Zanim wyśle do sklepów nową kolekcję ubrań, każdy z modeli sprawdza na sobie. Pierze kilka razy spódnice, wyciera bluzki na łokciach, przerabia kilkakrotnie spodnie. Prawdopodobnie jako jedyny przedsiębiorca w tej branży od lat młodzieńczych nosi wyłącznie ubrania zaprojektowane i uszyte przez siebie. Niektórzy nieco na wyrost już porównują firmę Hexeline Haliny Zawadzkiej do wielkich i znanych domów mody, jak Escada czy Max Mara.
W ostatnich pięciu latach obroty Hexeline wzrosły dwukrotnie, do 55 mln zł rocznie. Firma stała się jedną z największych polskich marek odzieżowych. Około 30 proc. przychodów zapewnia jej sprzedaż za granicą, gdzie ma jedenaście salonów, m.in. w Rosji, Niemczech, Holandii, Belgii, Kazachstanie. Niedługo powstanie kolejny butik – w Berlinie. – Podczas ostatniej wizyty w londyńskim domu towarowym Harrods byłam przekonana, że znalazłam tam naszą kolekcję ubrań. Te same materiały, podobny styl. Tyle że ceny były trzykrotnie wyższe. Okazało się, że trafiłam na kolekcję Max Mary – wspomina Halina Zawadzka.
Więcej możesz przeczytać w 48/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.