Ciepłe lato szczególnego 1968 r. W Polsce opada pył po marcowym kryzysie, a na Manhattanie bez pukania otwierają się drzwi Polskiego Komitetu Imigracyjnego. Zdecydowanym krokiem wchodzi przez nie atrakcyjna 31-letnia blondynka, wyglądająca zresztą młodziej. O swoich błękitnych oczach sama powie po latach, że mieć takie to w życiu wielkie szczęście. Siada naprzeciwko dyrektora Hieronima Wyszyńskiego i pyta, czy ma szanse w Ameryce. Jednocześnie promienieje tym rzadkim rodzajem uśmiechu, który – jak opisałby pewnie Fitzgerald – widzi się cztery czy pięć razy w życiu.
Kilka miesięcy wcześniej kobieta pożegnała się z przyjaciółmi, mówiąc, że jeśli wróci do Polski, to tylko rolls-royce’em. Tak się zaczyna historia Barbary Piaseckiej, historyczki sztuki z dyplomem Uniwersytetu Wrocławskiego, która wydostała się zza żelaznej kurtyny bez grosza, za to z wielkimi ambicjami. Po tym, jak odziedziczyła i wielokrotnie pomnożyła fortunę współwłaściciela firmy Johnson & Johnson, umieszczano ją w czołówce międzynarodowych rankingów najbogatszych kobiet świata. Na Liście najbogatszych Polaków „Wprost” pojawiła się
w 1991 r. Zajęła pierwsze miejsce z majątkiem szacowanym wtedy na ponad 550 mln dolarów. Mimo to do końca życia będzie się zmagać z łatką pokojówki, która dzięki nieprzeciętnej urodzie weszła do łóżka bogacza, a po jego śmierci zagarnęła jego majątek. To, że pomnożyła go dziesięciokrotnie, że przez lata wspierała opozycję demokratyczną w Polsce i że dzięki niej mogły rozkwitać kariery wielu uzdolnionych Polaków – będzie się pomijało milczeniem.
Kopciuszek ze Staniewicz
Od dyrektora Wyszyńskiego, człowieka z kontaktami, który jako pierwszy staje na jej drodze w Nowym Jorku, Barbara słyszy, że z takim uśmiechem zdobędzie wszystko. – Po uprzejmościach dostaje 200 dolarów i adres hotelu, w którym może się zatrzymać. Właśnie 200 dolarów kosztował jej pierwszy krok w Ameryce – opowiada Ewa Winnicka, reportażystka, autorka książki „Milionerka. Zagadka Barbary Piaseckiej-Johnson”. Okaże się, że to też krok do baśni, czasem pięknej, czasem okrutnej. Baśni o kopciuszku ze Staniewicz, wsi pod Grodnem, w której w 1937 r. w biednej rodzinie przyszła na świat Barbara. Nie do końca wiadomo, co skłoniło Piasecką do wyjazdu do USA.
Według Sławomira Kopera, autora książki „Najbogatsze. Jak powstawały fortuny Polek”, jej brat Grzegorz Piasecki w trakcie przesłuchania przez SB w latach 70. opowiadał o bogatym wujku w Brazylii, który – będąc w Polsce – obiecał Barbarze, że zapisze jej część majątku. Gdy uległ wypadkowi i niespodziewanie umarł, rodzina w Polsce nie wiedziała, czy dotrzyma obietnicy. Barbara przez adwokata w Nowym Jorku dowiedziała się jednak, że ma zapisane 300 tys. dolarów. W tamtych czasach było to jakieś tysiąc polskich pensji. Jednak Ewa Winnicka, która w IPN przejrzała wszystkie materiały na temat Piaseckiej-Johnson, takiej notatki nie znalazła. Może więc żadnego wujka za oceanem nie było? A może Grzegorz zmyślił tę historię na potrzeby bezpieki? Jedno jest pewne: spadku po wuju Barbara nigdy nie dostała. Dostała jednak inny, znacznie wyższy.
Trzecia pani Johnson
Zanim do tego dojdzie, Piasecka idzie na nowojorskie przyjęcie, na które dostaje zaproszenie wkrótce po przyjeździe do Stanów. Poznaje na nim pokojówkę, która od kilku lat pracuje w domu Sewarda Johnsona, potentata branży kosmetycznej. Okazuje się, że milioner szuka pomocy do kuchni. Kilka dni później Barbara wita się w jadalni jego rezydencji z panią Esther Underwood-Johnson (dla znajomych Essie). Ta pięknie starzejąca się kobieta to druga żona milionera. Pierwsza (Ruth Dill) zmarła w tym samym roku, w którym urodziła się Barbara. David Margolick z „New York Timesa” napisze po latach: „Druga pani Johnson właśnie spotkała trzecią”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.