Skaner

Dodano:   /  Zmieniono: 

Świat

Uwolnić Julię!

Ukraina ciągle daleko od Europy. Mimo protestów mieszkańców Kijowa rządzący nadal nie zdecydowali się na przełom w sprawie uwolnienia byłej premier Julii Tymoszenko. A to warunek, który Europa stawia prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Ukraina miała na nim podpisać umowę stowarzyszeniową. Problem Tymoszenko miał w ubiegłym tygodniu rozwiązać parlament, uchwalając ustawę, która pozwoliłaby jej na wyjazd na leczenie za granicę. Do głosowania ostatecznie jednak nie doszło. Przebywający z misją w Kijowie Aleksander Kwaśniewski i Pat Cox dali deputowanym czas do środy. „Jest ciężko, bardzo ciężko” – ocenił sytuację Kwaśniewski.

Przestępczość

Pułapka na pedofilów

Tysiąc pedofilów zlokalizowała w ciągu dwóch miesięcy holenderska dziewczynka pisząca na wirtualnym czacie. Wpadali w pułapkę, bo Sweetie, chociaż mówi i porusza się jak dziesięciolatka, jest tylko trójwymiarowym modelem komputerowym. „Dziecko” mówiło, ile ma lat, przez kamerę pokazywało twarz. Skuszeni tym przestępcy prosili ją, żeby się rozebrała. W zamian oferowali pieniądze. Sweetie stworzyła holenderska organizacja Terre des Hommes, która ściga pedofilów w sieci. Holendrzy w Amsterdamie wynajęli magazyn. Tam tchnęli w dziesięciolatkę życie i przeniknęli z nią do sieci. Dziewczynka pytała o imiona, nazwiska, kraj, numery telefonów i kart kredytowych rozmówców. Dane podejrzanych o wirtualną pedofilię Holendrzy skierowali do Interpolu. W zasadzkę wpadło też trzech Polaków. W polskim systemie prawnym zastosowanie tego typu rozwiązania byłoby trudne. Sąd uznałby, że skoro nie ma ofiary, przestępstwa pedofilii nie ma. – Jeżeli ktoś wpadnie w taką internetową pułapkę, na pewno będzie pod ściślejszym monitoringiem służb – mówi Marta Wojtas z fundacji Dzieci Niczyje, zajmującej się m.in. bezpieczeństwem dzieci w internecie.

Życie towarzyskie

Tyrmand wraca do Warszawy

W ubiegłym tygodniu w stolicy odbyło się założycielskie spotkanie Klubu Leopolda Tyrmanda. Zgodnie z gustem patrona było hucznie i z jazzowym biglem. W ramach działalności klubu mają powstać m.in. Biblioteka Tyrmanda, płytoteka jazzowa, cykl seansów filmowych czy pikników tenisowych. Prezesem klubu jest Janusz Zaorski, a wśród jego członków możemy znaleźć m.in. Krzysztofa Suskiego, Waldemara Dąbrowskiego, Tomasza Wołka, Bohdana Tomaszewskiego, Daniela Passenta, Stefana Niesiołowskiego, Michała Lisieckiego czy Monikę Olejnik. BJ

Sport

Trzy szybkie do Bartłomieja Mireckiego

17-latek, dwukrotny mistrz serii wyścigowej Kia Lotos Race, został dostrzeżony przez szefów Ferrari i zaproszony na kilkudniowe testy na tor Fiorano. Polak był jednym z zaledwie czterech kursantów wyselekcjonowanych spośród setek kandydatów z całego świata. Już dziś mówi się o nim jako o następcy Roberta Kubicy.

Na testach Formuły 1 możesz wariować bolidem 200 km na godzinę, ale nie masz prawa wyjechać osobowym samochodem na ulicę.

To dziwne, ale tak jest. Po prostu nie mam jeszcze normalnego prawka, jedynie B1. Z kolei auta wyścigowe prowadzi się na licencji. Myślę jednak, że normalny egzamin też zdam. Mam nadzieję, że za pierwszym razem.

