Dzień polskiego świra

Dzień polskiego świra

Dodano:   /  Zmieniono: 
W „Dniu świra” Adaś Miauczyński precyzyjnie liczy ziarenka kawy i łyki wody. Obsesyjnie coś poprawia, układa, sprawdza. To samo robią codziennie dziesiątki tysięcy Polaków. Wielu nie wie, że to nerwica natręctw, którą się leczy.

Tomek: - Podnoszę się rano z łóżka tylko o godzinach kończących się na zero. Mogę się bardzo spieszyć albo być wyspanym, ale jeśli otworzę oczy, a zegarek pokazuje 6:11, muszę leżeć do 6:20. Muszę. Boję się, że inaczej stanie się coś złego. Zanim nie zobaczy zera, łóżko jest magnesem. – Czuję się jak idiota. Ale nie mogę się podnieść. Odkąd ma dziecko, syna, jego życie zamieniło się w jeszcze gorszy horror. – Żona mnie szturcha: „Wstań do niego, płacze”. Patrzę na zegarek, 5:13. Leżę. On płacze coraz głośniej, ona mnie szturcha coraz mocniej, ja udaję, że śpię, a tak naprawdę wpatruję się we wskazówki i czekam na 5:20. Ostatnio wymyślił, że pobawi się czasem. Kiedy dziecko płacze, a wstać do niego może dopiero za dziewięć minut, na tissocie odziedziczonym po ojcu przekręca wskazówki do przodu. – Mam później potworne wyrzuty sumienia. Tomek niedawno skończył 41 lat. Mieszka w apartamencie na Mokotowie. Kupionym nie na kredyt. Ostatnio jeździ terenowym nissanem na zmianę z porsche, zimą na nartach w Alpach, latem na motorze po świecie. Do pracy nie musi chodzić w garniturze, ale chodzi, bo „mężczyzna powinien być elegancki i wzbudzać zaufanie”. Tomek je wzbudza we wszystkich, poza samym sobą.

UDERZYĆ PREMIERA

Więcej możesz przeczytać w 2/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.