Kalejdoskop kulturalny

Kalejdoskop kulturalny

Dodano:   /  Zmieniono: 

KSIĄŻKI

Mariusz Cieślik

Żadnej dyplomacji

ANDRZEJ HORUBAŁA PRZEZ LATA PRACOWAŁ DLA TELEWIZJI – ze stratą dla polskiej publicystyki. Gdy wrócił do pisania, stał się jednym z najciekawszych komentatorów kultury. O czym przekonuje książka „Droga do Poznania i inne zapiski” z jego szkicami z tygodnika „Do Rzeczy”. Horubała nazywa po imieniu choroby trawiące naszą kulturę. Nie bawi się w dyplomację, tylko mówi wprost, krytykując z punktu widzenia katolickiego konserwatysty. A jego analizy książek Doroty Masłowskiej, Joanny Bator czy Krzysztofa Vargi należą do najcelniejszych, jakie czytałem.

ANDRZEJ HORUBAŁA „DROGA DO POZNANIA I INNE ZAPISKI”, NARODOWE CENTRUM KULTURY/FRONDA

Dymny przypomniany

LUDZIE WIELU TALENTÓW CZĘSTO PO SOBIE NIEWIELE ZOSTAWIAJĄ. To jest przypadek Wiesława Dymnego. Utalentowany aktor, filar Piwnicy pod Baranami, autor kabaretowy, człowiek o wybitnym poczuciu humoru zmarł za wcześnie i w tajemniczych okolicznościach – dziś żyje głównie w ludzkiej pamięci. Może niektórzy wiedzą, że to on napisał dla Ewy Demarczyk „Czarne anioły”, ale i to nie jest pewne. A książek i ról filmowych zostało po nim niewiele. Dymnego przypomniał świetny spektakl teatru Ateneum, a teraz mamy jego solidną biografię autorstwa Moniki Wąs. Ciekawy portret niebanalnej postaci i, przy okazji, krakowskiej bohemy czasów PRL.

MONIKA WĄS „DYMNY. ŻYCIE Z DIABŁAMI I ANIOŁAMI”, ZNAK

1. „Dziewczyna z pociągu”

Paula Hawkins

ŚWIAT KSIĄŻKI

2. „Nieznajomy”

Harlan Coben

ALBATROS

3. „Grunt pod nogami”

Ks. Jan Kaczkowski

WAM

4. „Moje córki krowy”

Kinga Dębska

ŚWIAT KSIĄŻKI

5. „Inwazja bazgrołów”

Zifflin

NASZA KSIĘGARNIA

6. „Żniwa zła”

Robert Galbraith (J.K. Rowling)

WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE

7. „Życie na pełnej petardzie”

Ks. Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka

WAM

8. „Porąb i spal”

Lars Mytting

SMAK SŁOWA/AGORA

9. „Życie i śmierć”

Stephenie Meyer

WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE

10. „Zniszcz ten dziennik”

Keri Smith

K.E. LIBER

DANE POCHODZĄ Z SALONÓW SIECI EMPIK

Biografia nieprawdopodobna

Międzynarodowy bestseller „Shantaram” opowiada historię tak nieprawdopodobną, jaką napisać może tylko życie. Jest to autobiograficzna powieść Australijczyka Gregory’ego Davida Robertsa, który mógłby swoim życiorysem obdzielić kilkadziesiąt osób. W młodości uzależnił się od heroiny i żeby zdobyć pieniądze na narkotyki, okradał banki. Stał się nawet w swoim rodzinnym kraju sławny, ale w końcu wpadł i z długoletnim wyrokiem wylądował w więzieniu. Do tej pory już jest nieźle, ale dalej jest jeszcze lepiej. Otóż Roberts uciekł z więzienia, wyjechał do Bombaju i tam spędził dziesięć lat, angażując się w przedsięwzięcia wręcz niewiarygodne. Był żołnierzem mafii, leczył ludzi w slumsach, walczył w szeregach afgańskich mudżahedinów z Armią Czerwoną, szmuglował narkotyki, co znów zaprowadziło go do więzienia. Potem uciekł po raz kolejny, by wreszcie dobrowolnie poddać się karze i móc wrócić do normalnego życia. Właśnie za kratami zaczął pisać „Shantaram”, książkę, która przyniosła mu sławę. Zapewne Roberts trochę swoją biografię fabularyzuje. Femme fatale, która wciąga go w świat ciemnych interesów, jest nazbyt literacka, by mogła istnieć. Ale w sumie jakie ma znaczenie, czy podkoloryzował, czy nie? Rzecz czyta się świetnie, a obraz Indii jest w tej powieści równie plastyczny i fascynujący jak u Salmana Rushdiego. Sukces tej powieści jest w pełni zasłużony.

