Bracia, trochę Polacy

Bracia, trochę Polacy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdy nie jesteś w porządku, czujesz się dziwnie. Wie to każdy, kto jechał tramwajem bez biletu albo autem bez dowodu rejestracyjnego. Spróbuj rozciągnąć taki stan na tydzień, rok, w końcu na większość życia. Wtedy zrozumiesz braci Harutyunyanów. Oni nie są w porządku od 19 lat.
1.

Chcą, bym tracił wiarę w swą siłę, talent. Chcą, żebym wierzył stale, że jestem sam jak palec.

Aram: Wytworzyłem mechanizm nierzucania się w oczy. Staram się być stale ogarnięty. Strofuję kolegów, gdy zachowują się głośno. Boję się, że przyciągną czyjąś uwagę. To tkwi w podświadomości, nawet jeśli papiery mam w porządku, zachowuję się jak zbieg. Nie mogę podpisać umowy z operatorem komórkowym, nie mogę wyjechać za granicę, nie mam żadnych szans na kredyt. Jestem nielegalny.

2.

Mam prawo zamknąć mordę, obowiązek, by być wdzięcznym. Idzie nasz faraon, klęknij.

Kiedy kanar złapie cię w tramwaju albo policjant bez dowodu, masz problem. Kiedy jesteś w Polsce nielegałem i wpadniesz, zmienia ci się całe życie. Jak?

Aram: Trafiasz do obozu uchodźców. Potem do samolotu, którym wysyłają cię do kraju. – Do którego? – Mnie z Dawidem do Armenii. Armenia jest fajna? Chyba tak, ale Harutyunyanowie jej nie pamiętają. Do Polski przybyli, gdy mieli jeden dziewięć, drugi dziesięć lat. Po ormiańsku porozumiewają się słabiutko, nie potrafią pisać ani czytać. Po polsku mówią bez akcentu, lepiej niż większość Polaków.

Inżynier Aszot Harutyunyan i żona inżynier Nara Harutyunyan przyjechali do Warszawy w 1993 r. Zaczęli od handlu elektroniką na bazarku na Bemowie. Aszto opatentował wynalazek, założyli firmę, radzą sobie, ale żyją skromnie.

Nara przywiozła synów w czerwcu 1993 r. Obaj nigdy nie mieli paszportu, byli wpisani do dokumentów matki.
Więcej możesz przeczytać w 35/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.