Biznes musi być jak rekin

Biznes musi być jak rekin

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jedyne, co jest stałe w firmie, to ciągła zmiana – żartują współpracownicy Krzysztofa Klickiego. Teraz jego Kolporter szykuje się do wejścia na giełdę.
Wieżę Kolportera widać w Kielcach z daleka. Złota elewacja lśni w słońcu na tle szaroburej, raczej przyziemnej architektury miasta. W ostatnich tygodniach lśniła także wieczorami – światła w oknach nie gasły do późna w nocy. Krzysztof Klicki, twórca i właściciel firmy, zarządził generalne porządki.

We wrześniu chce ulokować ok. 20 proc. akcji spółki na  giełdzie. Pieniądze w większości przeznaczy na to, co lubi najbardziej –  zwiększanie udziałów w rynku, czyli przejmowanie konkurentów. Sukces każdej emisji zależy m.in. od tego, czy spółka ma przejrzystą strukturę i działa w sposób zrozumiały dla inwestorów.

– Wyciągnąłem wnioski z  błędów popełnionych przez innych debiutantów – mówi kielecki przedsiębiorca.

Przed debiutem

W ciągu 20 lat stworzona przez Klickiego firma obrosła kilkunastoma spółkami córkami, zjednoczonymi w ramach Kolporter Holding. Zajmowały się wszystkim: od przewozu przesyłek ekspresowych po deweloperkę. Teraz trzy główne – działające w kluczowych obszarach dystrybucji prasy, tak zwanych towarów szybko zbywalnych (m.in. chemia gospodarcza, kosmetyki, papierosy, żywność) i obsługujące płatności za pomocą terminali elektronicznych – połączono w jedną, o nazwie Kolporter SA. W zeszłym roku składające się na „nowego" Kolportera przedsiębiorstwa miały blisko 3,5 mld zł przychodów i ok. 75 mln zł zysku przed opodatkowaniem.

Klicki jest już niemal gotowy do giełdowego debiutu, zastrzega jednak, że  warunkiem jego powodzenia jest satysfakcjonująca go cena.

Ile wart jest Kolporter?

– Nie wiem. Każda metoda wyceny jest tylko teoretyczna i  obarczona ogromnym błędem. Firmę wyceni rynek, kiedy już będzie na  parkiecie –Klicki trochę uchyla się od odpowiedzi. – Ale gdy będę miał 80 proc. akcji, to też nie znaczy, że będę miał tyle pieniędzy, ile są one łącznie warte na giełdzie. Gdybym spróbował je sprzedać, cena natychmiast by przecież spadła.

Chłopak z sąsiedztwa

Klicki jest precyzyjny, nawykły do dyscypliny myślenia, jakiej wymagają nauki ścisłe (studiował fizykę). Stara się być powściągliwy, ale na  pierwszy rzut oka widać, że kipi w nim energia. Niewysoki, raczej krępej budowy, bez nadwagi, która mężczyznom dobiegającym pięćdziesiątki często się zdarza. Wypoczęty, opalony – właśnie wrócił z dwuipółtygodniowego urlopu. Jeździł na nartach, był w Afryce. – Staram się zachować równowagę pomiędzy życiem i pracą – mówi. – Dziś już mnie na to stać.

Nie zawsze tak było. W dzieciństwie razem z rodzicami i dwoma braćmi mieszkał na kieleckim blokowisku. Tam skończył podstawówkę (chodził do  równoległej klasy z innym dzisiejszym miliarderem Michałem Sołowowem), potem liceum. Studia rozpoczął na Politechnice Świętokrzyskiej, ale  szybko przeniósł się na fizykę do Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Krótko po maturze wziął ślub. Na finansową pomoc rodziców niespecjalnie mógł liczyć, więc bardziej niż do studiów przykładał się do zleceń ze  spółdzielni studenckich. Organizował przeprowadzki, mył pociągi, sprzątał biura i magazyny, malował. – To była dla mnie pierwsza szkoła zarządzania ludźmi. Do każdej roboty trzeba było zebrać ekipę, rozdzielić prace, dopilnować terminów – wspomina.