MUZYKA

Piotr Metz

Jaggerowie i inni

Znakomity serial HBO, „Vinyl”, w pierwszym dwugodzinnym odcinku w reżyserii Martina Scorsesego zmieścił nie tylko opowieść o muzyce pop lat 70. XX w., ale mamy w nim też retrospekcję sięgającą wczesnych lat 60. Dlatego soundtrack zawiera eklektyczny zestaw utworów klasycznych (Otis Redding, Mott the Hoople, Edgar Winter) i muzykę skomponowaną na potrzeby tej produkcji, ale brzmiącą, jakby pochodziła z epoki. Przykładem może być napisana przez Micka Jaggera i jego syna piosenka wykonywana w serialu przez grupę Nasty Bits (punkowy zespół, którego wokalistę gra młody Jagger).

„Personality Crisis” ważnego zespołu tamtych czasów, New York Dolls, nagrał na nowo David Johansen, a pięknie wystylizowany „Cha Cha Twist” Ty Taylor. Temat przewodni „Sugar Daddy” wykonuje z kolei nominowany do Grammy, niedawny debiutant Sturgill Simpson. Producenci serialu planują wypuszczać co tydzień minialbum z kolejnymi piosenkami ilustrującymi poszczególne odcinki serialu, co jest przedsięwzięciem zupełnie bez precedensu w historii muzyki pop.

„VINYL – ORIGINAL SOUNDTRACK”, WARNER

1. „Ułamek tarcia”

Kaliber 44

MYSTIC PRODUCTION/CENTRALA

2. „25”

Adele

XL RECORDINGS/SONIC

3. „Love Jazz & The City. Platinum Edition”

Różni wykonawcy

MY MUSIC

4. „Atramentowa – Suplement”

Stanisława Celińska

POLSKIE RADIO/OLESIEJUK

5. „Król Albanii”

Popek & Matheo

STEP RECORDS/CD-CONTACT

6. „Annoyance and Disappointment”

Dawid Podsiadło

SONY

7. „Paris”

ZAZ

WARNER

8. „Mówi”

Małpa

PROXIMATE/MY MUSIC

9. „Granda”

Brodka

SONY

10. „Bumerang”

Kortez

JAZZ BOY/OLESIEJUK

DANE WEDŁUG OFICJALNEJ LISTY SPRZEDAŻY DOTYCZĄ OKRESU 12.02 – 18.02.2016

Energia melodii

PRZEZ OSTATNIE LATA WOKALISTKA CHAIRLIFT zajmowała się swoją solową karierą. Dlatego powrót do macierzystej formacji, w dodatku z najlepszą płytą w karierze, jest zaskoczeniem. Chairlift byli jednymi z pierwszych, którzy w swoich nagraniach wrócili do brzmień lat 80., i tym fascynacjom pozostali wierni do dziś. Piosenki na „Moth” mają dobre melodie i pełne są pozytywnej energii. Caroline bodaj po raz pierwszy pokazuje pełnię swych możliwości wokalnych, zwłaszcza w „Crying in Public”. Chairlift z tym albumem będzie gwiazdą letnich festiwali.

