Tusk powinien się rozejrzeć, czy w jego sztabie nie zalągł się jakiś agent Pedecji
![](http://www.wprost.pl/G/wprost_gfx/stale/rybinski.jpg)
W Polsce nikt już nie chce prezydenta wszystkich Polaków, bo większość tęskni za prezydentem Polaków uczciwych. Prezydent wszystkich Polaków zazwyczaj okazuje się prezydentem niczyim, z wyjątkiem grona najbliższych przyjaciół. Pomysł sztabu Donalda Tuska, polegający na przeciwstawieniu zdecydowanemu, wyrazistemu Kaczyńskiemu, mającemu w dodatku na salonach opinię awanturnika, Tuska wyciszonego, koncyliacyjnego i łagodnego, takiego do pogłaskania dla wszystkich, okazał się bezsensowny. Kandydaci powinni się byli różnić programami, ale nie determinacją w zapowiadaniu ich urzeczywistnienia. Dwie ostatnie debaty telewizyjne, które jak się wydaje, przesądziły o ostatecznych rezultatach, zaprezentowały Kaczyńskiego twardego jak zwykle i Tuska rozmamłanego, z piersią gotową do przytulenia każdego.
Podobny program uległości powszechnej sztab wymyślił Tuskowi w sprawach zagranicznych. Pani Steinbach i jej centrum? Trzeba rozmawiać ze wszystkimi. Rura pod Bałtykiem? Też trzeba rozmawiać, ale najważniejsze, żeby Bruksela gwarantowała bezpieczeństwo energetyczne członkom UE. Stosunki z Rosją? Jak najbardziej trzeba rozmawiać, ale w ramach wspólnej polityki zagranicznej unii. Pewnie, że trzeba rozmawiać, ale trzeba też umieć walnąć pięścią w stół. Jesteśmy narodem z godnością i od czasów Becka wiemy, że honor nie ma ceny. Nawiasem mówiąc, ludzie, których spotykam na spacerze z psami, żadni specjaliści, wiedzą, że i bezpieczeństwo energetyczne, i wspólna polityka zagraniczna były częścią odrzuconej konstytucji europejskiej, i mają świadomość, że ta wspólna polityka miała dotyczyć nie tylko Rosji, ale także USA. A dla Polaków, a nawet ich psów, Ameryka jest ciągle najważniejszym sojusznikiem.
Wszystko wyszło tak, że analizując przyczyny porażki, Donald Tusk powinien się rozejrzeć, czy w jego sztabie nie zalągł się jakiś agent Pedecji. Oczywiście agent wpływu, i to dużego.
Naturalnie, ludzie nieżyczliwi wobec Kaczyńskiego przed wyborami pozostaną mu nieżyczliwi także w jego roli prezydenta RP. Będzie się mówiło i pisało, że wygrał dzięki Kurskiemu i dziadkowi w Wehrmachcie, co jest jawną nieprawdą, bo po aferze z dziadkiem sympatia do Tuska wzrosła. Będzie się też twierdziło, że Kaczyński zwycięstwo zawdzięcza poparciu Andrzeja Leppera. Bardzo to ryzykowna teza i najgorsze, co mogłoby się Polsce przydarzyć, to gdyby Lech Kaczyński w to twierdzenie uwierzył. Już bardziej prawdopodobne jest, że Tusk przegrał, bo poparł go Kwaśniewski. Ale najważniejsze, że w polityce nie ma miejsca na wdzięczność. W polityce są tylko interesy. Głaskanie po głowie jest dobre dla pierwszoklasistów na otwarcie roku szkolnego, a nie dla destrukcyjnego watażki, który mógłby sobie na wzór pana Łaszcza podbić wyrokami sądowymi płaszcz, jak przystało na obrońcę biednych z firmy Burberry.
Będziemy mieli teraz kohabitację Lecha Kaczyńskiego z bratem Jarosławem i dobrze by było, gdyby Donald Tusk z całą platformą brali w niej udział. W przeciwnym razie za cztery lata, a może i wcześniej, będziemy mieli rządy Leppera z Giertychem. Znowu na własną prośbę.
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Więcej możesz przeczytać w 43/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.