Wszystko na odwrót

Wszystko na odwrót

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Dyjak występował w spelunach i przed wielką widownią. Zachwycał, pił na umór, przeżył własną śmierć. Teraz nagrywa nową płytę.
Krytycy nazywają go polskim Tomem Waitsem. On sam o sobie mówi, że nie jest śpiewakiem, tylko barowym refrenistą. Na scenie charczy i chrypi tak, że przechodzą ciarki. O żalu, tęsknocie i smutku. – Inaczej nie potrafię. Trzeba byłoby mi wpier… dużą ilość diazepamu, żebym zaśpiewał jakiś utwór durowy i jeszczesię przy tym dobrze bawił – mówi Marek. – Bo moje śpiewanie to nie do końca jest taka przyjemność. Koncert mnie boli. Gram z trzewi, rzygam emocjami. To jest pornografia.

Marek Dyjak złożony jest ze sprzeczności. Był gwiazdą tegorocznego Męskiego Grania, na jego koncerty przychodziło po 13 tys. ludzi. Ma wiernych fanów, nagrał siedem płyt, ale woli występować w małych barach, a jego majątek ogranicza się do czterech koszul, spodni, marynarki, gitary, kilku wędek i szytych na miarę butów. Wielki, łysy facet z bandycką aparycją i twarzą pełną blizn. Jednocześnie poetycki i diabelnie wrażliwy. Ma kumpli w każdej bramie na warszawskiej Pradze, szanują go menele, ale też kumpluje się z Januszem Palikotem i bardzo lubi z Marią Seweryn. Lekarze nie dawali mu żadnych szans na wyjście z uzależnienia od picia. Ale wyszedł, teraz prawie każdy dzień spędza w barze, polewając innym wódkę. No i jeszcze przeżył własną śmierć.
Więcej możesz przeczytać w 38/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.