcji są chadecy ze wschodu Niemiec wiele mówi o powodach rozpoczęcia całej dyskusji. Cała akcja wygląda bowiem bardziej na polityczną zagrywkę, obliczoną na zdobycie poparcia tych wyborców, którym nie podoba się, że Angela Merkel sprowadziła do Niemiec setki tysięcy imigrantów z Bliskiego Wschodu. Do nich bardziej przemawia dziś antyimigrancka partia AfD, która w rekordowo krótkim czasie z politycznego niebytu wyrosła na trzecią siłę polityczną w Niemczech. We wschodnich landach mają największe poparcie, i to właśnie boli rządzących chadeków. Stąd próba przejęcia przewodnictwa w ogólnonarodowej dyskusji na temat traktowania muzułmańskich imigrantów w liberalnym społeczeństwie niemieckim, która dotąd była domeną AfD. Pomysł ten idzie w parze z propozycją rewizji niemieckiego prawa do posiadania podwójnego obywatelstwa, inwestycji w podsłuchiwanie obywateli podejrzanych o terroryzm i zatrudnienie dodatkowych 15 tys. policjantów, a także wyrzucanie z kraju radykalnych imamów, podburzających muzułmanów w meczetach. Pytanie tylko: czy dyskusja na temat zakazu noszenia burek, podjęta dla osłabienia popularności antyimigranckich populistów, nie doprowadzi do zradykalizowania niemieckich muzułmanów? Dziś w Europie podobne zapisy kodeksu karnego stosują tylko Francuzi i Belgowie. Te dwa kraje przodują w smutnej statystyce zamachów terrorystycznych i aktywności islamistów, którzy wykorzystali sprawę zakazu noszenia burek do rekrutowania zwolenników niezadowolonych z mieszania się świeckiego państwa w religijne zwyczaje obywateli. JM
Ku innowacyjności
Rząd zachęca przedsiębiorców do inwestycji w działalność badawczo-rozwojową. Kilka dni temu resort nauki przedstawił założenia do tzw. małej ustawy o innowacyjności, które mają zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2017 r. Przede wszystkim zmieni się wysokość odpisów podatkowych związanychz wydatkami na innowacyjność. Przedsiębiorcy będą mogli odpisać 50 proc. kosztów osobowych, a nie jak do tej pory 30 proc. Mikro, małym i średnim przedsiębiorcom do 50 proc. podniesiono także koszt odpisów związanych z wydatkami na zakup badań naukowych czy materiałów. Teraz jest to 20 proc. To dopiero początek zmian. Do końca roku resort nauki chce przedstawić szerszą ustawę regulującą ten zakres, a jej założenia są konsultowane z przedsiębiorcami i przedstawicielami świata nauki. Tzw. duża ustawa o innowacyjności ma wejść w życie z początkiem 2018 r. AG
Stolice street food
CNN opublikowała listę miast z najlepszym ulicznym jedzeniem. Króluje na niej Azja. Dla podróżników uliczne jedzenie to kwintesencja kuchni danego kraju. Gdzie warto pojechać, żeby dobrze zjeść? Oto ranking dziesięciu najlepiej gotujących miast. MD
1. BANGKOK
(TAJLANDIA) Najlepszy na świecie. A dzielnica Chinatown to wielka restauracja pod gołym niebem. Tania, łatwo dostępna i czynna do późnej nocy. Warto skusić się na smażony makaron pad thai oraz szaszłyk satay.
2. TOKIO (JAPONIA)
Warta polecenia jest dzielnica Nakameguro, w której można spróbować dań z grilla przyrządzanych na różnych rodzajach węgla. Miejsce nie należy do turystycznych, więc je się tu w towarzystwie zwykłych Japończyków.
3. HONOLULU (USA)
To najwyżej sklasyfikowane miejsce leżące poza Azją. Ale niepozbawione azjatyckich wpływów w kuchni. Warto popróbować tu sałatek poke z marynowanych ryb, owoców z przyprawami, soi oraz zielonej cebulki.
4. DURBAN (RPA)
Patrząc na kramy z ulicznym jedzeniem, można się tu poczuć jak w Indiach. Kuchnia RPA to mieszanka wpływów zuluskich, hinduskich i europejskich. Hitem są curry oraz boerewors, czyli kiełbasa z różnych gatunków mięsa.
5. NOWY ORLEAN (USA)
Żartuje się, że jedzenie na tutejszych stacjach benzynowych jest lepsze niż w innych miastach USA restauracyjne. Bezkonkurencyjne są smażone ciasteczka w kształcie kwadracików, zwane french doughnuts.
6. STAMBUŁ (TURCJA)
Jak Turcja, to oczywiście kebab. Równie udanym wyborem będą tureckie bajgle, zwane simit. Praktycznie przez całą dobę można też na ulicy dostać turecką pizzę lahmacun składającą się z bardzo cienkiego ciasta.
7. HONGKONG (CHINY)
Codziennie sprzedaje się tu 37,5 mln fishballi, czyli rybnych kulek wielkości małych pulpecików. Godne polecenia są też cheong fun, czyli przekąski z masy makaronowej, nasączonej sezamem i specjalnym sosem.
8. PARYŻ (FRANCJA)
Jedyne w pierwszej dziesiątce miejsce ze Starego Kontynentu. Każdy turysta musi tu spróbować sprzedawanych na placach i ulicach pieczonych kasztanów oraz naleśników podawanych z okienek.
9. MEKSYK (MEKSYK)
Warte polecenia są wywodzące się od Indian tamale, na ulicy koniecznie trzeba spróbować też tacos, czyli tortilli z mąki kukurydzianej, mięsa wołowego, cebuli, czosnku, czerwonej fasoli i pomidorów.
10. KAIR (EGIPT)
Przewodnicy nie polecają egipskiego street foodu, ale jedzenie podawane w hotelach all inclusive to przy nim karykatura kuchni. Dlatego w Kairze trzeba koniecznie spróbować falafela, shawarmy czy kofty. Oczywiście na ulicy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.