Pod koniec lat 80. na  chwilę wyjechał za chlebem do Wiednia. Gdy wrócił, w kraju trwał już gospodarczy ferment. Uchwalona pod koniec grudnia 1988 r. ustawa Wilczka dała swobodę działalności początkującym przedsiębiorcom. Nawoływano Polaków do przedsiębiorczości i brania spraw w swoje ręce. Klicki miał 28 lat i dobrnął do czwartego roku studiów. Mógł je skończyć i zostać nauczycielem fizyki, ale zaczął marzyć o własnym biznesie. – Nie  interesował mnie handel walutą ani sprowadzanie komputerów. Sprzedawanie kiełbasek przy drodze też nie wydawało mi się specjalnie pasjonujące –  mówi.

Prasa to jest coś

Pomysł zajęcia się dystrybucją prasy zrodził się wiosną 1990 r. Jeden z  jego kolegów został akurat szefem kolportażu nowo powstałej kieleckiej redakcji „Gazety Wyborczej". Szukał pomysłu na bardziej efektywną sprzedaż dziennika. Bałagan panujący w Ruchu – wówczas monopoliście w  dziedzinie dystrybucji prasy – powodował, że choć po „Gazetę” ustawiały się przed kioskami kolejki, to jednocześnie dzień w dzień odsyłano tysiące egzemplarzy zwrotów.

Klicki postanowił wypróbować pomysł podpatrzony w Wiedniu. Podjął się rozprowadzania gazet poprzez osiedlowe sklepy spożywcze. Dziś tą drogą rozprowadzane jest blisko 70 proc. prasy, wtedy wydawało się to pomysłem z kosmosu. – Jak to gazety? Przecież ja tu mam mięso! – dziwiły się ekspedientki.

W maju, po długiej rozmowie, udało się przekonać do pomysłu prezesa kieleckiego Społem. –  Mówił do mnie „redaktorze" i to mi trochę imponowało – opowiada Klicki. Pożyczonym od ojca oplem kadetem rozwiózł do 11 sklepów 2 tys. nakładu. Gdy wieczorem objechał je ponownie, ogarnęła go rozpacz. Sprzedało się ledwie kilkadziesiąt egzemplarzy! Zaczął się zastanawiać, czy pomysł był dobry, ale nie miał wiele do stracenia, a próżność szeptała mu, że  sprzedażą gazet bierze udział w budowaniu nowej rzeczywistości.

– Wtedy jeszcze istniało coś takiego jak etos dziennikarski. Wydawało się, że prasa to jest coś. Fundament demokracji. Mówiło się o niej „czwarta władza" – wspomina.

Nie było wyjścia, pozostała ucieczka do przodu. Z tygodnia na tydzień zwiększał liczbę punktów sprzedaży. O świcie rozwoził gazety i zbierał zwroty. W dzień brał udział w naradach taktycznych w redakcji, wieczorami liczył pieniądze. Ciągle było ich za mało. – Zrozumiałem, że zysk na  pojedynczej gazecie jest minimalny i żeby zarabiać, muszę sprzedawać ich miliony – mówi. Już we wrześniu otworzył oddział w Katowicach. Zatrudnił pierwszego pracownika, kolegę, Wiesława Tkaczuka, który w firmie pracuje do dziś. Jest prezesem wydzielonej ze struktur Kolportera spółki K-EX, zajmującej się przewozem przesyłek kurierskich, i spółki Karolkowa zarządzającej nieruchomościami.

Prezent od konkurencji

– Pierwsze trzy-cztery lata istnienia firmy to była nieustanna walka o  przetrwanie – wspomina Tkaczuk. Kolporter otwierał oddziały w kolejnych miastach i przyjmował do dystrybucji coraz więcej tytułów (największy biznes zrobił na sprzedaży „Skandali").

Efekt skali pojawił się w  połowie lat 90. Pod koniec dekady Kolporter miał już kilkunastoprocentowy udział w rynku i bił się o drugie miejsce z  warszawskim Jard-Pressem. Potęgą wciąż był Ruch. Kilka mniejszych firm dystrybucyjnych koncentrowało się na lokalnych rynkach, nie wchodząc w  drogę konkurentom.

