Skaner

Dodano:   /  Zmieniono: 

Polityka

150 tys. żołnierzy w armii

Armia i wydatki na nią powinny być większe. Pieniądze na modernizację powinny trafiać do polskich firm – mówi Jarosław Gowin ze Zjednoczonej Prawicy.

Rozmawiał Bartosz Marczuk

Kiedy rozmawiał Pan po raz pierwszy z Beatą Szydło o swojej kandydaturze na ministra obrony narodowej?

Rozmowy na ten temat odbyły się już w lipcu, przy okazji konwencji programowej PiS i Zjednoczonej Prawicy w Katowicach. Nadzorowałem tam wtedy segment prac dotyczący bezpieczeństwa. To wtedy taki scenariusz zaczął być rozważany. Choć oczywiście pani prezes Beata Szydło ma w tej kwestii wolną rękę. Rozumiem to w tej chwili tak, że jestem najbardziej prawdopodobnym kandydatem do objęcia tej funkcji.

Jednym z Pana priorytetów jest to, by Polska wydawała 3 proc. PKB na armię. W obecnych warunkach oznacza to wzrost wydatków o ok. 18 mld zł. Na co powinny pójść te pieniądze?

3 proc. PKB to jest scenariusz docelowy, który powinien zostać zrealizowany w ciągu dekady. To ambitny plan, ale w perspektywie tego, co dzieje się na świecie, zwłaszcza polityki Rosji, powinien zostać zrealizowany. Planem na najbliższą kadencję jest sukcesywny wzrost wydatków na armię o 0,5 proc. PKB, a zatem o ok. 9 mld zł. Na pewno powinniśmy także pomyśleć o zwiększeniu liczebności armii.

Prezydent Lech Kaczyński mówił w 2007 r. o tym, że polska armia powinna liczyć 150 tys. żołnierzy. Obecnie jest ich 100 tys. Czy to wciąż aktualny plan?

Według standardów przyjętych w krajach Nato polska armia, biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców, powinna liczyć 140 tys. zawodowych żołnierzy. A zatem liczba 150 tys., o której mówił prezydent Lech Kaczyński, jest w pełni zasadna. Powinna też stać się realistyczna.

A co z obroną terytorialną?

Armia zawodowa to nie wszystko. Warto rozpocząć budowę obrony terytorialnej, polskiego odpowiednika amerykańskiej gwardii narodowej. To mogłaby być rzesza wolontariuszy, ale odpowiednio przeszkolonych i pod kontrolą MON. To także mogłoby być kilkadziesiąt tysięcy osób, w razie czego gotowych chwycić za broń.

Czy Pana priorytetem będzie to, by pieniądze, jakie mamy przeznaczać na modernizację armii, a chodzi o astronomiczną kwotę ok. 130 mld zł, trafiły do polskiego przemysłu?

Polska potrzebuje reindustrializacji, a jej kołem zamachowym powinien stać się przemysł zbrojeniowy. Dobrych wzorów pod tym względem dostarczają takie państwa jak Izrael czy Turcja. Dlatego jak największa kwota z tej, którą mamy w najbliższym czasie przeznaczyć na modernizację armii, powinna trafić na zakupy broni i uzbrojenia produkowanego w Polsce.

Do kogo konkretnie?

Te pieniądze powinny trafić przede wszystkim do zakładów wchodzących w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej, ale także do polskich firm prywatnych, które rozwijają się coraz szybciej. Mogą też sfinansować zakupy broni produkowanej w zakładach należących do zagranicznych koncernów, ale działających w Polsce. Mam tu na myśli przede wszystkim Świdnik i Mielec.

Tygodnik „Wprost” opisywał wątpliwości związane z wyborem francuskiego śmiggłowca Caracal. Dotyczą one po pierwsze samej procedury wyboru, jak i tego, dlaczego kupujemy gotowy produkt od Francuzów, mając u siebie dwa zakłady mogące wyprodukować śmigłowce.

