Dzień świrów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nauczyciele obchodzili swoje święto, ale radości na ich twarzach widać nie było, ponieważ, jak powiedział mi jeden z nich, „strach uczyć, a żyć trzeba”. Dzisiaj część małolatów, rozpieszczonych przez rodziców, ma głęboko w dupie i szkołę, i wiedzę, i wychowawców, którzy bardzo często mają w portfelu mniejsze pensje niż ci kieszonkowe. Dowodem na to jest toczący się w Suwałkach proces, który prawdopodobnie będzie początkiem następnych.

45 lat temu też byłem nauczycielem w niewielkiej szkole na mazurskiej wsi. Miałem 19 lat, poszedłem do pracy tuż po ukończeniu Liceum Pedagogicznego, a do klasy piątej chodził wyjątkowy kretyn, który każdy rok powtarzał i był w związku z tym ledwie dwa lata ode mnie młodszy. Rósł, potężniał, tłukł młodszych i przeszkadzał na lekcjach, bo ojciec nauczył go jeździć na traktorze i wiedział, że fach ma już w rękach. Któregoś dnia tak dokuczał wszystkim na mojej lekcji, że nie wytrzymałem i postanowiłem mu przyłożyć. Zaczął uciekać. Najpierw po szkole, potem dalej. Dopadłem go pod miejscowym sklepem i spuściłem łomot, za co od miejscowych rolników stojących pod nim otrzymałem brawa i szacunek objawiający się tym, że kiedy tylko pojawiałem się w spożywczym, lokalni smakosze win regionalnych proponowali, żebym wypił z nimi WINO OWOCOWE-SŁODKIE.

Mogę o tym mówić, bo ta zbrodnia uległa już dawno przedawnieniu. Teraz za taki wyczyn dostałbym najmniej osiem lat i zakaz pracy w oświacie, a już na pewno więcej niż Marcin P., właściciel Amber Gold. Efekt tamtego dnia był jednak taki, że ten wyrostek już nikomu nie przeszkadzał, skończył szkołę w spokoju, mając lat prawie 20, i od tego czasu widziano go, jak krąży traktorem po okolicy.

PSL, wracam do realu, wymyśliło hasło, że SZKOŁA MA UCZYĆ, A NIE TUCZYĆ, i chce pozabierać dzieciakom wafelki i batoniki z uczniowskich sklepików, ponieważ to one powodują, że młodzież ma w sobie więcej tłuszczu niż wiedzy. Jak znam rodziców rozpieszczających swoje dziubdziusie, te będą tylko miały bardziej dociążone tornistry, bo dojdzie to, co jedzą najchętniej, tym bardziej że zakazane smakuje podwójnie. A co w zamian? Ja bym postawił na potrawy najbardziej smakujące ludowcom. Flaczki, żurek, bigos, fasolka po bretońsku, a dla bardziej wyrafinowanych i zamożniejszych – schab w panierce i golonka. Wszystko odgrzewane w mikrofalówce, żeby nie było jak w tym dowcipie.

– Panie kelner! Te kartofle są zimne! – Widocznie taki gatunek.
Więcej możesz przeczytać w 42/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.