CHAIRLIFT, „MOTH”, SONY

Superpop

OBSYPANY PRESTIŻOWYMI WYRÓŻNIENIAMI MUZYK NAGRAŁ

PŁYTĘ BARDZO AUTORSKĄ I WYRAZISTĄ. Przebojowość melodii skontrastowana jest z mrocznymi aranżacjami i energetycznym wykonaniem. Niby wydaje się, że już gdzieś to słyszeliśmy, ale te utwory złożone w całość tworzą coś wysoce oryginalnego i wciągającego. Wróżę deszcz nagród dla tej jednej z najciekawszych płyt roku. To pop na najwyższym poziomie.

JACK GARRATT, „PHASE”, UNIVERSAL

FILMY

Krzysztof Kwiatkowski

Los poetki

NIR BERGMAN PRZENOSI NA EKRAN BIOGRAFIĘ YONY WALLACH, LEGENDARNEJ IZRAELSKIEJ POETKI.

Pokazuje, jak nadwrażliwa dziewczyna ze wsi wdarła się do intelektualnej elity. Ale, jak zwykle z opowieściami o losach artystów bywa, „Yona” traktuje również o tym, jaką cenę płaci się za uprawianie sztuki. Reżyser obserwuje pobyty bohaterki w szpitalu psychiatrycznym, jej problemy w kontaktach z otoczeniem. A w tle oglądamy Izrael lat 60. – społeczeństwo pełne traum, ale jednocześnie zamknięte i opresyjne.

„YONA”, REŻ. NIR BERGMAN, AURORA FILMS

Prawo do szczęścia

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE

NOMINOWANA DO SZEŚCIU OSCARÓW „CAROL” TO FASCYNUJĄCY FILM.

Odtwarzając na ekranie lata 50., Todd Haynes bawi się wyobrażeniami widzów na temat tamtego czasu i Nowego Jorku. Udaje mu się stworzyć pełnokrwiste bohaterki świetnie zagrane przez Cate Blanchett i Rooney Marę. Niepewna siebie dziewczyna i doświadczona kobieta z wyższych sfer. Spotykają się przypadkiem. Ale nie mogą o sobie zapomnieć. Jest tu piękne love story, jest portret miasta pełnego imigrantów z Europy odradzającego się po kryzysie. I przede wszystkim – opowieść o cynicznym wykorzystywaniu prawa, co pozwala odbierać innym szczęście.

„CAROL”, REŻ. TODD HAYNES, GUTEK FILM

1. „Zwierzogród”

Reż. Byron Howard

DISNEY

2. „Planeta singli”

Reż. Mitja Okorn

KINO ŚWIAT

3. „Deadpool”

Reż. Tim Miller

IMPERIAL CINEPIX

4. „Pitbull. Nowe porządki”

Reż. Patryk Vega

VUE MOVIE

5. „Ave, Cezar!”

Reż. Ethan Coen, Joel Coen

UIP

6. „Misiek w Nowym Jorku”

Reż. Trevor Wall

KINO ŚWIAT

7. „Alvin i wiewiórki: wielka wyprawa”

Reż. Walt Becker

IMPERIAL CINEPIX

8. „Zjawa”

Reż. Alejandro González Iñárritu

IMPERIAL CINEPIX

9. „Na granicy”

Reż. Wojciech Kasperski

KINO ŚWIAT

10. „Jak to robią single”

Reż. Christian Ditter

WARNER

DANE WEDŁUG STATYSTYK MULTIKINA DOTYCZĄ WEEKENDU 19.02 – 21.02.2016

Chińskie marzenie

Przez ostatnie lata próbowałem uchwycić na ekranie zderzenia jednostki ze społeczeństwem, państwem, naturą. Marzyłem, żeby wreszcie zrobić film o spotkaniu ludzi. O miłości – mówił na festiwalu w Cannes Jia Zhangke, uznawany za jednego z najciekawszych chińskich reżyserów. Jego rówieśników nie interesuje przenoszenie na ekran dawnych baśni i historii o cesarskich dynastiach, chcą pokazywać współczesność. Lawirując między zakazami cenzury, Zhangke pokazywał np. degrengoladę dawnego Szanghaju.

