Wiosna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Właściwie po raz pierwszy od ponad 300 lat mamy spokojną ojczyznę. Nie przetaczają się przez nią obce wojska, działają podstawowe instytucje demokratycznego państwa. Nie ma okrutnego wykorzystywania jednych przez drugich ani licznych mniejszości narodowych i religijnych zachęcających do ksenofobii. Nikt nam nie rozkazuje. Krasiński, Mickiewicz i Słowacki sądziliby, że to cud. Gospodarka się rozwija podobno lepiej niż w innych krajach, a klasa średnia – czy jak tę grupę nuworyszy nazywać – rośnie w siłę. Nie ma cenzury, nie ma prawnego zniewolenia, chociaż faktyczne, jak wszędzie, istnieje. Polska nigdy w nowożytności nie miała się tak dobrze. A tu słychać jazgot, słowa obraźliwe oraz krzyki, jęki i oskarżenia. A może by spojrzeć inaczej i wzorem sławnych słów Lechonia: „A wiosną – niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę”.
Od razu lepiej. Żurawie przyleciały w tym roku wyjątkowo wcześnie, co  sprawia uciechę naszym psom, bo próbują gonić za nimi po lekko zieleniejących łąkach. Siąpiący deszcz zniechęca krokusy do otwierania się na dzień, ale puszkinie nie zwracają na to uwagi, podobnie jak bratki, które – niewątpliwie to objaw tajemniczego zboczenia – lubią deszcz i zimno. Mżawka sprawia, że mamy dylemat: przecierać podłogi czy  nie, bo i tak zaraz psy po pogoni za traktorem wywożącym z lasu kradzione drzewo naniosą błoto. Podejmujemy klasyczną decyzję: czasem sprzątamy, a czasem nie.

Na szczęście wiele roślin zachowuje zdrowy rozsądek i orzechy jeszcze nie puszczają pąków, bo nieuniknione przymrozki zmusiłyby je do pracy od  nowa, a kto to lubi? Na chwilę odwracam wzrok od okna i od brzóz chwytających ślady zieleni oraz od sosen, które znowu na tych piaskach wymieszanych z gliną urosną, jakby je kto nawoził, odwracam więc wzrok i  patrzę w telewizor. Zieleni wojskowi coś tłumaczą. Ponieważ nietrudno zgadnąć, o co chodzi, wyłączam telewizor i rozważam dylemat: wynieść drewno z werandy do obórki czy jeszcze zostawić? Sąsiad, który zmienia opony na letnie, mówi, że już zimy nie będzie. Ale skąd on wie? Zapytany odpowiada, że z takiego samego doświadczenia jak to, które wskazuje, że  na polityków rady nie ma, bo oni istnieją, tylko gdy się o nich mówi, a  żeby o nich mówiono, muszą krzyczeć, by się przekrzyczeć. Zupełnie jak orły, które krążą nad nami i chociaż jeden w drugiego to same godła narodowe, głos mają wyjątkowo paskudny.

Wiosna ma to do siebie, że po niej przychodzi lato. Ta pasjonująca obserwacja prowadzi do następnego wniosku. Będzie lepiej i można być optymistycznym, bo w lecie perspektywa jesieni nastraja lekko pesymistycznie. Trzeba jednak mocno się zaprzeć, żeby nie spróbowali tego optymizmu zniszczyć. Trzeba się zawziąć jak czarny piesek, który bawi się z naszymi trzema już od niemal roku, a my uznaliśmy, że go nie uczłowieczymy, nie spersonalizujemy, więc nie ma imienia i nie ma  jedzenia. Nie można przecież dopuścić, żeby byle kto podrzucał nam psy, tak jak nie można dopuścić, by byle kto podrzucał nam temat rozważań. Wiosną trzeba być twardym, bo się – nie daj Boże – przegapi, a w  następnym roku będzie tak samo, ale inaczej. Uważne przyglądanie się wiośnie prowadzi do obserwacji, że każda jest inna. To zupełnie tak jak z życiem publicznym, w zasadzie wszystko wiadomo, ale w istocie nic nie  wiadomo, gdyż to nie jest świat obiektywny, lecz – niestety – jeżeli damy się wciągnąć, zawsze inaczej będziemy na niego patrzeć.

Gdybyśmy mogli mieć chociaż cień tego przekonania, że będzie lepiej. Ale  skoro to niemożliwe, to musimy podziwiać zdrowy instynkt krokusów i  zdumiewać się niezdrowymi instynktami ludzi. Wiosną to najlepiej widać, bo czerwone twarze na tle zieleni rzucają się w oczy. Kiedy tylko pojawia się wiosenna okazja do spaceru, więc i do rozmowy, pada odpowiedź odmowna. Kiedyś filozofowie budowali koncepcje historiozoficzne oparte na zasadzie: dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały, starość, albo na zasadzie następstwa pór roku. Natura ludzka zawsze woli to, co stałe i powtarzalne, od tego, co zmienne.

Dlatego wiedza o tym, co będzie dalej, jest tak bardzo pożądana, ale o  ile na wiosnę nie mamy do czynienia ze zjawiskami obłąkanymi, o tyle wśród ludzi ich nie brakuje. Wiosna jest całkowicie i brutalnie racjonalna, ludzie beznadziejnie nieracjonalni i gotowi wiele poświęcić, żeby i innych zwieść na manowce. Smutno mi, Boże. A ponieważ wiosna pchnęła mnie w objęcia klasyków, zakończę „Psalmami przyszłości": „I  państw ginących — Ojcze, Synu, Duchu,/ Błagamy Ciebie — stwórz w nas serce czyste —/ Odnów w nas zmysły — z dusz wypleń kąkole/ Złud świętokradzkich — i daj wiekuiste/ Śród dóbr Twych dobro — daj nam dobrą wolę;/ Teraz, gdy rozgrzmiał się już sąd Twój w niebie/ Ponad lat zbiegłych dwoma tysiącami,/ Daj nam, o Panie, świętemi czynami/ Śród sądu tego samych wskrzesić siebie!".

Więcej możesz przeczytać w 18/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.