Jak trafiłeś do Ferrari?

Luca Baldisserri, główny dyrektor Ferrari Driver Academy, wybrał moją aplikację spośród kilkuset zgłoszeń. Niesamowite przeżycie, pierwszy raz siedziałem w prawdziwym bolidzie. Mogłempoznać pracę całego teamu Ferrari, zobaczyłem, jak funkcjonuje profesjonalny symulator F1, na którym trenują zawodowi kierowcy. Mnóstwo nauki i dobrej zabawy.

Chcesz być drugim Kubicą?

Staram się nie komentować takich doniesień. Zresztą każdy kierowca jest inny, ma własny styl. Nie wiem, czy moja kariera potoczy się w ten sposób. Choć jeśli miałbym możliwość spróbować sił w F1, jestem gotowy. Rozmawiał Piotr Rodzik

Ciało jak bankomat

Chociaż handel ludzkimi organami jest zabroniony, Polacy i tak zarabiają na swoim ciele. Sprzedają je kawałek po kawałeczku. Ile można na tym zarobić?

krew - 130 zł

Tyle za litr oddanej krwi zwróci nam fiskus. Choć w Polsce oddaje się ją honorowo, od 2004 r. oddana krew to w końcu darowizna, którą możemy sobie odliczyć od podatku.

nasienie 400-3000 zł

Ceny spermy w ogłoszeniach panów są bardzo zróżnicowane, jednak większość z nich oddałaby swoją spermę nawet za darmo, byleby tylko odbyć stosunek płciowy z miłą odbiorczynią.

mocz - 30-45 zł

Brzmi niewiarygodnie, ale tyle za pojemnik zdrowego moczu są w stanie wyłożyć osoby uzależnione od narkotyków. Ciepły mocz noszą zawsze przy sobie na wypadek nagłej łapanki do badań na obecność środków odurzających w organizmie.

włosy 1900 - 2500 zł

Tyle (już zupełnie legalnie) możemy dostać za kilogram włosów o długości od 45 cm do 55 cm. Muszą być naturalne i niefarbowane. Cena jest uzależniona od jakości. Z ludzkich włosów robi się głównie peruki, ale również lekarstwa, a nawet biżuterię.

mleko matki 10-15 zł

Tyle na czarnym rynku kosztuje średnio 100 ml naturalnego pokarmu. Chociaż w Polsce istnieje kilka banków mleka, gdzie pokarm można oddać honorowo, niektóre kobiety własne mleko chcą zamienić na strumień pieniędzy.

szpik kostny 20-35 tys. zł

Oferowany nielegalnie, zwykle w zestawie ze zdrową nerką. Handlują nim zdesperowani młodzi ludzie, którzy szukają szybkiego zastrzyku gotówki. W komplecie szpik z nerką cena może podskoczyć nawet do 100 tys. zł. Szymon Krawiec

Książka

Swędzą mnie palce

Rozmowa z Tomaszem Sekielskim, dziennikarzem, autorem thrillerów politycznych. „Obraz kontrolny” to kontynuacja literackiego debiutu dziennikarza Tomasza Sekielskiego. Tak jak „Sejf” jest mroczna i pełna intryg. I tak jak „Sejf” znowu nie daje czytelnikom jednoznacznego zakończenia.

Izabela Smolińska: „Obraz kontrolny” to bezpośrednia kontynuacja „Sejfu”.

Tomasz Sekielski: Znowu wszystko dzieje się w środowisku służb specjalnych, polityki i mediów. Wyjaśnia się część intryg, które zawiązały się w części pierwszej, pojawiają się nowe wątki. Jest też kontynuacją losów bohaterów z części pierwszej. Oczywiście tych, którzy przeżyli.

No właśnie, lubi pan mroczne klimaty. W recenzjach „Sejfu” pojawiały się głosy, że obraz Polski, który pan przedstawia, jest ponury i pesymistyczny. „Obraz kontrolny” też taki jest.