Klicki doszedł do wniosku, że czasy organicznego wzrostu ma już za sobą, i zaczął rozglądać się za konkurentami do  przejęcia. W 2002 r. wykupił Jard-Press, korzystając z konfliktu, który podzielił dotychczasowych właścicieli – nie mogąc dogadać się co do  strategii, skorzystali z okazji i pozbyli się udziałów.

W zeszłym roku Kolporter po raz pierwszy osiągnął ponad 50-proc. udział w rynku, wyprzedzając największego konkurenta, czyli Ruch.

Od początku swego istnienia spółka dostawała prezenty od tego nieruchawego państwowego molocha (Ruch został sprywatyzowany dopiero cztery lata temu). Gdyby nie  niechęć Ruchu – ledwie co wyłonionego z partyjnego koncernu RSW – do  dystrybucji solidarnościowej „Gazety Wyborczej", Klicki pewnie nie  zająłby się rozwożeniem gazet. Gdyby nie ociąganie się z  jego prywatyzacją przez kolejne ekipy polityczne, pewnie byłby on zarządzany przez kompetentnych menedżerów, a nie partyjnych nominatów.

Państwowy Ruch zawsze był o krok za konkurencją. Z opóźnieniem zdecydował się na otwieranie saloników prasowych, potrzebował też czasu, by zauważyć, że coraz większe znaczenie ma sprzedaż dodatkowych usług, np. doładowań pre-paid.

Klicki starał się być zawsze pierwszy, choć sam uważa, że mizeria Ruchu nie miała większego znaczenia dla rozwoju spółki. Jego zdaniem liczyła się determinacja w dążeniu do celu, jakim było zwiększanie udziału w rynku. – Ruchowi jej zabrakło – mówi.

Pomyliłem się

Zawsze był dość drobny, niższy od rówieśników. Wyżywał się na piłkarskim boisku. Grał w ataku. W pewnym momencie nawet w czwartoligowej drużynie Błękitnych Kielce.

W firmie też ważna jest drużyna. Od początku stawiał na znajomych. Zatrudniał kolegów ze szkoły, z podwórka, z boiska. Ci z  kolei zatrudniali swoich znajomych. Liczyło się zaufanie i wspólny cel, bo na początku z pieniędzmi bywało krucho. Z czasem niektórzy odpadali, inni awansowali. Do dziś w ok. dwutysięcznej załodze Kolportera jest co  najmniej kilkanaście osób, które pracują z Klickim od początku.

Na drużynie zawiódł się tylko raz. W 2002 r. zainwestował w trzecioligowy klub piłkarski Korona Kielce. W ciągu kilku sezonów zespół wszedł do  ekstraklasy, odnosił też sukcesy w rozgrywkach Pucharu Polski. Odnowiony za miejskie pieniądze stadion był przez chwilę najnowocześniejszy w  Polsce. Korona była dumą Kielc i Klickiego. W 2008 r. ta duma runęła. Okazało się, że trener Dariusz Wdowczyk, skądinąd znajomy z boiska prezesa Klickiego, i zawodnicy klubu kupowali mecze.

Z dnia na dzień wycofał się ze sponsoringu. Sprzedał klub miastu za symboliczną złotówkę. –  Wiedziałem, że w polskiej piłce nie jest dobrze, ale chciałem pokazać wszystkim, że można inaczej. Wydawało mi się, że Dariusz Wdowczyk, który właśnie wrócił z zagranicy, będzie poza układem. Pomyliłem się –  kwituje.

Po tych wydarzeniach zaszył się w biurze na ponad dwa lata. Nie  spotykał się z dziennikarzami, nie udzielał wywiadów i pewnie nadal pozostawałby w cieniu, gdyby nie giełdowe plany.

Skocz pan po lizaka

Na prasowym rynku Klicki osiągnął niemal wszystko. – Mogę się bić z  Ruchem o kolejne procenty, ale po co, skoro pieniądze są gdzie indziej? – pyta retorycznie.

