Salwa honorowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gościmy Joannę, przyjaciółkę z Wiednia. Jej dwie córeczki mówią po  niemiecku, twardy język kontrastuje z ich delikatną urodą. Esterka ma  sześć lat i talent sportowy, wspina się na złamanie karku nie tylko na  drzewa, biega z pasją, aż iskry fruną jej spod podeszew. Jak tak dalej pójdzie, za kilkanaście lat pojawi się kolejna wybitna zawodniczka o  polskim nazwisku, gdzieś w Europie. Esterka i Antoś w jednym łóżeczku, jak słodko wyglądają. Po bajce ona jednak chce do mamy. Antoś w  rozpaczy, świetnie go rozumiem. – Podoba mi się ta Esterka – mówię. Na  to Antoś: – Mi też.

Joanna rzuciła okiem na Sejm, a był wtedy nasz parlament w szczytowej formie: – Posłowie jak rozkapryszone dzieci… W Austrii też głupieje scena polityczna, ale nie jest tak prowincjonalna.

Największym polskim problemem, co obserwuję u rodaków za granicą, jest nieumiejętność pracy w grupie. Zbyszek, kolega z Niemiec, pisze: „Przekleństwem Polaków jest kumoterstwo i brak umiejętności organizowania się". Przyjaciel z Kanady śle scenkę z Toronto: „Przy stoliku rodacy, siadam przy sąsiednim, patrzą na mnie spode łba, zaniepokoiły ich mój uśmiech i pogoda ducha. Prowadzą narodową rozmowę przetykaną cierpieniami polskimi, szepcą o zagrożeniach, spiskach Pocieszają się: niedługo przyjdzie PiS, zrobi porządek, wyczyści, wyjaśni. Przez pół godziny nie padło ani jedno dobre słowo, ni skrawka radości, uśmiechu".

Od początku publicznego pisania w podziemnym „Wezwaniu", potem w  paryskiej „Kulturze", próbuję ukazać polskie kłębowisko negatywnego myślenia. Paradoks, że sam je pewnie uprawiałem przez lata, pisząc zbyt ciemno. Teraz upieram się: zmienia się na lepsze, ale proces nie może być szybki. Dlatego nadal żywe u nas przekleństwo podcinania skrzydeł, uśredniania i poniżania. Trudno się wybić na wybitność lub choćby pracować zgodnie z potencjałem... Dlatego wielu wyjeżdża. A potem co  rusz polskie nazwiska słychać poza Polską: w sporcie, w kinie, w nauce. Owo grzęźnięcie w niemożności, nie tylko na prowincji. W centrum stolicy, gdzie koronkowy cień rzuca Pałac Kultury, nie może od lat powstać Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Stadiony były priorytetem, więc szybko je i pięknie wzniesiono. Muzeum stało się ciężarem dla urzędników – jaka teraz ulga. Nadal nieoczywista u nas prawda, że piękno i sztuka w  mieście są wielkim kapitałem.

*

Joshiho byłby zachwycony własnym pogrzebem. Jak każdy Japończyk kochał ceremonie. Kompania honorowa Wojska Polskiego maszeruje, gra górnicza orkiestra. Oddano salwę honorową, co wystraszyło dzieci. Takie czasy, że  dorośli uspokajają płaczące słowami: – Oni tylko strzelają w powietrze, to nie do nas.

Żegna zmarłego Zbyszek Bujak i Tadek Jedynak, stara „Solidarność" – tak się teraz mówi, dla rozróżnienia. Chociaż na pierwszy rzut oka widać różnicę. Myślę, ile to lat minęło, kiedy Zbyszek Bujak, młody, piękny i  płomienny, przemawiał do pisarzy na warszawskim zjeździe literatów. Taki mądry, ładny i szlachetny robotnik. Artyści potajemnie tęsknią za  pięknym człowiekiem z ludu, jak było się nie zakochać. W stanie wojennym Bujak, Frasyniuk i Jedynak stali się symbolem oporu. Kto o tym jeszcze dzisiaj pamięta, dla kogo nadal to ważne...

Janusz Śniadek, do niedawna przewodniczący „Solidarności", siedzi w  ławach sejmowych PiS, pod ciężkim czarnym wąsem i jak się zdaje, równie ciężkim umysłem. Piotr Duda przy Śniadku to orzeł, wysoko jednak nie  podleci. Udało mu się jednak oblegać Sejm ze związkową armią. Tak się porobiło, że nie wydają się sympatyczni oblegani ani oblegający. Tajemnica gdzie indziej. Opluwamy się gęsto, nie ma jednak na razie fizycznej przemocy w parlamencie i w zaułkach. Z powodu tego bolesnego braku – ślina to jednak nie krew – media monstrualnierozdęły akt molestowania Niesiołowskiego przez obłąkaną niewiastę z kamerą i jego malowniczy brak opanowania. Podobnie urósł akt uderzenia przez oblegających listewką w ramię posła PO, który zrobił wypad poza mury. I  od tych sensacji wszyscy zapomnieli, że Sejm, choć mało poważny, uchwalił poważną ustawę. W przyszłości będą ją krytykować, że za mało radykalna.

*

Zamierzam zakończyć kulturalnie i optymistycznie. Będzie więc o otwarciu Muzeum Narodowego po wielkim remoncie. Krążę, szukając parkingu, i już się zdaje mam, a to tylko krzątają się wkładacze burdelowych ogłoszeń. W  końcu jakiś alkoholik w ostatnim stadium choroby wskazuje wolne miejsce. Rzut okiem na zegarek – w okropnym stanie, mały Franio roztrzaskał go o  kamienną podłogę – z trudem, ale widzę, już jest po uroczystości. Więc powrót do domu, gdzie usypianie dzieci, ich ryki i płacze, a moje zgrzytanie zębami. A miało być tylko wesoło i optymistycznie.

Autor jest poetą, prozaikiem, eseistą, reporterem i krytykiem literackim

Więcej możesz przeczytać w 21/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.