Albert Einstein i Charlie Chaplin wspólnie grywali na skrzypcach. Poważniej traktował to zajęcie słynny komik. Podobno nobliście zdarzyło się odłożyć instrument i ruszyć w pościg za muchą. Ta anegdota najlepiej pokazuje, jak bardzo mylą się ci, którzy sądzą, że naukowcom przystoi tylko powaga, zaś dziwactwa - artystom. Nieprawdziwa jest również teza, jakoby ci pierwsi odwoływali się wyłącznie do intelektu, a drudzy do emocji. Przedstawiciele nauki i sztuki są sobie wzajemnie potrzebni: jedni mówią o świecie, drudzy o duszy. O tym między innymi rozmawiali uczestnicy IV Konfrontacji Naukowych "Wprost", których gospodarzem był prof. Łukasz Turski. Wypełniająca salę po brzegi publiczność była zgodna: "ktoś taki jak prof. Turski przydałby się w Sejmie".
Cnota lakoniczności
"Lakoniczność stylu wychodzi na dobre zarówno nauce, jak i sztuce" - stwierdził prof. Piotr Pierański, fizyk z Politechniki Poznańskiej. Czyż rysunki Pabla Picassa, składające się często z kilkunastu kresek, nie przemawiają do publiczności mocniej niż dopieszczone w szczegółach obrazy akademików? Do ideału prostoty nauka dochodziła dłużej niż sztuka. Aby wyjaśnić swoje teorie, Mikołaj Kopernik czy Johannes Kepler potrzebowali dziesiątek stron. Ich następca, Isaac Newton, zawarł swoje genialne odkrycia w dwóch równaniach. O ile artyści zwykle są na bakier z naukami ścisłymi, o tyle wielu fizyków czy matematyków próbowało swoich sił w sztuce. Prof. Pierański jako dowód zaprezentował rysunki autorstwa laureatów Nagrody Nobla w fizyce. Naukowcy są również wiernymi czytelnikami poezji. To nie przypadek - poeci posiedli przecież umiejętność odcedzania "szumu" od treści, odnajdywania tego, co istotne. "Od twoich listów pachniało w sieni, gdym wracał zdyszany ze szkoły..." pisał Tuwim we "Wspomnieniu". Tylko kilka słów, a ile emocji. Albert Einstein, poproszony o przedstawienie V Symfonii Beethovena w postaci wykresu drgań dźwiękowych, odmówił, choć przyznał, że jest to możliwe. Powód? "To nie byłaby już V Symfonia" - wyjaśnił. Tę anegdotę przytoczyła prof. Urszula Jorasz z UAM w Poznaniu. Bez naukowej wiedzy nie udałoby się zbudować np. teatru w Epidauros, w którym z najdalszych rzędów widowni słychać doskonale każdy dźwięk. To dzieło antycznych Greków do dziś stanowi niedościgniony wzór dla specjalistów od akustyki. Prof. Kwiryna Handke z Instytutu Slawistyki PAN przeniosła słuchaczy w świat ciszy. "O mówieniu wiemy dużo. Milczenie, zwłaszcza to znaczące, jest zbadane znacznie mniej, a przecież to też sposób komunikacji" - tłumaczyła. Milczenie odgrywa olbrzymią rolę w polityce. Słynnego filozofa Tomasza Morusa skazano na śmierć, bo nie chciał poprzeć poczynań króla Henryka VIII. Daremnie dowodził przed trybunałem, że milczenie równie dobrze może być oznaką sprzeciwu, jak i aprobaty.
Firanki a sprawa polska
Prof. Jacek Purchla, historyk sztuki z UJ w Krakowie, przyznał, że klęską współczesnej architektury są luki w wykształceniu. Odkąd zafascynowani postępem technicznym budowniczowie zaniechali lektury dzieł, z którymi nie rozstawali się ich poprzednicy, architektura znalazła się w ślepym zaułku. Malarze wyrwali się z pułapki akademizmu, architektura zamiast swojego Moneta doczekała się pozbawionych wyobraźni inżynierów. W rezultacie mieszkamy i pracujemy w budynkach, które są funkcjonalne, ale coraz brzydsze. Gdyby zorganizować krucjatę przeciwko współczesnym architektom, na jej czele powinien stanąć Franciszek Starowieyski. - 99 procent Polaków ma wykształcenie niepełne podstawowe. Dotyczy to zarówno robotnika z Mazur, jak i Leszka Kołakowskiego. Dlaczego? Bo nie umieją patrzeć! Dziś używamy oczu tylko po to, żeby się nie potknąć lub nie zjeść spleśniałego paluszka! - mówił znakomity malarz i rysownik.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.