Od kilku lat sprzedaż prasy kuleje, za to wciąż szybko rośnie (przed kryzysem w tempie blisko 10 proc. rocznie) wartość rynku spożywczego.

Kolporter już jest liczącym się graczem wśród hurtowników. W ubiegłym roku zwiększył swoje przychody z tego sektora o  ponad 10 proc., podczas gdy rynek urósł tylko o 3 proc. Klicki liczy, że  przejmując mniejsze hurtownie, zdoła powtórzyć sukces, jaki osiągnął w  dystrybucji prasy.

Chce także rozwijać sieć niewielkich, dobrze zaopatrzonych sklepów – na Zachodzie zwanych convenience. Takich, do  których wpada się, aby kupić kanapkę, batonika, ale też gazetę, papierosy czy butelkę alkoholu. Na razie pod szyldem Dobry Wybór działa sześć placówek. Do końca roku ma ich być blisko 20. Klicki wierzy w  sukces handlu detalicznego: – Nikt przecież nie będzie biegał po lizaka do hipermarketu ani zamawiał go przez internet.

Jego współpracownicy mówią półżartobliwie, że jedyne, co jest stałe w ich firmie, to ciągła zmiana. – Krzysztof myślami zawsze jest o dwa kroki z przodu – opowiada Wiesław Tkaczuk. – Kiedy ledwie dawaliśmy sobie radę z obsługą oddziałów w Kielcach i Katowicach, on planował kolejne w Warszawie, Gdańsku czy we  Wrocławiu, bo marzyła mu się ogólnopolska firma – wspomina.

W jednej ze  ścian gabinetu prezesa, na 10. piętrze biurowca w Kielcach, znajduje się kilkumetrowe akwarium. Krążą o nim legendy. Kiedyś za szybą pływały rekiny, dziś piranie. – Lubię porównania. Przeczytałem w jakiejś książce, że biznes jak rekin; żeby żyć, musi być w ciągłym ruchu – mówi Klicki.

Więcej możesz przeczytać w 10/2011 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Spis treści tygodnika Wprost nr 10/2011 (1465)

