Łowy czas zacząć

Łowy czas zacząć

Dodano:   /  Zmieniono: 
To był pouczający czas. Otrzymaliśmy niekompletną, ale i tak długą listę osób i instytucji, które postanowiły się skompromitować do końca. Jeśli to w naszej młodej demokracji jeszcze w ogóle możliwe…

Czwartkowo-piątkowa debata sejmowa w sprawie Amber Gold przerosła najśmielsze przewidywania i oczekiwania tych, którym nieobcy jest sejmowy folklor w najgłupszym nawet wydaniu.

Było czymś niezwykłym obserwowanie, jak posłowie, których nazwisk dotąd nie znaliśmy (i wbrew ich ogromnym nadziejom tak już zostanie…), dostrzegli życiową szansę na dopadnięcie premiera. Im wszystkim – bezimiennie i zbiorowo – w festiwalu głupoty i kompromitacji należy się miejsce pierwsze. Popisy wybrańców narodu, którzy nie mogli się zdecydować, czy wolą być w swoim mniemaniu dowcipni, czy może dramatycznym tonem bić na alarm, długo jeszcze będą brzęczeć w uszach nawet mniej wyrobionej widowni. Tym wszystkim, którzy klasę polityczną uznają za klasę próżniaczą, dostarczyli podczas tej debaty argumentów nie do zbicia.

Drugie miejsce należy się tym, którzy dla sejmowego starcia byli supportem. Prokuratura brawurowo kazała zatrzymać Marcina P., a potem z zaangażowaniem adekwatnym do wcześniejszej bezczynności wnioskowała o jego aresztowanie. Takie cuda tylko w erze. Erze odpowiadania i błyskawicznej reakcji na zapotrzebowanie – polityczne i medialne. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że po kilku latach zdumiewającej obojętności wobec wyczynów pana P. prokurator w przededniu sejmowej debaty znalazł niezbite dowody nakazujące umieszczenie oszusta w areszcie. W środku dyskusji o niezależności prokuratury taka aktywność to lizusostwo, nadgorliwość albo głupota. Trudno stwierdzić, czy któryś z tych powodów można uznać za gorszy od innych. Wszystkie są dyskwalifikujące i przerażające, bo potwierdzają, że prokuratura to jeszcze jedno państwo w państwie.

Na kolejnych miejscach trzeba umieścić instytucje i osoby, którym zawdzięczamy to, że w sprawie oszusta – który powinien siedzieć dawno temu – Sejm za nasze pieniądze bije pianę 16 godzin. Służby i instytucje poniosły kompletną porażkę i w tym sensie rację mają ci, którzy uważają aferę Amber Gold za dowód indolencji państwa. Zbyt wielu ludzi i zbyt wiele mechanizmów zawiodło, by dziś uznawać ją za wypadek przy pracy na budowie młodego kapitalizmu. Ale też, niestety, sejmowe starcie kogutów nie przyniosło ani jednej odpowiedzi na wiele cisnących się w tej tragikomedii pytań. Nawet tych najbardziej fundamentalnych. W tym sensie wciąż nie wiemy, dlaczego te wszystkie duże literki zawiodły. I ile w tym winy UOKiK, ile KNF, ile MF, a ile ABW. Albo jeszcze innych. Dalej wiemy głównie tyle, ile ujawniły media. Co najwyżej po długim i wnikliwym procesie poznawczym dowiadujemy się od ministra sprawiedliwości, że winny jest jeden kurator sądowy.

Poza dzisiejszy ranking wyrzucić należy startującego w zupełnie oddzielnej kategorii Antoniego Macierewicza. Odkrycie spisku ludzi związanych liną na gdańskim lotnisku i z mozołem ciągnących samolot (najpewniej z Marcinem P. na pokładzie, siedzącym na sztabkach złota i trzaskającym nerwowo z bacika) zasługuje na staranne zbadanie. Tyle że nie na sali sejmowej, lecz w zaciszu zupełnie innego miejsca.

Wniosek z awantury i tego rankingu jest prosty i, niestety, zbliżony do podobnych wysnuwanych w aferach sprzed lat. Nikt nie jest zainteresowany wyjaśnianiem istoty problemu. Liczy się pogoń. Widowiskowa i emocjonująca nagonka. Sezon zaczyna się nie tylko w prawdziwym łowiectwie. Polityczne łowy – po wakacyjnej przerwie – także czas zacząć.

Więcej możesz przeczytać w 36/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.