Pytana o efekt protestów środowiska edukacyjnego, posłanka .Nowoczesnej zwraca uwagę na trzy kwestie. Jak wymienia Katarzyna Lubnauer, minister Anna Zalewska wycofała się już z dwóch matur (branżowej i dla pozostałych szkół średnich) a także zgodziła się wprowadzić więcej lekcji informatyki i przedmiotów przyrodniczych w stosunku do pierwszej propozycji MEN. – Wycofała się również z idei, żeby po ósmej klasie, wśród czterech przedmiotów, które będą zdawane (polskiego, matematyki, języka obcego), obowiązkowo czwartym przedmiotem była historia. Teraz prawdopodobnie będzie do wyboru historia, biologia, fizyka, chemia lub geografia – informuje.
Skutki likwidacji gimnazjów
Katarzyna Lubnauer nie ma wątpliwości, że najgorszą częścią reformy edukacji jest likwidacja gimnazjów. Powołuje się przy tym na badania PISA. – One pokazały, że w ciągu tych 17 lat funkcjonowania gimnazjów, poziom 15-latków znacząco się podniósł. Na przykład z matematyki - wbrew temu co mówi pani minister są to naprawdę problemy do rozwiązania, a nie testy prostych odpowiedzi - nasz poziom podniósł się z 14. miejsca w 2003 roku w Unii Europejskiej, na obecnie 4. miejsce, tuż za Finlandią, która uważana jest za kraj topowy pod względem edukacji. Z pozostałych kwestii, czyli przedmiotów przyrodniczych i czytania ze zrozumieniem, jesteśmy też w pierwszej piątce w Unii Europejskiej – podkreśla posłanka. – Zrobiliśmy największy skok z wszystkich krajów UE, jeśli chodzi o poziom edukacji w ciągu tych lat. Ostatnie wyniki PISA są z 2012 roku. W grudniu tego roku ogłaszane będą wyniki z 2015 roku. Minister Zalewska na nie poczekała – dodaje.
Posłanka .Nowoczesnej przedstawiła również badania Instytutu Badań Edukacyjnych (IBE), z których wynika, że najwięcej problemów z przemocą szkolną jest na poziomie piątej i szóstej klasy szkoły podstawowej, a nie w gimnazjum. – Pani minister Zalewska bardzo często powołuje się na rożne badania uzasadniające likwidację gimnazjów, przy czym prosiliśmy już ją wielokrotnie, żeby nam udostępniła te badania, o których mówi. Nie dostaliśmy ich, bo ich nie ma – mówi nam posłanka i dodaje, że środowisko edukacyjne dysponuje opinią byłego ministra Mirosława Handke, zwolennika PiS, który sam wprowadzał gimnazja. – Gimnazja powstały dla ośrodków wiejskich, małomiasteczkowych, tam mamy dużo małych szkół podstawowych, słabo wyposażonych, często z nie najlepszą kadrą nauczycielską i łączonymi klasami. Dzięki gimnazjum te dzieci automatycznie szły do szkoły lepiej wyposażonej, większej, z bardzo ciekawym programem wychowawczym. To jest ich okno na świat, które obecnie chce zamknąć minister Zalewska – twierdzi.
Katarzyna Lubnauer podaje przykład gimnazjum w Bełdach. – Ta szkoła w ciągu 17 lat zyskała wielki dorobek wychowawczy, związany zarówno z funkcjonującym teatrem jak i corocznymi wyprawami do Katynia. Mają nawet własne szkolne togi na ślubowania i koniec szkoły. Cały dorobek takich gimnazjów będzie niszczony. Nawet jeżeli one będą łączone ze szkołami podstawowymi to zniknie ich tożsamość, a tworzący je ludzie stracą pracę – tłumaczyła.
Zwolnienia nauczycieli i program napisany na kolanie
Lubnauer zgadza się z ZNP co do liczby zwolnień nauczycieli, które niesie za sobą reforma edukacji. – Spośród 150 tysięcy nauczycieli gimnazjum, ponad 30 tysięcy zostanie zwolnionych – mówi. – Licea i szkoły podstawowe mają tzw. wolne moce przerobowe, czyli są nauczyciele, którzy są obecnie niedopensowani albo można im dać lekkie nadgodziny, co powoduje że dyrekcja już nie będą chętna, żeby zatrudniać kolejnych nauczycieli – dodaje.