W tej sprawie przedwczesne byłyby jakiekolwiek deklaracje, bo nie znamy szczegółów umowy, nie wiemy, czy przewiduje ona jakieś kary umowne na wypadek zerwania, nie wiemy też, jaka będzie szczegółowa oferta offsetowa. MON rozpisał negocjacje offsetowe na kilka miesięcy, zatem obecna ekipa z góry założyła, że decyzje w sprawie zakupu śmigłowców pozostawi następcom. Dlatego ktokolwiek zostanie ministrem obrony narodowej po wyborach, będzie musiał tę sprawę analizować bardzo szybko. To mogę zagwarantować – analiza tej umowy będzie jedną z najpilniejszych spraw.

Tradycyjnie głowa państwa konsultuje kandydatów do tzw. resortów siłowych. Czy Pana kandydatura była konsultowana z prezydentem Andrzejem Dudą?

To pytanie trzeba kierować do pani prezes Beaty Szydło. Wydaje mi się jednak, że takie konsultacje byłyby bardzo wskazane, a pora na nie będzie być może po wyborach, jeśli okaże się, że to PiS i Zjednoczona Prawica tworzą rząd.

rynek

Pracowity jak Polak

Resort pracy podaje, że wskaźnik bezrobocia w Polsce zmalał we wrześniu do poziomu jednocyfrowego – wynosi 9,9 proc. To nadzieja dla tych, którzy są bez pracy, ale także dla już pracujących. Ci drudzy będą mieli więcej argumentów w negocjacjach z pracodawcami, by ci nie narzucali im dodatkowych godzin. Teraz, czego dowodzą statystyki OECD (organizacji skupiającej najlepiej rozwinięte gospodarki), spędzamy w pracy niemal najwięcej godzin na świecie.

ZAGRANICA

TPP – podpisane, nieopublikowane

Mimo ograniczenia swobody działania Juliana Assange’a (wciąż przebywa on w ekwadorskiej ambasadzie w Londynie) założony przez niego portal Wikileaks nie przestaje irytować polityków i szefów wielkich korporacji. W zeszłym tygodniu specjaliści od skandalizujących przecieków opublikowali treść jednego z rozdziałów okrzykniętej jako „historyczna” umowy o Partnerstwie Trans-Pacificznym (TPP). Chodzi o rozdział dotyczący własności intelektualnej, w którym ujęto zasady i przepisy mające „daleko idące skutki dla usług internetowych, leków, wydawców, swobód obywatelskich i patentów biologicznych”. Oficjalnie TPP ma służyć rozszerzeniu zakresu wolnego handlu między uczestniczącymi w umowie państwami Azji i Ameryki. W projekcie tekstu końcowego, nad którym prace już zakończono mowa jest o znoszeniu barier w handlu, egzekwowaniu standardów pracy i ochrony środowiska, a także o stworzeniu wspólnych standardów ochrony własności intelektualnej. Właśnie ten ostatni punkt wzbudza najwięcej wątpliwości. Chodzi o to, że miałoby dojść do zaostrzenia kar za naruszanie własności intelektualnej, a także do przedłużenia okresu ochrony praw autorskich. Wśród czynów karalnych znalazłaby się np. wymiana plików w internecie. Powszechną krytykę budzą też plany zaostrzenia zasad i wydłużenie okresu ochrony patentów leków. Skutkami tego byłyby trudniejsze wytwarzanie leków generycznych, podniesienie cen i drastyczne ograniczenie dostępu do nowszych lekarstw dla biedniejszych społeczeństw.

