Co nam dały konsultacje

Co nam dały konsultacje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Propozycja podwyższenia wieku emerytalnego stała się symbolem reformatorskich planów rządu. Porażka tej pierwszej i najważniejszej reformy byłaby fatalna. Niestety, pojawia się coraz więcej pomysłów, jak całą koncepcję rozwodnić. Że niby 67 lat, ale z całą masą wyjątków. Tymczasem wszelkie rozwiązania polegające na dodawaniu kolejnych kryteriów, takich jak okres składkowy, nie wspominając już o szaleństwach związanych z liczbą dzieci, zasadniczo ograniczają sensowność całego przedsięwzięcia!

Niełatwo przekonywać Polaków do tych zmian, szczególnie że nie przygotowano opinii publicznej do demograficznych wyzwań stojących przed Polską. Co więcej, jeszcze przed wyborami ministrowie tego samego rządu udowadniali Polakom, że nie ma sensu podwyższać wieku emerytalnego, gdyż w ramach nowego systemu są wystarczająco silne bodźce, by pracować dłużej. Jak wiadomo, większość woli wróbla w garści niż gołębia na  dachu. Część przechodzi więc na emeryturę, osiągnąwszy minimalny wiek, inni są z kolei wypychani na nią przez pracodawców. Zachęty nie  wystarczą, dlatego niezbędne jest ustalenie wieku emerytalnego, który zapewni przyzwoity poziom emerytur oraz właściwą relację pracujących do  nieaktywnych zawodowo. Wyłomy w systemie utrwalą jedynie negatywne zjawiska.

Kwestia wieku emerytalnego jest wrażliwa społecznie, spowita masą mitów i uprzedzeń. Przygotowania do reformy oraz prawdziwą debatę społeczną należało przeprowadzić znacznie wcześniej. Trudno się też spodziewać, aby opozycja i związki zawodowe poparły tę niezbędną dla przyszłości kraju zmianę. Sprzeciw wobec wyższego wieku emerytalnego stwarza szansę na łatwą popularność. Nasz kraj nie jest tu wyjątkiem, we Francji kandydat socjalistów proponuje nawet obniżkę wieku emerytalnego. Paradoks europejski polega na tym, że to nie waluta euro przyczyniła się do obecnego kryzysu zadłużenia, ale niekonkurencyjność gospodarek, w tym m.in. niska aktywność zawodowa. Aby tę konkurencyjność odzyskać, masowo podnoszony jest wiek emerytalny. Ale nawet w pogrążonej w kryzysie Europie znajdą się tacy, którzy na strachu będą budować poparcie polityczne.

W tej debacie najważniejsze jest zderzenie się z mitami i obawami związanymi z wiekiem emerytalnym. Najsilniejszymi z nich jest obawa o  brak miejsc pracy po sześćdziesiątce – bo jak wiadomo, w tym wieku o  pracę nie jest łatwo – a także związane z tym ryzyko zmniejszenia liczby miejsc pracy dla młodych. Cóż, jest akurat odwrotnie, brak miejsc pracy po pięćdziesiątce wynika przede wszystkim z okresów ochronnych i  niskiego wieku emerytalnego. Pracodawcy obawiają się bowiem nieelastycznych form zatrudnienia, wolą więc zatrudniać na te same stanowiska osoby nieco młodsze. Im wyższy wiek emerytalny, im mniej okresów ochronnych, tym mniejsza różnica między 50-latkiem a 60-latkiem. Pamiętajmy też, że dziś, ale tym bardziej w przyszłości, coraz mniejsza będzie rola fizycznej pracy powtarzalnej. Coraz większą rolę będzie za  to odgrywało doświadczenie.

Dziś jednak rozwiązania ustawowe wypychają wartościowe osoby z rynku. To tylko dowód na wyjątkowe trwonienie naszych zasobów intelektualnych. Pamiętajmy też, że 67-latek nie zwalnia miejsca pracy dla 23-latka po studiach. To nie jest praca przy taśmie, gdzie wszyscy wykonują te same czynności. 60-latkowie natomiast mogą zabrać miejsca pracy młodym, przechodząc wcześniej na emeryturę i  wymuszając w ten sposób podwyżkę składek oraz zwiększając koszty pracy. Tak się stało na początku lat 90., kiedy gremialne przechodzenie na  wcześniejsze emerytury doprowadziło do wzrostu składki z 38 do 45 proc. Aby wytłumaczyć ludziom te zależności, potrzebna jest chwila skupienia, a nie uliczna pikieta.

I jeszcze jedno: reformie zabrakło szerszego spojrzenia. Świat nie  kończy się na wieku emerytalnym, który należałoby podnosić znacznie szybciej niż w projekcie rządowym. Dla dobra Polski system emerytalny powinien stać się powszechny, bez uprzywilejowanych grup. Powinien przede wszystkim objąć rolników, przynajmniej tych rozpoczynających pracę i tych zamożnych, a także inne uprzywilejowane grupy społeczne. Źle byłoby, gdyby cały wysiłek reformatorski zakończył się na wieku emerytalnym i 49 odblokowanych zawodach z listy Gowina.

Zielona wyspa wiecznie zielona nie będzie, trzeba tę zieleń pielęgnować i cały czas podlewać. A my wciąż rozwijamy się na napędzie nadanym Polsce reformami w latach 1989-1993. Bez nowych rozwiązań znajdziemy się za dekadę tam, gdzie jest teraz Europa, czyli w stagnacji. A tego dzisiaj, bez kosztów społecznych, możemy łatwo uniknąć.

Więcej możesz przeczytać w 12/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.