„Obywatelu, nie pieprz bez sensu!”

„Obywatelu, nie pieprz bez sensu!”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zacznę od przypomnienia dwóch rysunków Andrzeja Mleczki. Jeden pokazuje słonia, który próbuje bardzo nieudolnie posiąść żyrafę, pod rysunkiem jest napis: „Obywatelu, nie pieprz bez sensu”. Drugi to rysunek Orła Białego na leżance u psychoanalityka, nad którym lekarz wzdycha do kolegi: „Odkąd się dowiedział, że jestem godłem Polski, popadł w depresję”. Niechaj te dwa rysunki służą jako graficzny komentarz do trzech wydarzeń: strajku działaczy opozycji lat 80. w sprawie historii w liceum; kłopotów redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” Tomasz Wróblewskiego, którego świadomość wypełniła się „bohaterami głodującymi za historię” („Rz” 28.03) oraz żałosnego stanu polskiej edukacji patriotycznej, która – według bohaterów dwóch wyżej wymienionych wydarzeń – powinna być jeszcze bardziej żałosna i jeszcze bardziej odstręczająca młodych ludzi od zajmowania postaw patriotycznych.
Jeśli chodzi o wydarzenie pierwsze, to sądzę, że działacze opozycyjni nie  zauważyli chyba, że skończyły się zabory, że nie ma już stanu wojennego, a Polska, mimo że należy do UE, jest krajem rządzonym przez Kościół, tradycję i konserwatywne partie, z PO na czele. Dlatego pora wyjść z  lasu, podziemia i opozycji. Na słońce. By było go więcej.

W Polsce znacznie bardziej przydałyby się strajki za wprowadzeniem w szkole etyki, edukacji seksualnej, ekologicznej i obywatelskiej niż za  zwiększeniem liczby godzin historii. Przydałyby się też skuteczne decyzje rządu mające na celu odebranie szarej wszechwładzy katechetom, i  to nawet nie dlatego, że są ludźmi Kościoła i wiary, ale dlatego, że  najczęściej nie mają żadnego wykształcenia.

Polskiej szkole potrzeba otwartości, nowoczesności, różnorodności. Młodzi ludzie powinni w niej nabywać umiejętności budowania społeczeństwa opartego na zaufaniu i  dobrobycie i bycia obywatelami Europy, a nie umierania za ojczyznę, podziwiania narodowych klęsk i ich wątpliwych bohaterów czy modlenia się.

Strajkujący twierdzą, że „wszelkie działania degradujące polską naukę, kulturę i Kościół katolicki naruszają podstawy polskiej państwowości". Ja bym powiedziała, że podstawy polskiej państwowości narusza głupota, ignorancja i hucpa oraz że nauka jest degradowana głównie przez brak środków, tak jak Kościół przez ich nadmiar.

Z tezą strajkujących zgadza się jednak naczelny „Rzeczpospolitej". Dlaczego? Może jako naczelny prawicowego pisma po prostu musi wspierać inicjatywy „bez sensu”, bo mają charakter zgodny z aksjologiczną linią pisma. A o jaką aksjologię chodzi? O tradycyjne wartości. A jakie? Nikt nie wie, ale wiadomo, że trzeba ich bronić. Jeśli nie można oddać za nie życia, to trzeba – chociażby – zdrowy rozsądek.

Może redaktor Wróblewski nigdy nie rozmawiał z młodymi ludźmi i nie wie, że nic bardziej nie  zniechęca do Polski niż wmuszany romantyczny, powstańczy i  martyrologiczny patriotyzm propagowany przez wykładaną w XIX-wieczny sposób historię Polski. Panu redaktorowi polecam przejrzenie polskich podręczników lub co najmniej zajrzenie do ich syntetycznej analizy stworzonej przez Fundację Batorego i kilkadziesiąt organizacji pozarządowych („Wielka nieobecna"), które badały szkołę pod względem edukacji antydyskryminacyjnej i równościowej. Otóż takiej edukacji w  polskiej szkole nie ma. Podręczniki historii niemal wszystkie wyglądają jak napisane przez IPN. Wróblewski pisze o kształceniu „neolewicowym i  genderowym”. Nie wiem, skąd pan redaktor posiadł taką wiedzę, ale nawet takie przymiotniki nie funkcjonują w żadnej szkole. Gdyby pan redaktor miał córkę, to może dowiedziałby się od niej, że – zgodnie ze szkolnym patriotycznym przesłaniem – dziewczynki powinny przede wszystkim zajmować się domem, że ruchy emancypacyjne zbliżone są do komunizmu i  faszyzmu (no bo po co kobietom edukacja i praca?), że mężczyźni powinni ginąć na wojnie, ewentualnie zarabiać jako „wodzowie, magowie i  przywódcy”, czyli w tradycyjnych rolach (o tym informuje jeden z  podręczników do przygotowania do życia w rodzinie).

W polskiej szkole na  wszystkich lekcjach są reprodukowane wzorce tradycyjne, zupełnie nieprzystające do współczesności. I dzieje się tak niezależnie od partii rządzącej. Giertycha, Hall i Szumilas nie dzielą żadne różnice merytoryczne (prócz stylu). Łączy ich karykaturalna wizja patriotyzmu i  przekonanie, że duchowość sprowadza się do wiary i kultywowania tradycji, a patriotyzm – do wydumanych działań bez sensu.

I tak rosną pokolenia, które gotowe są albo do strajków, albo do emigracji, albo do  zbawienia. No i jak ten orzeł polski może nie mieć depresji? Profesorka Uniwersytetu Warszawskiego, etyczka, filozofka, publicystka

Więcej możesz przeczytać w 14/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.