Nowy film nazywa melodramatem, ale jest to również zapis przemian mentalności mieszkańców Państwa Środka. Film dzieli się na trzy części, których akcja rozgrywa się w 1999, 2014 i 2025 r. Na początku o serce kobiety walczy dwóch mężczyzn – górnik i bogaty biznesmen. Reżyser pokazujekonsekwencje jej decyzji, przygląda się codziennemu życiu górników, odsłania ich marzenia o świecie, w którym żyją ci, którym się powiodło. Rejestruje pogłębiające się różnice ekonomiczne i zatracanie tożsamości. Trzecia część filmu rozgrywa się już w Australii, wśród imigrantów z Azji. Osiągnęli sukces, zarobili pieniądze. Ale nagle okazują się nieszczęśliwi, bo pozbawieni korzeni. To film bardzo melancholijny. Pełen zadumy nad upływającym czasem. I choć momentami „Nawet góry przeminą” szkicowane są zbyt grubąkrechą, Zhangke pozwala widzom zatrzymać się w biegu i przyjrzeć światu. Opowiadając o losach bohaterów na przestrzeni 25 lat, nie ucieka od najważniejszego pytania: co jest w życiu istotne?

„NAWET GÓRY PRZEMINĄ”, REŻ. JIA ZHANGKE, AGAINST GRAVITY

AUTO

Mariusz Staniszewski

Moc nie zawsze jest z nim

Gdy wsiadamy do dużego auta, wydaje nam się, że mamy więcej praw. Nie tylko patrzymy z góry na większość użytkowników drogi, ale także mamy lepszy przegląd sytuacji, dostrzegamy więcej niż inni. W dużym SUV-ie mamy też wokół siebie więcej blachy, wrażenie bezpieczeństwa jest więc silniejsze. Wiemy doskonale, że nawet jeśli uderzy w nas jakieś auto, to i tak rozbije się o progi czy masywne zderzaki. To błogie uczucie mija dopiero, gdy zobaczymy na drodze jeszcze większego SUV-a, który na dodatek pod maską ma więcej koni. Wtedy pojawia się frustracja, bo nie po to przecież kupuje się duże auto, by ktoś miał jeszcze większe. Ten wyścig nie tylko napędza postęp, ale też zwiększa zyski koncernów samochodowych. Nissan X-Trail obiektywnie jest samochodem dużym. Ale szacunek budzi nie tylko rozmiar, ale też linia. Opływowa jak na SUV-a. Mocno zarysowane, masywne błotniki trochę kojarzą się z Infiniti. W środku również auto wygląda przyjemnie – przejrzysty kokpit, dotykowy wyświetlacz, który bez żadnych problemów łączy się z telefonem i z bardzo łatwą do ustawienia nawigacją. W wersji testowanej dodatkowo skórzana tapicerka i błyszcząca listwa dodają samochodowi klasy.

Do czasu włączenia silnika X-Trail wywołuje więc miłe uczucia. Wciskamy przycisk „start”, włączamy pierwszy bieg i ruszamy. Już wiemy, że nie mamy do czynienia z demonem prędkości. Nie żeby to auto było mułem, ale porusza się z dystynkcją. Niby pod maską silnik Diesla zapewnia 160 koni, ale to przecież całkiem spore auto. Gdy zaczynamy się rozpędzać, radio samo zwiększa natężenie głosu. To nie przypadek. Silnik jest głośny, zwłaszcza przy dużych prędkościach. Nie należy się też za bardzo nastawiać na wycieczki w teren. Gdy po większych nierównościach przejedziemy się 50 km/h, auto trzęsie niemiłosiernie, więc lepiej trzymać się szos. Na nich za to możemy czuć się bezpiecznie. Systemy ostrzegają przed kolizją z przodu i boku, a dodatkowo informują o wszelkich obiektach zbliżających się do auta z każdej strony. Dużą zaletą jest pojemność bagażnika. Jeśli nie rozłożymy trzeciego rzędu siedzeń, możemy zabrać sprzęt do nurkowania i jeszcze zostanie trochę miejsca na walizki. Przy tych rozmiarach X-Trail jest autem oszczędnym. Przy spokojnej jeździe w cyklu mieszanym na setkę spali nieco ponad 8 l. Na trasie około 6. Ale by oszczędzić na paliwie, najpierw trzeba wydać 125–150 tys. zł. Tyle kosztują wersje przyzwoicie wyposażone.

