Afera stalowa, czyli jak wyłudzano VAT

Afera stalowa, czyli jak wyłudzano VAT

Meata Mazurek i Marcin Horała. W tle zdjęcie Andrzeja Parafianowicza
Meata Mazurek i Marcin Horała. W tle zdjęcie Andrzeja Parafianowicza Źródło:Facebook / @pisorgpl
Przez blisko cztery lata Andrzej Parafianowicz - ówczesny wiceminister finansów odpowiedzialny za aparat skarbowy - nie zrobił prawie nic by ukrócić proceder wyłudzania podatku VAT przy obrocie stalą – takie wnioski płyną z ekspertyzy prawnej jego działań, do której dotarł „Wprost”.

Marcin Horała poseł PiS i szef komisji ds. wyłudzeń podatku VAT, twierdzi, że wiceminister finansów w rządzie PO-PSL Andrzej Parafianowicz działał na szkodę interesu państwa. Powiadomił o tym prokuraturę. Dotarliśmy do treści tego zawiadomienia a także opinii prawnej, która je poprzedziła. W zawiadomieniu jest mowa o co najmniej kilku miliardach złotych, które uszczupliły wpływy do budżetu państwa. Chodzi o wyłudzone w ramach zwrotu, albo niewpłacone podatki VAT przez firmy handlujące stalą. Horała przekonuje, że ten proceder nie byłby możliwy bez zaniechań ze strony Andrzeja Parafianowicza. Teraz były wiceminister finansów będzie musiał wytłumaczyć prokuratorom dlaczego fiskus pozwolił na to, że w latach 2008-2015 luka podatkowa rosła w zastraszającym tempie.

Parafianowicz, który od 22 listopada 2007 r. do końca 2013 roku był wiceministrem finansów jednocześnie pełnił funkcje: Generalnego Inspektora Informacji Finansowej, Generalnego Inspektorem Kontroli Skarbowej, a także pełnomocnika Rządu do Spraw Zwalczania Nieprawidłowości Finansowych na Szkodę Rzeczypospolitej Polskiej lub Unii Europejskiej. To w jego rękach był nadzór nad sprawnym funkcjonowaniem aparatu skarbowego i karno-skarbowego.

Wszystko zaczyna się w sierpniu 2009 roku, kiedy do ministerstwa finansów trafia anonim. Jego autor szczegółowo opisuje proceder, jak to określa „afery stalowej”. Chodzi o fikcyjną sprzedaż stali, głównie prętów zbrojeniowych, które rzekomo trafiają do odbiorców na trenie Litwy, Łotwy czy Czech. Ponieważ jest to dostawa wewnątrz unijna obowiązuje na nią zerowa stawka VAT. Tyle, że pręty zamiast trafiać za granicę zostają w Polsce. Przechodzą przez szereg pośredników i są sprzedawane firmom budowalnym w bardzo przystępnej cenie. Niekiedy poniżej ceny produkcji, a to dlatego że materiał został nabyty bez podatku VAT co generuje zyski oszustom, a nie marża jak w przypadku uczciwej sprzedaży. W 2009 r. VAT wynosi 22 proc., cena tony stali 2,4 tys. zł. Na każdej tonie tak sprzedanej stali skarb państwa traci około 530 zł. Anonim wymienia firmy biorąc udział w procederze. Wskazuje, że niektóre z nich na przestrzeni roku zwiększyły rzekomy eksport stali do Czech nawet 50-krotnie.

Całość dostępna jest w 43/2018 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.