Jeśli dokument ujawniony przez Wikileaks jest prawdziwy (a w przeszłości okazywało się, że grupa ma na ogół dobre źródła informacji), to te obawy niestety się potwierdzają. Cytowany przez „The Independent” Peter Maybarduk, dyrektor programowy w organizacji PCGAM promującej postęp medyczny w najbiedniejszych państwach, stwierdził, że nowe prawo w istocie zwiększy monopol dużych firm farmaceutycznych, a to ograniczy dostęp do leków w krajach, które ratyfikują TPP. „Ceną tego układu będzie ludzkie życie” – stwierdził dramatycznie Maybarduk. Ujawniony przez Wikileaks dokument pochodzi z 5 października, czyli z dnia, w którym ogłoszono, że 12 państw członkowskich TPP (Wietnam, Peru, Meksyk, Malezja, Japonia, Kanada, Australia, USA, Singapur, Nowa Zelandia, Chile i Brunei) osiągnęło porozumienie po pięciu i pół roku negocjacji. Negocjacje (podobnie zresztą jak toczące się równolegle negocjacje na temat Partnerstwa Transatlantyckiego – TTIP) były ostro krytykowane za całkowity brak jawności. Zdaniem krytyków, wśród których jest wielu znanych ekonomistów, jak choćby noblista Joseph Stiglitz, porozumienie służy interesom najbogatszych i odpowiada głównie potrzebom korporacji, a nie obywatelom państw członkowskich. Potwierdzeniem tego, że w umowie znalazły się treści, które trudno będzie „sprzedać” społeczeństwom, jest fakt, że mimo powtarzających się przecieków ostateczna treść TPP nie została wciąż upubliczniona. Ma to nastąpić dopiero po wyborach w Kanadzie, które odbędą się 19 października. Jarosław Giziński

Powiedz mi, z jakich mediów społecznościowych korzystasz, a powiem ci, kim jesteś

NA FACEBOOKU MAMY WIĘKSZĄ SZANSĘ SPOTKAĆ NEUROTYCZNEGO SAMOTNIKA niż na Twitterze – stwierdził David Hughes ze Szkoły Biznesu w Manchesterze, który zabrał się za badanie użytkowników mediów społecznościowych. Z drugiej strony to właśnie osoby, które używają Facebooka w celach towarzyskich, są bardziej kontaktowe i sumienne od użytkowników Twittera. Jakie jeszcze prawidłowości odkrył? W przypadku osób używających mediów społecznościowych jako źródła informacji również widać różnicę między zwolennikami tych dwóch mediów. Użytkownicy Facebooka okazywali się bardziej ekstrawertyczni i otwarci niż twitterowcy. Ci ostatni przejawiali za to większą sumienność.

Podsumowując: Facebook to ostoja dla ludzi towarzyskich, ale też tych, którzy w sieci mają szansę przełamać swoją nieśmiałość. Użytkownicy Twittera charakteryzuje natomiast większa otwartość na doświadczenia połączona z mniejszą obowiązkowością. Tym samym potwierdza się bardziej społeczny charakter Facebooka i informacyjny Twittera. NR