To prawda, pierwsze recenzje mówią, że książka jest demoniczna. Więc wygląda na to, że utrzymałem klimat. Znowu są intrygi, rozmaite rozgrywki, jest mroczny i tajemnicy świat spisków i złych ludzi. Znowu nie wszystko będzie wyjaśnione.

Planuje pan trylogię?

Już w trakcie pisania „Sejfu” wiedziałem, że nie zmieszczę się z wszystkim, co chcę napisać, w jednej historii. Wydawca pół żartem, pół serio powiedział, że muszą powstać co najmniej trzy książki, bo nie pisze się dziś serii składających się z dwóch pozycji. „Obraz kontrolny” zakończyłem w taki sposób, że pewnie część czytelników będzie miała mi za złe, że zostawiam ich w niepewności. Mogę ich pocieszyć, że ciąg dalszy, „Gniazdo kruka”, przeczytają wiosną.

Pisanie fabuły wciąga.

Bardzo. Jestem wręcz od tego uzależniony. Już teraz swędzą mnie palce, bo chciałbym siąść i zanurzyć się w pisaniu trzeciej części. Mam już zresztą pomysły na kolejne powieści.

Powiązane z powstającą trylogią?

Na tym etapie myślę, że nie. Na „Gnieździe kruka” chciałbym skończyć i dalej pisać zupełnie nowe powieści. Tyle że brakuje mi na to czasu.

Ile prawdy przemyca pan w swoich książkach?

Wykorzystałem pewne prawdziwe zdarzenia, które wplotłem w fabułę, żeby uwiarygodnić fikcyjną intrygę i stworzyć wrażenie paradokumentu. To taka trochę moja zabawa z czytelnikiem.

Tomasz Sekielski „obraz kontrolny” Dom Wydawniczy rebis, 2013

(Nie)wolne konopie

Społeczeństwo

Gdańscy policjanci wykryli gigantyczną plantację marihuany. „Sprawcy” trafili do aresztu. Szybko go opuścili, bo okazało się, że trawka to element badań. Informacja o tym, że w ramach naukowego eksperymentu nawet 10 tys. osób będzie mogło legalnie palić marihuanę, obiegła Polskę kilka miesięcy temu. Badanie, które prowadzi prywatny Instytut Naukowy BioInfo Bank, zaplanowano na dziesięć lat. Prowadzone przez ten czas badania i testy mają pokazać wpływ trawki na inteligencję i zdolności poznawcze. Najwyraźniej nie wiedzieli o tym funkcjonariusze gdańskiej Komendy Wojewódzkiej Policji, którzy pracowników instytutu potraktowali jak kryminalistów. W zeszłym tygodniu na plantacji pod Gdańskiem, gdzie hodowano rośliny na użytek eksperymentu, zatrzymali pracownika naukowego i koordynatora projektu, których prokurator szybko wypuścił do domu. Zaanektowano jednak kilka kilogramów suszu konopi. – To działanie bezprawne. Mamy na eksperyment pozwolenia Komisji Bioetycznej. Wojewódzki inspektor farmaceutyczny sprawdzał, czy spełniamy warunki w postaci zabezpieczenia materiału. Spełniamy – przekonuje dr Leszek Rychlewski, szef BioInfo Banku. Innego zdania są policjanci. Twierdzą, że na teren hodowli weszli po interwencji Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego. – Autorzy eksperymentu poinformowali nas, że będą hodować konopie, ale nie że będą prowadzili zbiory ziela, żywicy i kwiatostanów zawierających THC. Nie mieli na to zgody – przekonuje Błażej Bąkiewicz z KWP w Gdańsku. Twórcy eksperymentu się bronią, że kwiaty musieli zebrać, bo zaczęły już pleśnieć. Przekonują, że mieli do tego prawo. BJ

Więcej możesz przeczytać w 46/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.