Krzyk rozpaczy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Publiczność zastąpiła Boga. Bez niej życie gwiazd rozsypałoby się w pył – mówi prof. Zbigniew Mikołejko.

Dlaczego znani chorują na oczach gawiedzi?

prof. Zbigniew Mikołejko: To chyba od Greków zacznę…

Nie za głęboko się cofamy? Przecież rozmawiamy o polskich celebrytach.

I o stosunku do ciała, choroby, odchudzania, cierpienia. A on się przecież zmieniał. To, co jest teraz, skądś się wzięło, jest konsekwencją czegoś.

Dobrze, to od Greków.

Grecy mieli dwa pojęcia życia. Pierwsze było wszelkim życiem, życiem jako takim, życiem w ogóle. Drugie było życiem biologicznym jednostki. Z całą jego fizjologią, więc cierpieniem i chorobą również. I za to odpowiadał oikos, czyli dom. To życie było sprawą zamkniętą, toczyło się za murami, na oczach tylko najbliższych osób. Potem chrześcijaństwo wniosło coś niezwykle ważnego, a mianowicie wyczulenie na ciało cierpiące. Starożytność grecko-rzymska była nieczuła na nie zupełnie, bo było sprawą rodziny. Wraz z chrześcijaństwem pojawiła się więc publiczna troska o cierpiącego, powstały przytułki, szpitale, ale ciągle jeszcze choroba jest traktowana dość specyficznie.

Jako znak kary za grzechy.

Więcej możesz przeczytać w 35/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.