  • Nieznośna lekkość słów6 mar 2011, 12:00Przepraszam, ale na moment nie o absolutnie najważniejszym lokatorze Wawelu, lecz o jednym z lokatorów trzeciorzędnych. Zażyczył sobie swego czasu Juliusz Słowacki, by język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa. Chciałeś, Wieszczu? No to...4
  • Na skróty6 mar 2011, 12:00Single mówią „nie" Osoby samotne protestują przeciwko wykluczeniu ich z rządowego projektu „Rodzina na swoim". W ramach tego programu państwo przez osiem lat spłaca mniej więcej połowę odsetek od kredytu na zakup lub budowę...6
  • Orzeł z Wisły6 mar 2011, 12:00„Odpie**** się pan ode mnie" – wypalił mąż Marty Kaczyńskiej Marcin Dubieniecki do dziennikarza, który zadał mu niewygodne pytanie. Jak na kogoś, kto myśli o karierze politycznej, to niezły początek. Pan mecenas najwyraźniej wie,...10
  • Granice wytrzymałosci Schwarzeneggera6 mar 2011, 12:00Teresa Lipowska, czyli Basia Mostowiak z „M jak miłość", przekonuje w internetowym wywiadzie, żeby dać spokój Mroczkom, bo ani jeden, ani drugi nie zamierza zostać aktorem. Pani Tereso, spokojnie. Obejrzałem w życiu sporo odcinków...12
  • Orzeł wylądował6 mar 2011, 12:00Koniec kariery Adama Małysza oznacza, że kończy się dekada zachwytów nad wielkim mistrzem i prób zrozumienia jego tajemnicy. Tajemnicy, która wciąż nie została rozwikłana.14
  • Profil pilota6 mar 2011, 12:00Nie był debeściakiem. nie był dumny ani uparty. Nie był mięczakiem z raportu MAK. Był wojskowym pilotem, który 10 kwietnia 2010 r. prowadził Tu-154.18
  • Oswajanie Belwederu6 mar 2011, 12:00Kobiety powinny stanowczo, bez kompleksów domagać się równego traktowania – mówi pani prezydentowa Anna Komorowska.22
  • Suma wszystkich strachów6 mar 2011, 12:00Tusk rozczarował. Kaczyński – jaki jest, każdy widzi. Napieralskiemu trudno uwierzyć. I co tu robić?26
  • Nie ma reformy bez Platformy6 mar 2011, 12:00PiS u władzy podpaliłoby Polskę. W Republice Weimarskiej nikt nie wiedział, kim będzie Hitler. Ale politycy zwalczający system musieli wiedzieć, że do władzy dojdą naziści albo komuniści – mówi wicemarszałek Sejmu, poseł PO Stefan Niesiołowski.30
  • Bo była kobietą6 mar 2011, 12:00Kilkaset osób przyszło, żeby zobaczyć na własne oczy to sensacyjne, nienormalne wydarzenie. 5 listopada 1906 r. pierwszy raz w historii Sorbony wykład miała wygłosić kobieta. Tą kobietą była Maria Skłodowska-Curie. Właśnie obchodzimy jej rok.35
  • Kisiel bardzo poważny6 mar 2011, 12:00O polityce i społeczeństwie myślał poważnie, bez żartobliwości czy ironii. Warto to przypomnieć – 7 marca 100 lat temu urodził się Stefan Kisielewski.38
  • Komputer nas pogodzi6 mar 2011, 12:00Bo komputer zmienił Lecha Wałęsę. Kiedy krytykowali go ludzie, nie wierzył im. Kiedy sprawdził swoje poglądy w sieci i zobaczył, że się myli, uwierzył. Wyłączył emocje i nie wyłącza komputera.40
  • Tłumaczenie Smoleńska6 mar 2011, 12:00Nie płacze razem ze swoimi bohaterami, woli ich uważnie słuchać. Dlatego dziwiło ją, gdy po katastrofie smoleńskiej polscy dziennikarze zalewali się na wizji łzami. Starała się jednak zrozumieć ich emocje. Jej najnowszy film o Smoleńsku też nie...48
  • Seks w małej wsi6 mar 2011, 12:00Muzyka – pod nóżkę. Piwo za cztery złote. Tabletki ecstasy za pięć. Numerek z pijaną dziewczyną za darmo. W każdy weekend polska wieś tańczy, śpiewa, ćpa, pije na umór i uprawia przygodny seks.53
  • Karoshi po polsku6 mar 2011, 12:00Już w niedzielę myślisz, co się będzie dziać w pracy w nadchodzącym tygodniu? Zaharowujesz się, by spłacić dom i samochód? Poczucie winy nie pozwala ci rozliczać nadgodzin? Urlop wykorzystujesz na szkolenia zawodowe? Jesteś na prostej drodze do...56
  • Sumienie farmaceuty6 mar 2011, 12:00Katoliccy aptekarze, pragnąc życia wiecznego, nie chcą w tym doczesnym wydawać środków antykoncepcyjnych. I chcą to uregulować prawnie.58