KNOW-HOW

Grzegorz Sadowski

Dwie nowe flagi Samsunga

SAMSUNG POKAZAŁ SWOJEGO NOWEGO FLAGOWCA, CZYLI TELEFON GALAXY S7.

Tak naprawdę są to dwa telefony, bo mamy dostępne dwie wersje – Galaxy S7 z ekranem o przekątnej 5,1 oraz S7 edge z większym ekranem 5,5”. Galaxy S7 i S7 edge dostępne są w dwóch wersjach – z 32 lub 64 GB pamięci. Samsung poprawił błąd, który popełnił przy okazji S6 (pozbawił go możliwości instalacji kart pamięci). W S7 ponownie można zainstalować karty microSD. S7 oraz model edge są też wodoodporne – mogą być zanurzone na głębokość 1,5 m przez 30 minut. Galaxy S7 ma akumulator o pojemności 3000 mAh, model S7 edge – 3600 mAh. Według Samsunga telefony pozwolą oglądać filmy HD nawet przez 15 godzin. Inną nowością w Galaxy S7 jest tryb Always On Display, czyli „ekran zawsze włączony”.

Hybryda doskonała

Jak z lekko wyszydzanego twórcy oprogramowania stać się wyznaczycielem trendów na rynku urządzeń? Ni e wiem jak, ale Microsoft tego dokonał. Surface Pro 4 to dziś jeden z tych producentów, który pokazuje, jak się powinno robić komputery. Surface zaś to urządzenie, z którego całymi garściami czerpią inni, co zresztą pokazały ostatnie targi elektroniki w Barcelonie. To też hybryda (czyli połączenie laptopa z tabletem) w pełni kompletna, produkt przemyślany, z detalami, które dodają mu smaku i zachwycają. Choćby ekran. Jest naprawdę świetny (rozdzielczość 2736 x 1824 pikseli), bardzo wyraźny i w proporcjach 3:2. To niewielka zmiana, ale od razu czuć, że jest lepiej. Do tego mamy specjalne piórko. Działa on fantastycznie, ma opcję ścierania gumką (tak jak w ołówku), do tego 1024 poziomy nacisku, które pozwalają szkicować, rysować, malować, pisać, projektować, notować. Rysik nam się nie zgubi, bo przyczepia się go do wykonanej z magnesu obudowy. Do zestawu można dokupić klawiaturę, która stanowi też osłonę ekranu. Klawiatura jest podświetlana ze świetnie działającym trackpadem i tak jak rysik sama wskakuje na swoje miejsce. Sam tablet jest – jak na swoje możliwości – lekki, przyjemny i wygodny w użyciu, zarówno w pionie, jak i w poziomie. Z tyłu subtelnie wytłoczono logo firmy. No i znak rozpoznawczy Surface’a: rozkładana podstawka pozwalająca umieścić tablet w wybranej pozycji. Surface Pro wyposażony jest w system Windows 10 Pro. W testowanym egzemplarzu mieliśmy do dyspozycji procesor Core i5 Skylake, 8 GB RAM i dysk 256 GB SSD – taka konfiguracja pozwala uruchomić duże aplikacje graficzne. Ma to być narzędzie dla profesjonalistów, grafików, projektantów – wszystkich tych, którzy potrzebują potężnego przenośnego narzędzia pracy. Surface spełnia te oczekiwania, za urządzenie trzeba jednak słono zapłacić. Minusem są bateria i deklarowane 10 godzin pracy. Mi udało się ją rozładować znacznie szybciej. Ale mówimy tu nie o zwykłym tablecie do zabawy, tylko o konfiguracji z wyższej półki. Podsumowując: do tej pory nie miałem do czynienia z lepszą hybrydą i nie uwierzyłbym, gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że zrobi ją Microsoft.

Więcej możesz przeczytać w 9/2016 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.