Zagranica

Czy Chińczycy wesprą Rosjan w Syrii

Wostatnich tygodniach coraz częściej pojawiały się informacje o ruchach chińskiej floty wojennej, której kilka okrętów miało od sierpnia przemieszczać się w stronę Morza Śródziemnego. Rozpoczęcie przez Rosję interwencji zbrojnej w Syrii dało asumpt do domysłów, że Chińczycy mogliby wesprzeć tę akcję. Chodzi o okręty należące do 152. Floty, które według oficjalnych informacji najpierw brały udział w akcji antypirackiej u wybrzeży Afryki, a potem udały się w bardzo dziwną trasę. Jej celem po przepłynięciu Morza Czerwonego i Śródziemnego jest Bałtyk, a później powrót do Azji. Przedstawiciele Pekinu zachowują daleko idącą wstrzemięźliwość. Zaprzeczają, by Chiny szykowały się do zbrojnego wsparcia Rosji, i nie rozpatrują takiej możliwości „bez otrzymania oficjalnej prośby od władz syryjskich”. Zhang Junshe, analityk Instytutu Badawczego Floty Wojennej, nazwał wszelkie spekulacje na ten temat plotkami. Stwierdził, że rejs okrętów Chińskie statki wojenne niebezpiecznie zapuszczająsię coraz dalej 152. Floty był planowany na długo przed akcją Rosjan na Bliskim Wschodzie. Mimo tych oficjalnych zaprzeczeń wątpliwości wzbudzają doniesienia niektórych mediów. Na ogół dobrze poinformowany poświęcony obronności izraelski portal „Debka” w swojej analizie nie wyklucza ograniczonego włączenia się Chin w działania na Morzu Śródziemnym. Portal podał, że pod koniec września w użytkowanym przez Rosjan porcie w Tartusie miał przebywać chiński lotniskowiec „Liaoning” (w rzeczywistości to mało prawdopodobne, by tak duża jednostka nie wzbudziła wcześniej zainteresowania zachodnich wywiadów). Z kolei libański portal Al-Masdar News cytuje syryjskich oficerów twierdzących, że w Tartusie widziano chińskie okręty wojenne, być może dostarczające broń dla armii rządowej, bo takie dostawy są faktem. Pogłoski na temat możliwego chińskiego zaangażowania podsycali też Rosjanie. O tym, że „Chińczycy wspierają nasze działania” – mówił dziennikarzom „Prawdy” deputowany Dumy Igor Morozow. Według rosyjskich analityków w istocie Chiny nie chcą brać aktywnie udziału w wojnie syryjskiej, a co najwyżej zbroić armię prezydenta Assada i demonstrować „życzliwe poparcie” dla Rosji w nadziei, że w przyszłości Moskwa odwdzięczy się tym samym np. w przypadku otwartego konfliktu na Morzu Południowochińskim. Jarosław Giziński

DVD

Przestępczy rajd

Wtym tygodniu „Wprost” można kupić z filmem „Drive Hard” na DVD. To hołd Briana Trencharda-Smitha dla kina akcji z lat 70. i 80. Opowieść o amerykańskim przestępcy, który chcąc urzeczywistnić swoje plany, porywa nauczyciela jazdy samochodem. Poczciwy Australijczyk z ustabilizowanym życiem okazuje się byłym kierowcą rajdowym, który tylko czekał na okazję, by znów poczuć zastrzyk adrenaliny. „Drive Hard” to sprawdzony przepis na filmową rozrywkę: dużo akcji, trochę humoru i szybkie tempo ekranowych pościgów. A w roli głównej John Cusack.

Oświadczenie

AGENCJA WYDAWNICZO-REKLAMOWA „WPROST” Sp. z o.o. przeprasza Pana senatora Grzegorza Biereckiego, Pana prof. dr. hab. Adama Jedlińskiego oraz Pana Jarosława Biereckiego za to, że w tygodniku „Wprost” nr 11/2015 zostały rozpowszechnione nieprawdziwe zarzuty i nieuprawnione sugestie godzące w ich dobre imię, które naraziły ich na utratę zaufania. Oświadczamy, że zawarte w tygodniku „Wprost” nr 11/2015 zarzuty i sugestie, sformułowane na podstawie pisma przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego z dnia 3 marca 2015 r., iż likwidacja Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych była aferą, a Pan Grzegorz Bierecki, Pan Adam Jedliński oraz Pan Jarosław Bierecki dopuścili się przywłaszczenia środków pieniężnych, są nieuprawnione.

Agencja Wydawniczo-Reklamowa „Wprost” Sp. z o.o.

Sprostowanie

Artykuł „Senator PO prosi, śledczy ściga?”, opublikowany w tygodniku „Wprost” w dniu 7 września 2015 r., odnoszący się do Ryszarda Góreckiego, błędnie opatrzono zdjęcie m prof. Wojciecha Maksymowicza, którego przedmiotowy artykuł w żaden sposób nie dotyczy.

Wojciech Maksymowicz

Więcej możesz przeczytać w 42/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.