Bereza był ostatnim, a w każdym razie jednym z ostatnich krytyków „czystych”, to znaczy takich, którzy byli tylko krytykami i niczym więcej – nie prowadził zajęć na uniwersytecie, nie szukał zarobku w jakiejś pobocznej działalności, np. dziennikarskiej.
„Po prostu dla mnie nie ma życia bez czytania, całe moje życie jest w swoich istotnych treściach tylko czytaniem” – mówił niedługo przed śmiercią w „Krótkim filmie o czytaniu”. I taka jest prawda o nim. Zmarł w 2012 roku, ale nadal jest obecny w polskim życiu literackim – właśnie ukazały się w dwóch tomach jego „Wypiski ostatnie”, końcowy fragment jego zdumiewającej aktywności pisarskiej.
Berezę poznałem w pierwszej połowie lat 70., gdy był czterdziestokilkuletnim krytykiem w najbardziej twórczym okresie życia – redagował dział krytyki literackiej w prestiżowym miesięczniku „Twórczość”, publikował w innych czasopismach, współpracował z wydawnictwami, był jurorem w literackich konkursach i zasiadał w kapitułach nagród.
Był znany i ceniony, był świetnym kumplem, ale w tym łagodnym w obyciu facecie musiała narastać jakaś głęboko ukrywana frustracja – tak podejrzewam. Co było jej powodem?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.