Estetyczna zmiana w Związku

Estetyczna zmiana w Związku

Dodano:   /  Zmieniono: 
To kwestia smaku. Zawsze wolałam Zbigniewa Bońka od Zdzisława Kręciny, a Michała Listkiewicza od Grzegorza Laty. Ten ostatni wywoływał we mnie odruchowy odrzut jeszcze długo przed Euro 2012, które stało się karnawałem jego gaf i żenujących wtop. Tak, jestem fizjonomistką. Przyznaję bez wstydu, że wolę PZPN z twarzą Bońka. Nie tylko twarzą, także jego znajomością piłki, inteligencją, dobrymi manierami i światowym obyciem. Umiejętnością zachowania luzu przed kamerami i międzynarodowymi koneksjami. I talentami biznesowymi. Tym, którzy przypominają, że Boniek tak naprawdę spoza układu nie jest, bo przecież już za Listkiewicza był wiceprezesem – więc w skompromitowanych władzach związku zasiadał – przypominam, że to jedno z sensowniejszych zasiadań w historii PZPN. To przecież w czasach, gdy Boniek odpowiadał w związku za marketing, udowodnił, że na prawach do transmisji meczów ligi piłkarska centrala, jak wszystkie jej odpowiedniki na świecie, może zarabiać. Wkrótce po sprzedaży praw Canal+ zmienił się obraz (choć niestety nie poziom) polskiej piłki. Nie były to może wtrząsające widowiska, ale dzięki umiejętnemu ich pokazywaniu w telewizji przynajmniej przestały razić uczucia estetyczne kibiców. Za sprawą Bońka doszło do wstrzyknięcia w naszą paździerzową ligę odrobiny piękna. A w PZPN mnóstwa, bo 100 mln dolarów, kasy. Czym skończy się to zasiadanie, oczywiście nie wiem. Ale już teraz o związku myślę jakoś lepiej.
Więcej możesz przeczytać w 44/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.