Posłanka zwraca uwagę na to, że reforma edukacji niesie za sobą także tymczasowy w bardzo szybkim tempie napisany program dla klas czwartych, piątych i szóstych. Zdaniem Lubnauer przyzwoity program pisze się przynajmniej rok lub dwa lata. – MEN dla swoich ekspertów - którzy zresztą wciąż się zmieniają bo kolejni rezygnują przerażeni tempem - ma półtora miesiąca na napisanie programów do klasy czwartej i siódmej. Do tego dopiero jak powstaną programy to wydawcy mogą zacząć produkować podręcznik. Cykl wydawniczy książki - czyli napisanie, wydrukowanie, recenzowanie - to też nie powinno być kilka miesięcy, ale rok, dwa, bo inaczej jakość tych podręczników będzie słaba. Dodatkowo te podręczniki mają być tylko dla trzech roczników, czyli tylko dla tych uczniów, którzy są obecnie w czwartej, piątej, szóstej klasie, bo kolejne będą szły już zupełnie innym programem – tłumaczy.
Szkolenie historyków
Według Lubnauer kuriozum reformy jest to, że jest ona wprowadzana w trakcie trwającego cyklu. Kolejną kwestią zdaniem posłanki jest stawianie na nauczanie historii w czasach, w których najbardziej brakuje inżynierów, informatyków i lekarzy. – W badaniach PISA zajmujemy dość odległe miejsce jeśli chodzi o umiejętności informatyczne, ale ta reforma tego nie załatwi. Wręcz pogorszy, bo o nauczycieli informatyków jest trudno, i teraz najlepsi trafiają do gimnazjów. Po reformie cześć z nich zrezygnuje, bo będą musieli objeżdżać kilka podstawówek, żeby mieć etat – mówi. – W pierwszej wersji miała być jedna godzina informatyki przez jedną klasę liceum, teraz mają być trzy, ale w dalszym ciągu to mało – podkreśla.
Lubnauer zwraca uwagę, że Polska jest na 59 miejscu wśród 65 krajów OACD jeżeli chodzi o poczucie szczęścia uczniów w polskiej szkole. – Ta zmiana temu nie zaradzi. Brakuje tez propozycji pozwalającej na rozwijanie u uczniów kluczowych umiejętności personalnych, takich jak praca w grupie, czy komunikatywność. To jest wyzwanie XXI wieku, dla dzieci pokolenia tabletów – ocenia.
„Młodzież nie ma motywacji do nauki”
Posłanka mówi, że szefowa MEN często argumentuje, że 60-65 proc. społeczeństwa nie chce gimnazjów. – Okres gimnazjum to okres dojrzewania ucznia i okres trudny dla niego psychologiczne. To jest okres, w którym zaczyna on stwarzać problemy wychowawcze, głównie rodzicom. Jest naturalne zjawisko zrzucania odpowiedzialności na szkołę, a gimnazjum paradoksalnie pomaga. Po pierwsze dlatego, że tamci nauczyciele przez kilkanaście lat nauczyli się pracować z młodzieżą gimnazjalną, nauczyli się traktować, jak im pomagać szanując ich poczucie większej dorosłości niż w podstawówce – uważa.
Kolejnym argumentem zwolenników reformy MEN jest to, że poziom obecnych kandydatów na studia jest dużo niższy niż był kiedyś. Lubnauer tłumaczy jednak, że nie bierze się przy tym pod uwagę masowości (80-85 proc. uczniów idzie do szkół kończących się maturą i do nich dostosowano egzamin dojrzałości). – Spadł poziom bo nie ma też motywacji, jeżeli chodzi o aspirację na studia. Poza studiami medycznymi, poziom rekrutacji jest jest taki, że każdy kto będzie chciał, dostanie się na wybrany kierunek. Efekt? Młodzież nie ma motywacji do nauki – ocenia.
Nowy Polak
Lubnauer uważa, że trzeba było popracować nad liceami, zmienić ich podstawę programową i postawić np. na umiejętności informatyczne, a nie na historię. – Gdyby PiS skupił się na rzeczywistych problemach - na jakości liceów, matury, na większej liczbie osób, które poszłyby do szkół technicznych i zawodowych, na zmodyfikowaniu funkcjonowania szkół wyższych tak, żeby była wyraźna różnica między praktycznymi licencjatami i akademickimi kierunkami - to poprawilibyśmy realnie jakość edukacji – uważa posłanka.
Katarzyna Lubnauer twierdzi, że cała oświata powstaje pod wpływem dwóch osób - prof. Legutki i dra hab. Waśko, "którzy nie ukrywają swojej wizji oświaty, jako kształtującej nowego Polaka, nowego obywatela, trochę takiego patrioty w stylu Żołnierzy Wyklętych".
Skąd pieniądze na reformę edukacji? Minister Anna Zalewska mówi, że z subwencji. – Tylko subwencja jest na bieżące funkcjonowanie szkoły i na bieżące utrzymanie nauczycieli, budynków itd. A tutaj zmienić trzeba strukturę budynków, wyposażyć od nowa pracownie i dać odprawy zwalnianym nauczycielom. Tych kosztów MEN nie chce widzieć – ocenia Lubnauer.