  • Pieskie życie6 mar 2011, 12:00Mamy wreszcie w Polsce ludzką odwilż – cieszą się obrońcy praw zwierząt. Podkreślają: w efekcie obywatelskiego oburzenia mężczyźni, którzy zakatowali psa, ciągnąc go za samochodem, poszli do więzienia. Ale wciąż jest wielu ludzi, którzy...61
  • Polscy mistrzowie Niemiec6 mar 2011, 12:00Łukasz Piszczek, Kuba Błaszczykowski i Robert Lewandowski to polski przyczółek w wielkim futbolu. Wraz z Borussią Dortmund są o krok od mistrzostwa Niemiec, którego dotąd nie zdobył żaden Polak. Dlaczego właśnie oni?63
  • Ośmioro małych dyktatorów6 mar 2011, 12:00Ich próżność i nieposkromiona żądza władzy były zapewne jedną z przyczyn wybuchu gniewu Libijczyków. Dzieci Muammara Kaddafiego traktują kraj jak swoją własność. Klan walczy do końca.66
  • Baron von Googleberg6 mar 2011, 12:00Niemiecki minister obrony, Baron zu Guttenberg, poślizgnął się na własnym (choć bogatym w ukradzione innym fragmenty) doktoracie. Stracił stanowisko, ale zapewne nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.70
  • Dyplomatnia6 mar 2011, 12:00Alain Juppe, przed laty skazany na banicję z wielkiej polityki, teraz gra rolę zbawcy. Został faktycznie wiceprezydentem.72
  • Terrorysta? Mąż stanu!6 mar 2011, 12:00Od terrorystów walczących z brytyjską okupacją do poważnej partii broniącej Irlandii przed polityką ekonomiczną Unii Europejskiej. Gerry Adams i jego koledzy z irlandzkiej partii Sinn Féin przeszli długą drogę, ale ich apetyty na władzę rosną w...74
  • Bój o miliardy i władzę6 mar 2011, 12:00Republikanie ostrzą noże i chcą cięć wydatków, choć najchętniej zaszlachtowaliby od razu prezydenta. Dla Baracka Obamy to szansa – broni budżetu zwykłych ludzi i swoich marzeń.76
  • Biznes musi być jak rekin6 mar 2011, 12:00Jedyne, co jest stałe w firmie, to ciągła zmiana – żartują współpracownicy Krzysztofa Klickiego. Teraz jego Kolporter szykuje się do wejścia na giełdę.78
  • Nie chcemy zostać za drzwiami6 mar 2011, 12:00Polska musi uczepić się obietnicy, że do udziału w modelowaniu strefy euro zostaną zaproszone także pozostałe kraje, i sprawić, by nie był to rodzaj ulgowego, młodzieżowego biletu wstępu na imprezy dla dorosłych – mówi Janusz Lewandowski,...81
  • Mężczyzna po przejściach6 mar 2011, 12:00Janusz Gajos wraca w filmie „Wygrany”. Nikt tak jak on nie umie zagrać w polskim kinie mężczyzny „po przejściach”, zniszczonego przez władzę, alkohol, życie.84
  • Smutek komediantki6 mar 2011, 12:00Irena Kwiatkowska zmarła 3 marca. Miała 98 lat. Ci, którzy ją znali bliżej, wspominają: – W komediach przypominała Chaplina, humor był u niej zawsze podszyty melancholią.88
  • Outsider6 mar 2011, 12:00Nazywano go wcieleniem diabła, wrogiem ameryki i symbolem upadku kultury zachodniej. Przed tygodniem otrzymał Oscara za ścieżkę dźwiękową do „The Social Network”.90
  • Rower to jest świat6 mar 2011, 12:00Nagrał kilkanaście klasycznych płyt, nakręcił film, wystawia w prestiżowych galeriach. A teraz wydaje książkę. Człowiek renesansu? – To brzmi pretensjonalnie – odpowiada David Byrne.92
  • Tłusty pączek6 mar 2011, 12:00Czy zajadając się pączkami w tłusty czwartek, pamiętaliśmy, że to jedno z najbardziej tradycyjnych polskich ciast?96
  • Dzień Kobiet, czyli stary i nowy mężczyzna6 mar 2011, 12:00Opis: Pod wielkim słonecznikiem widzimy konika polnego Filipa i pszczołę Gucia. Pierwszy z nich stoi i nerwowo gestykuluje, drugi siedzi wpatrzony w sprężystą, wysportowaną sylwetkę konika.97
  • Teletubisie, the true story6 mar 2011, 12:00Telewizja publiczna jest własnością całego narodu. Dlatego właśnie wszyscy mamy prawo wypowiadać się na jej temat. Mamy też prawo opowiadać dowcipy o telewizji oraz uczestniczyć w sondach internetowych „Czy jesteś telefanem czy...97
  • Łatwe, bo za trudne6 mar 2011, 12:00Świat podobnie jak zadania matematyczne dzieli się na sferę trudną i łatwą.98